Polska

Ponoć informatyka ma znikać ze szkół. Ja po niej nie będę płakał

Maciej Sikorski
Ponoć informatyka ma znikać ze szkół. Ja po niej nie będę płakał
Reklama

Piątkowy poranek przyniósł m.in. informację, iż ze szkół zniknie (prawie) informatyka. Ma być bardzo okrojona, podobnie będzie z przedmiotami przyrodniczymi. Na więcej godzin mogą natomiast liczyć nauczyciele historii. Krótko po wypłynięciu tych rewelacji, rozmawiałem na ten temat z Konradem, wnioski były takie, że źle się dzieje. Ale potem przyszedł weekend, człowiek zastanowił się nad tym wszystkim przy sobotniej kawie i doszedłem do wniosku, że wiele się nie zmieni...

Informatyka to przedmiot, któremu powinno się poświęcać sporo uwagi - przecież żyjemy w świecie opanowywanym przez nowe technologie: z Internetu korzystają miliardy ludzi, przybywa robotów, mówi się o wszechwładnej sztucznej inteligencji, o życiu w cyfrze. I gdy wiele narodów ucieka do przodu, my chcemy wykonać krok w tył. Bo tak trzeba przecież podsumować planowane zmiany:

Reklama

Minister Zalewska rozwodzi się nad tym, że tworzy szkołę na miarę XXI wieku. Ale w jej planach tego nie widać. Skrajny przykład to informatyka. W liceach będzie tylko jedna godzina tygodniowo w pierwszej klasie. A potem zero![źródło]

Klops. Mamy tak dobrych programistów, chwalą nas na świecie, a teraz ktoś wpadł na pomysł, by to wszystko zniszczyć. Tak to wygląda? No nie. Klasy, w których uczą się przyszli specjalisci z dziedziny informatyki (szeroko pojętej), nadal będą się jej uczyć. Sprawa dotyczy raczej przykładów podobnych do mojego: człowiek z klasy humanistycznej, który w liceum miał chyba informatykę w pierwszej i drugiej klasie. Po godzinie. W gimnazjum prawdopodobnie godzina tygodniowo przez trzy lata. Po zmianach faktycznie może być tego jeszcze mniej. Ale czy coś bym stracił, gdyby wyglądało to tak, jak prezentowało się za moich czasów, te 10-15 lat temu? Raczej nie.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: informatyka w polskiej szkole to mizeria. Nie twierdzę, że wszędzie, ale znajdziemy pewnie wiele szkół, gdzie tego przedmioty nadal uczą osoby słabo znające temat. To nauczyciele innych przedmiotów, którzy w ten sposób dobijają do pełnego etatu. Ja trafiałem głównie na ludzi, którzy wcześniej lub w tym samym czasie uczyli techniki. I czasem skutkowało to sytuacjami, które wspominam do dzisiaj. Z uśmiechem na twarzy. Podejrzewam, że sporo osób przeżyło lekcje tego przedmiotu, na których surfowało się po Sieci (za darmo - to piętnaście lat temu było coś), robiło przez pół roku kartkę świąteczną, grało w Diablo z kolegami, robiło przez drugie pół roku prezentację, którą na dobrą sprawę ogarniało się na ostatnich zajęciach. Uczniowie zadowoleni, nauczyciel w sumie też.

Po czym tu płakać? Naprawdę nasz kraj ucierpi, gdy dzieci stracą takie lekcje? Może będzie mniej opowieści o tym, jak to nauczyciel informatyki skompromitował się, bo chciał przegrać płytę wsadzając dwa krążki do jednego napędu optycznego. I naprawdę nie twierdzę, że tak jest w każdej szkole, pewnie są też specjalisci, nauczyciele z pomysłem i chęciami, którzy nawet podczas tej jednej godziny w tygodniu potrafią nauczyć czegoś sensownego, zaszczepić w ludziach (zwłaszcza tych mniej zainteresowanych) pasję, która potem przerodzi się np. w zawód. Ale jaki odsetek całości oni stanowią?

Ktoś może przypomnieć, że przecież to ja pisałem kiedyś, że w polskich szkołach obowiązkowo powinno się uczyć programowania. Od początku edukacji. A teraz nie przeszkadza mi likwidacja lekcji informatyki? A przy najmniej ostre jej cięcie? Ano nie przeszkadza i nie widzę w tym sprzeczności. Bo tego programowania powinni uczyć specjalisci, a nie ludzie z przypadku. Tyle, że to wymaga opracowania systemu, przygotowywania go przez kilka lat, wdrożenia. Na to potrzebne są spore środki. Może wielu ludzi to zirytuje, ale wolałbym, żeby miliardy pakowane dzisiaj w program 500+ poszły właśnie na naukę programowania, szkolenia z zakresu nowych technologii. Fachowe, prowadzone przez specjalistów, których praca może sporo kosztować. Warto jednak zapłacić, bo to powinno przynieść efekty. Lepsze niż obecna lekcja informatyki. Lepsze niż zastąpienie słabej informatyki dodatkowymi lekcjami historii. Historii, której jestem wielkim fanem i miłośnikiem.

Czy zmiany idą w dobrym kierunku? Nie zanosi się na to. Ale czy trwanie przy starych rozwiązaniach byłoby lepsze? Raczej nie. Sytuacja nie ulegnie zatem pogorszeniu. Mówimy o status quo.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama