Świat

Największego szpiega mają przy sobie. Kontrowersyjny projekt śledzenia telefonów w imię... dobra transportu

Kamil Świtalski
Największego szpiega mają przy sobie. Kontrowersyjny projekt śledzenia telefonów w imię... dobra transportu
Reklama

W Hiszpanii rozpoczął się projekt, który przez kilka dni będzie śledził użytkowników telefonów by wiedzieć gdzie są i jak się przemieszczają. Wszystko to w imię dobra transportu!

Czytając o nowoczesnych systemach śledzących użytkowników, potrafiących z tłumie rozpoznawać twarze, a nawet identyfikować ludzi po ich chodzie — mamy prawo być zaniepokojeni. Takie narzędzia w rękach nieodpowiednich ludzi mogą okazać się wyjątkowo niebezpieczne. Ale przy tej całej panice zapominamy o jednej, jakże istotnej, rzeczy. Wielu z nas największych szpiegów nosi zawsze przy sobie — i to całkowicie dobrowolnie. Mam tu na myśli, rzecz jasna, smartfony, z którymi rozstajemy się coraz rzadziej. Jak poważny to problem właśnie uświadamiają sobie obywatele Hiszpanii, gdzie przez kilka dni rząd śledził ich urządzenia by... w przyszłości polepszyć usługi transportowe.

Reklama


Cały ten projekt trwać będzie osiem dni i — jak obiecują organizatorzy — jest zupełnie anonimowy. Jego twórcy nie byli zainteresowani imiennymi danymi poszczególnych użytkowników, a wszystkich — by powiedzieć wiedzieć, np. ile osób bywa na ulicy we wskazanych godzinach. O sprawie zrobiło się głośno, ale to nic nie zmienia. W dniach 18-21 listopada, 24 listopada, w Boże Narodzenie, a także w przyszłym roku: 20. lipca i 15. sierpnia dane były (i bedą) gromadzone. A w projekcie wzięli udział najwięksi hiszpańscy operatorzy sieci komórkowych: Movistar, Vodafone i Orange. To z ich usług korzysta blisko 80% mieszkańców kraju. Operatorzy twierdzą, że dołączając do projektu The National Statistics Institute nie łamią prawa. Nastroje wśród śledzonych nie należą jednak do najlepszych — a naturalne porównania do Big Brothera są tam na porządku dziennym. Jak radzą sobie z tematem? Przechodząc na ten czas w tryb samolotowy, rzecz jasna!

Na potrzeby projektu podzielono Hiszpanię na 3200 części, z których każda zawiera ponad 5000 ludzi. Śledzenie obejmie informacje na temat tego, jak wiele smartfonów jest tam podczas dnia. Najpierw dane z urządzeń będą analizowane w trybie nocnym (od północy, do szóstej rano) — to ma podpowiedzieć gdzie ich właściciele mieszkają. Dane zgromadzone między 9 rano, a szóstą popołudniu odpowiedzą na pytanie: gdzie żyją i chodzą  w ciągu dnia. Wyniki odpowiedzą na cały zestaw pytań związanych z najczęściej wybieranymi drogami, tym gdzie Hiszpanie najchętniej udają się na wakacje czy... jak wielu użytkowników mieszka lub studiuje daleko od domu. Każdy z operatorów będzie mógł liczyć na 500 tys. euro za dostęp do tych danych.


Jak można się było tego spodziewać: obywatele Hiszpanii są wściekli i komentując sprawę w sieci, nie stronią od mocnych słów i jawnym mówieniu o tym, że są śledzeni. Twierdzą że jeśli rząd chce informacji, powinien o nie poprosić, a nie ukraść w sposób, który nie jest przez nich mile widziany. W lokalnych mediach sporo mówi się jak uniknąć śledzenia. Mnie bardziej intryguje to, ilu użytkowników zda sobie sprawę z tego, że tak naprawdę największego szpiega mają zawzsze przy sobie — i w gruncie rzeczy nie bardzo różni się w wielu przypadkach od wszczepionego pod skórę czipu ;-).

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama