E-paragony są jak Yeti, prawie każdy o nich słyszał, niektórzy twierdzą, że widzieli je nawet na żywo, ale generalnie cały czas są bytem bardziej medialnym, niż realnym. Jeśli przejrzeć Antyweba, zapowiedzi że to wszystko ruszy zaraz z kopyta pojawiały się już dobre kilka lat temu. Programy pilotażowe odpaliło parę banków. Efekt? Zakładka e-paragon w moim banku ciągle jest pusta, a o możliwość wystawienia takiego dokumentu przestałem już w sklepach pytać, patrzono na mnie jak na wariata. Tymczasem jest to rzecz, która może u części z nas zmienić sposób, w jaki robimy zakupy.
Panie, a po co to komu?
Oczywiście część osób może podnieść larum, że takie paragony to samo zło, dalsze wejście państwa w nasze życie i tak dalej. Cóż, jeśli chcemy, żeby państwo nie wchodziło tak głęboko w nasze sprawy, to raczej nie z paragonami trzeba „walczyć”. Dziś i tak coraz więcej transakcji „dzieje się” w sieci i służby państwowe, jeśli będą chciały, to uzyskają do tego dostęp.
Optymalizacja kosztów
E-paragony mogłyby za to dać zwykłym ludziom narzędzie do tego, aby robić tańsze zakupy. Jeśli takie rozwiązanie, w formie umożliwiającej automatyzację sczytywania danych, się w końcu pojawi, z pewnością szybko pojawią się agregaty typu „Ceneo”, tylko zbierające szczegółowe i bieżące dane z udostępnianych paragonów.
Jeśli się pojawią, to z pewnością pozwolą nam przygotować zoptymalizowane cenowo koszyki pod konkretne sklepy. Wpisujesz np. 50 produktów i dostajesz 2 - 3 listy zakupów, łącznie z wyznaczoną trasą przejazdu pomiędzy sklepami i wliczeniem kosztów paliwa. Rzecz informatycznie do ogarnięcia już dziś, o ile oczywiście nie wezmą się za to instytucje państwowe. Takie mechanizmy powinny też zwiększyć konkurencję cenową pomiędzy dużymi sklepami.
Domowe statystyki
Jako osoba, która lubi arkusze kalkulacyjne i prowadzi różne domowe statystyki, chętnie zyskałbym możliwość wglądu ile i na co wydajemy w dłuższej perspektywie. Dziś, z papierowymi paragonami jest to czasowo niemożliwe do ogarnięcie, a mogłoby się przydać nie tylko do tego, żeby optymalizować koszyk zakupowy.
Chętnie dowiedziałbym się na przykład, ile kasy rocznie idzie na słodycze, alkohol czy inne tego typu rzeczy. Być może wiedza na niektóre tematy mogłaby pomóc części osób porzucić nałogi, albo zmienić nawyki żywieniowe? Kto wie.
Edukacja obywatelska
W kwestii nazwijmy to świadomości obywatelskiej, dotyczącej choćby podatków, e-paragony mogą być wartościowym narzędziem edukacyjnym. Jeśli pojawią się programy do zarządzania danymi z naszych zakupów, wykazanie ile w danym okresie zapłaciliśmy VAT-u, akcyzy i innych podatków powinno być banalnie łatwe.
Każdy z nas byłby też w stanie w łatwy sposób zobaczyć, jak inflacja przekłada się na jego koszyk zakupów. Dziś, patrząc na oficjalne dane nie jesteśmy w stanie tego wyliczyć, zawsze gdzieś mogły przecież „potanieć lokomotywy”.
Oczywiście e-paragony nie będą narzędziem, które samo z siebie naprawi nasz kraj czy zmieni w krótkim okresie wiedzę społeczeństwa na temat podatków i ekonomii. Mają jednak potencjał, aby powoli, ale systematycznie ekonomiczne postawy i świadomość wspierać. W sumie może to dlatego ciągle jeszcze nie działają?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu