Internet

Kradzione grafiki jako NFT? Było. Teraz problem mają też muzycy

Kamil Świtalski
Kradzione grafiki jako NFT? Było. Teraz problem mają też muzycy
Reklama

Jedni w NFT upatrują wielkich przekrętów, inni rewolucji. Niestety - po fali okradanych grafików i ilustratorów, teraz poszkodowani czują się muzycy.

Jestem jednym z tych, którzy podchodzą z ogromną rezerwą do NFT — i to nie tylko tych w grach. Jako że od dłuższego czasu śledzę sporo artystycznych kont w social mediach, jak na dłoni widzę rozłam między tymi którzy ideę sprzedawania w ten sposób swoich prac traktują jako sporą szansę (i z ogromną ekscytacją informują o tym, że właśnie pracują nad nowymi treściami), jak i ofiarami kradzieży — których jest coraz więcej. Bo może i idee były szczytne, ale fakty są takie, że wielu artystów których prace sprzedają jako NFT zostało najzwyczajniej okradzionych. Niczego nie udostępniali, niczego nie wystawiali na sprzedaż. Ktoś przywłaszczył sobie ich JPG i usiłuje na nich zarobić.

Reklama

Ale okazuje się, że choć to o obrazkach jest najgłośniej — to nie tylko graficy padają ofiarą takich kradzieży. Problem dotyka również muzyków. Choć - jak można się było spodziewać - osoby odpowiedzialne za całe zamieszanie twierdzą, że nie ma powodów do niepokoju.

Zaczęli oferować utwory różnych artystów w formie NFT, właścicielom obiecując fajne bonusy

O HitPiece, serwisie który oferował muzyczne NFT zrobiło się głośno głównie za sprawą mediów społecznościowych. Artyści którzy odkryli że roi się tam od ich piosenek byli wściekli, że ktokolwiek wpadł na tak kuriozalny pomysł, by bez ich jakiejkolwiek zgody  oferowano ich utwory. Użytkownicy platformy mieli móc kupować (?) piosenki, które odtwarzane przez innych miały pozwalać im zdobywać dodatkowe korzyści — jak chociażby możliwość spotkania z artystami. Idea może i świetna, jest tylko jeden solidny problem: twórcy platformy trochę się zapędzili. Nie mieli bowiem żadnych praw, by dystrybuować w ten sposób przynajmniej część tamtejszych bibliotek.

Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że wśród artystów których utwory się tam znalazły byli też tacy, którzy od dawna otwarcie i dosadnie krytykują NFT — jak np. Brian Eno. Ale sam fakt, że taka niepozorna strona miała oferować treści od najpopularniejszych artystów światowych powinno było zapalać lampkę ostrzegawczą (w tamtejszej bibliotece znalazła się m.in. grupa BTS czy Britney Spears). Kiedy jednak wieści o tych nadużyciach dotarły do artystów — ci zaczęli robić co tylko w ich mocy, by zdjąć je ze strony. I najwyraźniej się udało, a właściwie udało się... niemalże całkowicie zdjąć stronę. Bo choć domena wciąż działa, to zamiast bogatych katalogów NFT do zakupu, widnieje tylko taka biedna strona główna. I nic poza nią.

Co ciekawe, po tym jak o HitPiece i potencjalnych nadużyciach zrobiło się głośno, obsługa serwisu zaczęła się tłumaczyć artystom. Ci, rzekomo, mieli coś źle zrozumieć. Ich muzyka nie została ani sprzedana, ani streamowana, ani licytowana.

Zakładam zatem, że doszło do nieporozumienia i to nie jest tak, że były jakiekolwiek nadużycia. Po prostu wszyscy poszkodowani w sprawie muzyki, podobnie jak wszyscy którym z NFT nie po drodze, nie zrozumieli o co chodzi ;-).

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama