Na pytanie o firmy, które pomogły stworzyć smartfonowy biznes, spora część osób wskazałaby pewnie w pierwszym szeregu HTC. Korporacja z Tajwanu działała na tym polu na długo przed premierą iPhone'a i przez jakiś czas odgrywała wielką rolę w mobile. Te czasy jednak minęły, zdaniem niektórych, bezpowrotnie. Gracz nie składa jednak broni i próbuje swoich sił na polu rzeczywistości wirtualnej - produkowane przez niego gogle Vive nie tylko cieszą się sporą popularnością, ale też są uznawane za sprzęt wyprzedzający konkurencję pod względem technologicznym. Wystarczy, by firma przetrwała?
HTC nie jest już firmą, która nieustannie skupia na sobie uwagę mediów, gracz przeniósł się do "dalszych szeregów". Premiery jego sprzętu nie wywołują takich emocji, jak pokazy nowego sprzętu Samsunga czy Apple, wyniki kwartalne nie powalają wzrostami, branża nie zastanawia się, czym zaskoczy nas producent. Dlatego z zaintrygowaniem przyjrzałem się doniesieniom o możliwej sprzedaży biznesu. Jeśli nie w całości, to przynajmniej oddziału zajmującego się VR. Korporacja plotek nie komentuje, więc od niej wiele się nie wyciągnie. Ale czy pogłoski o ewentualnym przejęciu tajwańskiego producenta należy traktować poważnie?
Osoby, które od razu napiszą, że to niemożliwe, powinny pamiętać, iż podobne głosy pojawiały się, gdy spekulowano czy Nokia pozbędzie się oddziału komórkowego, a Motorola trafi w obce ręce - obie legendy sektora mobilnego po prostu go opuściły. Przynajmniej w zakresie tworzenia smartfonów. Podobny los spotkał innego znanego gracza, firmę BlackBerry. Dlatego nie napiszę, że sprzedaż nie wchodzi w grę. Zwłaszcza teraz, gdy kapitalizacja korporacji mocno spadła i duże podmioty nie miałyby większego problemu, by położyć na stole odpowiednia sumę - za niektóre startupy trzeba dzisiaj zapłacić więcej...
Pojawia się jednak pytanie: kto i po co miałby kupować HTC? Microsoft i Google miały już przygody z takimi przejęciami, Apple odpada, Samsung radzi sobie świetnie sam, dla wielu firm to albo niepotrzebny wydatek albo zapowiedź problemów. Wszak przejęliby gracza, który m.in. tworzy własne smartfony, produkuje je dla innych, działa na rynku rzeczywistości wirtualnej - co z tym wszystkim zrobić? I czy można sprawić, by ludzie wrócili do tej marki? To pewnie wymagałoby wielkich nakładów finansowych i nie jest pewne, że przyniosłoby wymierne efekty. Przecież firma próbowała już różnych rzeczy i jakoś na tym nie zyskała: kiedyś kontrolowała znaczną część rynku smartfonów, dzisiaj stanowi jego margines, z którego trudno będzie się wydostać. Kłopot leży w samej firmie, ale też poza nią.
Z jednej strony, HTC jest ofiarą własnych decyzji. Ta firma często zmieniała strategię, nie mogła się zdecydować, w którym kierunku podążać. Próbowano się skupić na modelach z wyższej półki, potem szukano miejsca w niższych segmentach, by wrócić do walki o klientów szukajaccyh topowych modeli. Korporacja nie potrafi przy tym przekonać, że to właśnie ona zasługuje na uwagę. HTC U11 jest świetnym sprzętem? Nawet jeśli, to klienci wzruszają ramionami i spoglądają w stronę Apple i Samsunga, które zdominowały ranking najpopularniejszych smartfonów. Albo w stronę świeżej chińskiej konkurencji. I tu uwidacznia się drugi problem: konkurencja jest bardzo silna i nie pozostawia wielkiego pola manewru. HTC może czarować, lecz na niewiele się to zda.
Przyjmijmy zatem, że pod młotek nie pójdzie cała firma, lecz jej część - w pogłoskach zwraca się uwagę na oddział tworzący gogle HTC Vive. Gdyby firma sprzedała ten biznes, to... miałaby wielki problem. Bo co by jej zostało? Wspomniane przed momentem smartfony? Zlecenia typu Pixel, gdy uśmiechnie się szczęście? Decydenci słusznie wywnioskowali, że potrzebny jest nowy silnik i moglibyśmy mówić o niespodziance, gdyby teraz pozbyli się tego segmentu. Chyba, że opcji nie ma zbyt wiele i ten ruch jest konieczny - wszak w poprzednich latach korporacja wyprzedawała już majątek, by przetrwać.
Zastanawia przy tym, jakie są oczekiwania HTC wobec rynku rzeczywistości wirtualnej? Korporacja ma nadzieję, że to pozwoli jej wrócić na szczyt? Pisałem ostatnio, że rynek wearables nie jest takim hitem, jak prognozowano, dotyczy to także gogli. Klienci indywidualni nie ruszą masowo do sklepów, nadzieje wypada pokładać w biznesie: można wymienić sporo zastosowań firmowych dla tego sprzętu. Pytanie, czy taki scenariusz się ziści...? Obecne wyniki sprzedaży urządzeń tego typu nie są w stanie ciągnąć tajwańskiej korporacji. Zwłaszcza przez kilka lat. To byłby marazm i trwanie w sytuacji, która jest po prostu szkodliwa. Nie dziwi, że HTC sonduje rynek i rozważa różne rozwiązania. O ile oczywiście doniesienia na ten temat są prawdziwe.
To wszystko składa się na obraz, który nie może napawa optymizmem akcjonariuszy firmy i jej zagorzałych fanów. Nawet, jeśli przyjmiemy, że firma nie trafi w obce ręce, że nie będzie się dalej kurczyć i rozdrabniać, to trudno sobie wyobrazić, by nagle miała odzyskiwać wigor i dawną pozycję w branży. Chciałbym się oczywiście mylić - nagły zwrot akcji zawsze mile widziany...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu