Felietony

Za drogo, za tanio, w sam raz? Wycena gier jest trudna, szczególnie tych starych

Kamil Świtalski
Za drogo, za tanio, w sam raz? Wycena gier jest trudna, szczególnie tych starych

Pełna cena, a może nie? A jeśli wydanie cyfrowe to do którego progu finansowego pasuje? Właściwie to bez różnicy, bo dla graczy i tak często będzie za drogo. Ale ile powinna kosztować w końcu ta gra wideo?

Ceny gier wideo potrafią porazić — i nie mówię tu o żadnych edycjach limitowanych, a najzwyklejszych, premierowych, tytułach. Nowości wycenione na 250 złotych w przypadku konsolowych wydań to już standard. Oczywiście są sklepy, w których można nabyć je nieznacznie taniej. A po kilku tygodniach gdy pierwsze kopie trafiają na wtórny — zaczyna się wojna cenowa, na której korzystamy my — gracze.

Koszty produkcji takich tytułów AAA liczone są w dziesiątkach milionów dolarów. Pracują przy nich kilkudziesięcio-, a nawet kilkuset osobowe zespoły rozsiane po całym świecie. I nie robią tego przez tydzień czy dwa — robią to długimi miesiącami, nierzadko pracując po godzinach. Nikogo raczej nie dziwi to, że koszta produkcji nie tylko muszą się zwrócić, ale wydawcy też chcieliby na tym procesie zarobić. Stąd sztywne kwoty premierowe nie są niczym specjalnie zadziwiającym i mimo że z kolejnymi generacjami niebezpiecznie pną się w górę — przeszliśmy z nimi do porządku dziennego.

Nieco taniej można nabyć cyfrowe "mniejsze" gry — bo te "duże" kosztują więcej niż w pudełkach. Takie, które nabyć można wyłącznie w wirtualnej wersji. Tam obowiązują już zupełnie inne ceny. No ale dobrze, wielokrotnie dopominamy się klasyków, lubimy wracać do tego co znane i lubiane. Ale czy jesteśmy w stanie obecnie zapłacić więcej, albo przynajmniej tyle samo, co za nową grę?

Podczas porannej prasówki trafiłem na artykuł Chrisa Kohlera zatytułowany "Just Because A Game Is Old Doesn't Mean It Must Be Cheap". Nie powiem abym zgodził się ze wszystkimi zwartymi tam tezami, choć wpis skłonił mnie do refleksji. I zapytałem kilkoro zaprzyjaźnionych graczy, czy byliby w stanie zapłacić około 200 złotych za bardzo dobrą, ale mającą na karku kilkanaście już lat, produkcji. Każda z odpowiedzi sprowadzała się do tego, że... właściwie to nie. I jeżeli nie mogliby sięgnąć po oryginalne wydanie, to po prostu czekaliby na solidną promocję — jako przykład niemal od razu podali mi Bomberman R, który był jednym z tytułów premierowych Nintendo Switch. Zresztą wspomniany artykuł również związany jest z grą na najświeższe urządzenie firmy.

Ja tutaj jestem przypadkiem kompletnie nieszablonowym, bo należę do grona ludzi, którym łatwiej wydać większą sumę na stare gry wideo, niż te najświeższe. Wychodzę po prostu z założenia, że te prawdopodobnie nie stracą na wartości — a już na pewno nie w tak zastraszającym tempie jak premierowe gry, które pół roku po premierze potrafią kosztować niespełna 50% startowej ceny. Ale po raz kolejny jak bumerang powraca pytanie: ile warte są gry wideo? Czy za stare gry można żądać cen takich, jak za najświeższe hity których produkcja jest znacznie droższa? Na takie powroty najczęściej mogą liczyć produkcje naprawdę cieszące się ogromnym uznaniem. Wysokiej jakości, znane i lubiane. No ale nawet jeżeli mowa o starociach, to czy podobnie wycenione powinny być długie RPG, krótsze platformówki i specyficzny gatunek jakim są bijatyki?

Gry to przecież nie tylko grafika i technikalia. To również muzyka, scenariusz, możliwości... no i w przypadku arcade'owych tytułów tzw. replayability. Czasami mniejsze i dużo tańsze tytuły wystarczą nam na dłużej. Albo po prostu będą lepsze od kolejnej blockbusterowej strzelaniny. Zapamiętamy je na dłużej, zaoferują coś nowego.

Wielokrotnie powtarza się, że nie można przeliczać grogodzin — i zgadzam się z tym w stu procentach. Ale im bardziej wnika się w pytanie ile powinna kosztować gra wideo, tym więcej pojawia się pytań. Czy gra na komórkę może kosztować więcej niż dolara? Czy to w porządku by za reedycję klasycznej gry żądać kwotę porównywalną z najświeższymi hitami AAA?

Jedyną, ponadczasową, odpowiedzią  która ciśnie mi się na usta jest wyświechtane "tyle, ile klienci są w stanie zapłacić". No to właśnie — ile jesteście w stanie zapłacić za gry wideo: te nowe i te stare? Macie jakiś próg akceptowalności którego nie przekraczacie?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu