Na pytanie o producenta aut elektrycznych pewnie pojawi się sporo odpowiedzi wskazujących na Teslę, ale trzeba mieć na uwadze, że starzy wyjadacze, koncerny z długą tradycją, coraz bardziej ochoczo zabierają się za ten temat. Dotyczy to firm niemieckich, amerykańskich, francuskich, japońskich czy koreańskich. Hyundai od kilku lat eksperymentuje z pojazdami wykorzystującymi alternatywne paliwa, a wedle zapowiedzi firmy, to dopiero rozgrzewka: na początku przyszłej dekady producent i należąca do niego Kia będą się mogli pochwalić dziesiątkami "zielonych" samochodów. Nie zabraknie wśród nich aut zasilanych wodorem.
Hyundai zapowiada dużo samochodów ekologicznych. Będą elektryki i pojazdy zasilane wodorem
Hyundai nie zamierza zostawać w tyle, nie chce stracić kontaktu z konkurencją. I niekomicznie chodzi tu o walkę z Teslą - koncern musi pilnować poczynań Toyoty czy Volkswagena, a te firmy otwarcie mówią, że będą pakować miliardy dolarów w rozwój nowoczesnej, "zielonej" motoryzacji. Nie dziwi zatem deklaracja, iż do roku 2020 połączona oferta firm Hyundai i Kia będzie liczyć 31 modeli eko. Na tej liście znajdziemy m.in. 8 elektryków oraz dwa auta z ogniwami wodorowymi. I tu pewna ciekawostka, bo jeszcze kilka lat temu producent zapowiadał rozwój biznesu w innym kierunku, nie przewidywano aż tylu samochodów elektrycznych, wyposażonych w akumulator. Następuje zmiana, która może sporo mówić o sytuacji na rynku.
Bo chociaż wodór ma swoje atuty i Hyundai miał już okazję je wykazać w jednym z pojazdów, to rozwiązanie jest obarczone wadami. Z jednej strony kierowca może się cieszyć szybkim, trwającym kilka minut tankowaniem (przypominam, że ładowanie akumulatorów elektryka w zwykłej ładowarce pochłania kilka godzin), ale po prostu brakuje infrastruktury, dzięki której można zdobyć paliwo. I to nie dotyczy jedynie Polski - z tą barierą zmagają się nawet Japonia i Korea, których koncerny tworzą takie auta. Wodór trzeba wyprodukować, przechować, transportować, a te procesy nie są łatwe ani tanie. Co prawda pojawiają się pomysły, by połączyć to rozwiązanie z produkcją energii w ramach OZE, ale to wciąż pieśń przyszłości.
W Korei Południowej ma powstać kilkadziesiąt stacji z wodorem w najbliższych latach, ich liczba wzrośnie z kilkunastu do przeszło stu, lecz wydaje się mało prawdopodobne, by dzięki temu fenomenalnie wzrosła sprzedaż aut z napędem wodorowym. Hyundai będzie jednak walczył: już w przyszłym roku w ofercie pojawi się SUV z ogniwami wodorowymi, zasięg ma wynieść ponad 580 km na jednym tankowaniu. Ciekawe, czy będzie to jedynie eksperyment, intrygujący element oferty, czy też auto nakręci zainteresowanie takimi pojazdami - chociażby na lokalnym podwórku. Sporą rolę może tu odegrać czynnik polityczny, chęć pokazania Japończykom, że Koreańczycy nie są gorsi...
W przyszłym roku w sprzedaży ma się także pojawić elektryczna wersja samochodu Kona. Wedle zapowiedzi, zasięg tego pojazdu wyniesie 390 km. Na początku przyszłej dekady oferta zostanie rozszerzona o sedana z wyższej półki, wchodzącego w skład linii Genesis. Ta maszyna powinna już przejechać na jednym ładowaniu 500 km (to znacznie więcej, niż oferuje Hyundai IONIQ). Kolejny raz widzimy, że nie jest łatwo stworzyć elektryka o satysfakcjonującym zasięgu - firma Elona Muska wciąż ma na tym polu sporą przewagę nad konkurencją i potrwa to jeszcze kilka lat. Należy mieć jednak na uwadze, że nawet budżetowy Model 3 do tanich nie należy i dopiero masowe wejście do tego biznesu "starych wyjadaczy" sprawi, że ceny ekologicznych aut spadną. Pomóc może w tym chociażby ofensywa koncernu Hyundai: przyszła dekada powinna już przynieść solidne elektryki za rozsądne pieniądze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu