W przyszłym tygodniu w rządzie lokalnym Hongkongu głosowane będą przepisy wprowadzające ograniczenia w dystrybucji i wyświetlania filmów. Te będą cenzurowane przez odpowiedni urząd decydujący czy dana produkcja nie będzie zagrażać bezpieczeństwu państwa.
Hongkong nie jest już tym samym miastem, co jeszcze kilka lat temu. Zmieniająca się rzeczywistość jednego z najbardziej zróżnicowanych kulturowo miejsc w Azji może martwić. Chiny coraz bardziej podporządkowują sobie Hongkong — tym razem uderzając w rynek filmowy. Już wkrótce w regionie obowiązywać będzie cenzura zakazująca wyświetlania „niewygodnych” filmów.
O tym, że chińskie władze planują wprowadzić ten rodzaj cenzury w Hongkongu, mówiło się już kilka miesięcy temu. W czerwcu pojawiły się pierwsze informacje o ograniczeniu publicznego wyświetlania filmów, które nie spełniają chińskich standardów i nie otrzymały zgody Urzędu ds. Cenzury Filmowej (Film Censorship Authority — FCA).
3 lata więzienia i kara finansowa. Cenzura w Hongkongu bierze się za filmy
Dziś dowiadujemy się o karach, jakie mogą spotkać osoby wyświetlające filmy „stojące w sprzeczności z interesem bezpieczeństwa narodowego”. Mowa tu m.in. o karze pozbawienia wolności do lat 3 i grzywnie sięgającej miliona dolarów hongkońskich (ok. 500 tys. zł). Proponowane zmiany mają być głosowane przez Radę Legislacyjną Hongkongu w przyszłym tygodniu. Nowe przepisy nie będą obowiazywać wyłącznie nowych filmów, które będzie wyświetlano w przyszłości. Narzędzia pozwolą cenzorom na ograniczanie wyświetlania i dystrubucji tych już dostępnych na rynku. Dotyczy to zarówno produkcji zagranicznych jak i lokalnych. Jeśli te nie będą spełniać wymagań cenzury, zostaną zakazane, a publiczne ich wyświetlanie — karane.
To kolejny krok w ograniczaniu wolności i autonomiczności miasta, które od kilku lat mierzy się z protestami przeciwko działaniom chińskich władz wymuszających na Hongkongu wprowadzanie rygorystycznych przepisów bezpieczeństwa państwowego. Czy nowe prawo wejdzie w życie? Przekonamy się za kilkanaście dni. Można jednak podejrzewać, że tak — tym bardziej, że wprowadzone niedawno zmiany w przepisach wyborczych skutecznie ograniczają rolę opozycji w zarządzaniu miastem.
Źródło: The Standard
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu