Rozgłos można zdobyć na różne sposoby – wiele osób twierdzi, że to, jak o tobie mówią jest kwestią drugorzędną – ważne, by mówili i należy robić wszys...
Rozgłos można zdobyć na różne sposoby – wiele osób twierdzi, że to, jak o tobie mówią jest kwestią drugorzędną – ważne, by mówili i należy robić wszystko, żeby znaleźć się na językach. Po ostatnim weekendzie dochodzę do wniosku, iż taktykę tę zaczyna chyba stosować HTC. W mediach od dawna wspomina się o modelu M7, który ma być pogromcą konkurencji (wunderwaffe z Androidem na pokładzie), ale to trochę zbyt mało, jak na możliwości i potrzeby tak dużej firmy. Atmosferę podgrzano więc urządzeniem HTC Mini, czyli… No właśnie, co to właściwie jest?
Branża mobilna przyniosła nam już wiele oryginalnych (a nierzadko po prostu śmiesznych) rozwiązań. Czasem są to projekty/produkty wielkich korporacji, innym razem pomysły startupów, które chcą zbić fortunę na niecodziennym pomyśle. O sprzęt Mini podejrzewałbym bardziej tych ostatnich, niż producenta, który jeszcze niedawno uchodził za jednego z najważniejszych graczy w sektorze smartfonów (nadal jest zresztą w czołówce, ale wyraźnie stracił na sile przebicia oraz innowacyjności).
Jakiś czas temu HTC wypuściło na rynek swój smartfon z 5-calowym ekranem Full HD. W różnych krajach doczekał się on różnych nazw, a do Chin trafił jako model Butterfly. I to właśnie do tej słuchawki tajwański producent dodaje teraz urządzenie Mini, które (w wielkim skrócie) jest pilotem do smartfonu. Brzmi to oczywiście dość enigmatycznie, a nawet niedorzecznie (po co mi pilot do telefonu?), ale azjatycka firma przekonuje, że zastosowań dla ich pomysłu można wymienić przynajmniej kilka.
Mini komunikuje się ze smartfonem za pomocą technologii Bluetooth oraz NFC. Z pomocą tego produktu można dzwonić, wysyłać wiadomości tekstowe, sprawdzać kalendarz, sterować odtwarzaczem multimedialnym czy kamerą w słuchawce. Czyli korzystać z możliwości swojego telefonu bez konieczności wyciągania go z torebki/plecaka/kieszeni. Ma to zapewnić użytkownikom wygodę (Mini nie zajmuje dużo miejsca i można go schować praktycznie wszędzie), a także zagwarantować smartfonowi dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu (część czynności wykonuje się przecież na prostym pilocie). Brzmi logicznie? Nie do końca.
Osoba, która kupuje 5-calowy smartfon zapewne zdaje sobie sprawę z tego, jakie są jego wady i zalety. Decyduje się jednak na taki sprzęt, ponieważ dostrzega więcej "plusów dodatnich". Jeżeli ktoś często i namiętnie konsumuje treści multimedialne, to smartfon z dużym wyświetlaczem jest dla niego sprzętem idealnym (w takim wypadku pilot można chyba uznać za zbędny). Jeżeli tak nie jest i właściciel smartofnu z dużym wyświetlaczem decyduje się na wspomniany dodatek, to powinien zadać sobie pytanie, czy faktycznie potrzebny jest mu tabfon.
Podejrzewam, że Mini znajdzie amatorów i przyjmie się nawet na rynku (po ewentualnym sukcesie w Chinach należy go zapewne wypatrywać także w innych krajach). Wiele osób uzna to rozwiązanie za idealne i przyklaśnie firmie HTC. Osobiście spodziewałem się po tajwańskiej firmie ciekawszych produktów. Z drugiej strony, nie jest wykluczone, że o takim rozwiązaniu myślały też inne firmy i tajwańska korporacja po prostu ubiegła konkurencję. Jeśli w ich ślady pójdą inni producenci, posiadający w swej ofercie tabfony, to trzeba będzie się poważnie zastanowić nad kierunkiem, w jakim zmierza ten rynek.
Źródła zdjęć: pocket-lint.com, gsmarena.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu