Motoryzacja

Elektryczny pościg. IndyCar wierzy w hybrydy jako magnes na widzów

Albert Lewandowski
Elektryczny pościg. IndyCar wierzy w hybrydy jako magnes na widzów
15

Sporty samochodowe przeżywają teraz prawdziwy rozkwit oraz rewolucję. Przede wszystkim chodzi tu o przechodzenie na napędy hybrydowe oraz pojawianie się serii, w których dostępne są jedynie pojazdy elektryczne. Okazuje się, że nawet za Oceanem uznali, że to świetny pomysł, aby pójśc z duchem czasu.

Gdzie będzie magnes na widzów?

Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie sporo dyscyplin sportowych musiało dostosować się do zmian wymagań pośród odbiorców i zaoferować bardziej angażującą oraz ciekawszą rozrywkę. Samo IndyCar to najpopularniejsza i najbardziej rozpoznawalna seria open-wheel w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Ostatnie lata upłynęły dla nich pod znakiem próby znalezienia odpowiednich składników dla zwiększenia atrakcyjności zmagań. Niestety, nie do końca to się udało, a kwintesencją tego było przejście na znacznie bardziej zaawansowane rozwiązania aerodynamiczne w 2015 roku, z których wycofano się już 2017. Niewątpliwie powrót do prostszych konstrukcyjnie bolidów był odpowiednim krokiem. Warto w tym miejscu dodać, że w 2020 w serii wszystkie auta zyskają szybę z przodu, która będzie miała chronić kierowców przed ewentualnymi zagrożeniami.

Od 2022 roku z kolei IndyCar przejdzie na napęd hybrydowy. W ten sposób będziemy mogli oglądać zmagania kierowców w bolidach o mocy przekraczającej 900 koni mechanicznych. Dla porównania aktualnie mamy silniki o mocy wynoszącej między 500, a 700 koni w zależności od zastosowanej konfiguracji. Niewątpliwie przyniesie to oczekiwaną poprawę osiągów, co powinno przełożyć się na poprawę widowiska. Jak jednak będzie wyglądał dokładniej ich napęd hybrydowy?

Osoby odpowiedzialne za IndyCar jeszcze nie podzieliły się z nami dokładnymi informacjami na ten temat, ale wiemy już, czego mniej więcej możemy się spodziewać. Hybrydowe bolidy będą opierały się o silnik benzynowy od Chevroleta lub Hondy, a zostanie on uzupełniony przez silnik elektryczny, który będzie wykorzystywał energię odzyskaną z hamowania. Zapowiada się zatem rozwiązanie zbliżone do KERS, które zadebiutowało w F1 już w 2009 roku.

Przeczytaj również: Extreme E - elektryki w terenie.

Szybkie sporty w wymagających czasach

Obecnie wszyscy producenci samochodów kładą nacisk na bardziej efektywne, oszczędne, ekologiczne technologie. Za tym wszystkim muszą podążać również różne dyscypliny. Wśród nich możemy obecnie wskazać F1 czy World Endurance Championship, które skutecznie wspierają hybrydy i pokazują, że da się wszystko połączyć w spójną całość. Nic dziwnego, że teraz nawet Indycar planuje iść tą samą drogą.

Sprawdź też:Zawody autonomicznych samochodów od twórców Formuły E.

W tym wszystkim nie sposób pominąć serii wyścigowych, które już teraz opierają się tylko o elektryczne pojazdy. Wśród nich możemy wspomnieć o Formule E, i-Pace Trophy z samymi elektrycznymi Jaguarami i-Pace czy e-cup z elektrycznymi Smartami Fortwo, a liczba takich zawodów cały czas rośnie. Na pewno w tym wszystkim ważne jest to, jak wyglądają same zmagania. Rodzaj napędu odkrywa znacznie mniejszą rolę, choć nie da się ukryć, że w przypadku elektrycznych zmagań trudno zadbać o odpowiednią akustykę. Mimo wszystko pod tym względem bolidy ze spalinowymi napędami nie mają sobie równych.

Źródło: The Verge

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu