Felietony

Inne przeglądarki coraz bardziej przypominają Google Chrome

Mateusz Budzeń
Inne przeglądarki coraz bardziej przypominają Google Chrome
Reklama

Jeszcze dwa lata temu przeglądarki internetowe mocno się od siebie różniły. Ogromny sukces Google Chrome spowodował, że inne firmy zaczęły upodabniać ...

Jeszcze dwa lata temu przeglądarki internetowe mocno się od siebie różniły. Ogromny sukces Google Chrome spowodował, że inne firmy zaczęły upodabniać własne produkty do tego stworzonego przez Google.

Reklama

Dla wielu osób komputer nie podłączony do globalnej sieci jest urządzeniem niemal bezużytecznym. Większość użytkowników tuż po uruchomieniu się systemu operacyjnego włącza Google Chrome, Firefoxa, Opere czy Internet Explorera. Korzystamy z coraz większej ilości usług dostępnych online, a Windows, OS X lub jakaś dystrybucja Linuksa staje się tylko platformą, na której działa nasza ulubiona przeglądarka internetowa. Rola tego programu jest coraz większa. W związku z tym firmy starają się zrobić wszystko, abyśmy korzystali z ich produktu. Z pewnością ostatnie lata należą do Google Chrome, w ciągu niedługiego okresu ta przeglądarka zdobyła dużą część rynku. Mozilla oraz Opera Software nie chcąc odpaść z wyścigu postanowiły znacząco odmienić swoje podejście do rynku.

Czy warto podążać za Google Chrome?

Przeglądarka od Google została wydana w 2008 roku i szybko zdobyła zwolenników. Wśród najczęściej wymienianych zalet mogliśmy znaleźć szybkość działania oraz intuicyjny, minimalistyczny interfejs. Jednak dużo osób nie wróżyło jej sukcesu. Na rynku był już Firefox, Opera oraz IE, a gdzie miejsce do jeszcze jednego programu? Liczba użytkowników Chrome szybko rosła, w wielu rankingach produkt Google wyprzedził konkurencję.


Inne firmy zauważyły, że mają teraz naprawdę silnego przeciwnika i jeśli szybko czegoś nie zmienią to stracą nawet wiernych fanów. Mozilla na wzór Google Chrome postanowiła przyspieszyć cykl wydawniczy, zapoczątkowała to piąta wersja ognistego liska. Obecnie numerek Firefoxa jest inkrementowany co około 6 tygodni. Natomiast wraz z wprowadzeniem stabilnej wersji 29-tej dostaliśmy nowy odświeżony interfejs, Australis. Łatwo można zauważyć co było inspiracją dla twórców. Produkt Mozilli przypomina teraz Google Chrome.

Opera nie radziła sobie zbyt dobrze nawet przed wydaniem przeglądarki internetowej od Google. Jednak te kilka procent użytkowników nie widziało lepszego produktu, niż ten stworzony przez norweską firmę. Możliwości oferowane przez Operę były ogromne, mogliśmy skorzystać z wbudowanego klienta poczty, pobierać pliki torrent bez instalacji odpowiedniego programu oraz włączyć trybu turbo, który przyśpieszał ładowanie stron. Niestety w 2013 roku producent zdecydował się obrać zupełnie inną drogę.


Silnik Presto został zastąpiony Blinkiem, wycięto wiele elementów, a osoby korzystające z poprzednich wersji tego programu nazwali go Chrome Operą. Wraz z wprowadzeniem tych nowości, zmianie uległ cykl wydawniczy. Od teraz numerek zwiększał się o 1 znacznie szybciej. Sporo wiernych fanów zostało przy edycji 12 lub porzuciło tą przeglądarkę internetową. Nowa Opera działa naprawdę szybko, w pewnym sensie przypomina pierwsze wersje Google Chorme, ale przez to jej możliwości są niewielkie.

Czy szybszy cykl wydawniczy, interfejs Australis oraz silnik Blink to przepis na sukces?

Obecne najpopularniejsze przeglądarki pod wieloma względami zbliżyły się do Google Chrome. Wyjątkiem jest tutaj Internet Explorer, który nadal podąża własną ścieżką. Opera upodobniając się do produktu Google nie zyskała zbyt dobrej opinii, chyba jedyną wymienianą zaletą jest lekkość i szybkość działania. Jednak nie tego oczekiwali użytkownicy tego programu. Zmiany wprowadzone wraz z Firefoxem 29-tym zostały przyjęte znacznie lepiej. Zmieniony został interfejs, ale silnik pozostał ten sam, nadal Mozilla tworzy własny produkt nie kopiując bezmyślnie rozwiązań konkurencji. Oczywiście jest spore grono osób, które narzekają na Australis. Chociaż znaczna część użytkowników zauważyła, że teraz ognisty lisek działa znacznie sprawniej.

Rynek przeglądarek zmienia się bardzo dynamicznie. Za przykład może posłużyć Google Chrome, który w ciągu czterech lat w wielu krajach stał się popularniejszy od Firefoxa i Opery. W świecie nowych technologii zastój i brak pomysłów na dalszy rozwój jest srogo karany, więc producenci muszą podejmować szybkie i zdecydowane decyzje, które początkowo mogą spotkać się z negatywną opinią użytkowników.


Firmy Mozilla oraz Opera Software postanowiły skopiować w mniejszym lub większym stopniu pewne rozwiązania z Google Chrome. Czy słusznie? Tego dowiemy się za jakiś czas. Według mnie szanse tych przeglądarek internetowych są wysokie, ponieważ produkt Google ostatnio ma problemy z wydajnością i chyba twórcy zapomnieli za co użytkownicy pokochali ich produkt.

Nie chciałbym by na rynku dostępne były trzy niemal nie różniące się od siebie wersje Google Chrome. Nie można bez żadnego zastanowienia kopiować elementów znanych z konkurencyjnych produktów. Przecież po co miałbym zmieniać mój obecny program jak inny praktycznie niczym się nie różni?

Grafika: [1], [2], [3], [3]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama