Felietony

Henry Cavill będzie świetnym Wiedźminem. Albo i nie. Sam już nie wiem

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

72

Henry Cavill, filmowy Superman, został wybrany do roli Geralta w serialu Wiedźmin, który pojawi się w serwisie Netflix. Zarówno zagraniczny, jak i polski internet oszalał - ze szczęścia lub ze smutku. Głównie ten polski oczywiście - a ja tak skrajnych opinii na jakiś temat nie widziałem już dawno.

Henry Cavill będzie Geraltem

To była wczoraj bomba newsowa, przez którą internet rozpalił się do czerwoności. Henry Cavill będzie serialowym Wiedźminem. Ten sam Henry Cavill, który świetnie wcielił się w rolę Człowieka ze Stali - zarówno w swoim własnym filmie, jak i chłodno przyjętym przez krytyków oraz widzów Batman v Superman: Świt sprawiedliwości. 35-letni brytyjski aktor filmowy i telewizyjny, o którym niedawno było głośno w związku z występem w najnowszym Mission Impossible oraz wąsami, które w związku z dogrywkami do Ligi Sprawiedliwości stały się niemałym problemem.

Niektórzy spodziewali się wczorajszej oficjalnej wiadomości, bo plotki o Cavillu grającym serialowego Geralta pojawiły się już wcześniej w sieci. Szczerze? Kompletnie w nie nie wierzyłem, szczególnie, że od dawna fani przygód Geralta z Rivii widzieli w tej roli raczej takich aktorów, jak Josh Holloway, Mads Mikkelsen czy Viggo Mortensen. Typów było sporo i nietrudno zauważyć, że celowano w konkretne gwiazdy patrząc głównie na ich wygląd. Sytuacja podobna jak w przypadku filmowego Ghost in the Shell, kiedy to ujawniono, że Scarlett Johannson wcieli się w rolę kultowej dla wielu bohaterki mangi i anime - Major Motoko Kusanagi. Ba, w pewnych kręgach bojkotowano nawet ten wybór twierdząc, że zdecydowanie lepiej sprawdziłaby się aktorka japońskiego pochodzenia - Rinko Kikuchi.

Czy Ghost in the Shell był dobrym filmem? Niezbyt, choć walorów wizualnych trudno mu odmówić - momentami wyglądał wręcz obłędnie. Czy Johannson sprostała zadaniu? Nie, kompletnie nie czułem, że to prawdziwa Major - a dodam, że pierwszego Ghost in the Shell (chodzi oczywiście o anime) oglądałem niedługo po premierze, jeszcze na kasecie VHS, później seansów było dziesiątki, udało mi się też zaliczyć każdą kolejną animację z tego uniwersum. Więc tak, mogę napisać, że byłem i jestem fanem GiTS. Warto jednak spojrzeć na obsadzenie Johannson w roli Kusanagi pod kątem marketingowym. Bez niej film trafiłby tylko do fanów anime, a oni nie wypełnią sal kinowych, bo co do zasady gardzą filmowymi adaptacjami. Znana i popularna aktorka przyciągnęła natomiast nowych widzów. Moim zdaniem jednak nie był to sukces. Obejrzałem i nie chcę już do tego obrazu wracać, anime natomiast wciąż oglądam regularnie. Już nie na VHS-ie, na płycie DVD, która stoi dumnie na półce obok równie kultowych dla mnie Akira i Ninja Scroll.

Więc tak, dobrze kombinujecie - w obsadzeniu Cavilla w roli Geralta upatruję przede wszystkim aspektu marketingowego, który zainteresuje serialem również osoby, które nie znają prozy Sapkowskiego i wirtualnego Wiedźmina autorstwa naszych rodaków z CDPR. Bo choć wydaje nam się, że to przecież popularny bohater i znany świat, to cały czas mówimy o pewnej niszy, której nie da się postawić obok wielu innych produktów popkultury. Trzeba więc już teraz rozpędzać marketingową machinę - a przy całym szacunku do twórczości i popularności Tomka Bagińskiego, nie sądzę by był w stanie dźwignąć ciężar promocji serialu swoim nazwiskiem. A to przecież ma być rozbudowane, dobrze zrealizowane widowisko, potrzebne są na nie pieniądze i serial nie może przejść bez echa.

Henry Cavill spoko czy nie?

Dawno nie widziałem tak skrajnych opinii na temat aktora w serialu czy filmie. Pod jednym postem pojawiały się zachwyty, pod innym narzekania. Kompletnie się im nie dziwię, bo skoro w twarzy Cavilla fani nie widzą Geralta, to nie zmieni tego nawet tona makijażu i mistrzowska charakteryzacja. Oczywiście mówię tu o fanach opowieści Sapkowskiego i gry, bo postronny użytkownik Netfliksa, który kiedyś słyszał coś tam o Wiedźminie, ma ten temat w nosie - dowiedział się po prostu, że filmowy Superman zagra teraz w serialu i jakimś kolesiu z białymi włosami, który zabija mieczem potwory. Mając natomiast dużą grupę znajomych interesujących się zarówno grami, serialami, jak i powieściami fantasy, nie mogłem wygrzebać się z postów na temat Cavilla. Co ciekawe, te same osoby nigdy wcześniej o tym aktorze nie mówiły, a przecież to młoda gwiazda Hollywood.

To świetny, znaleziony gdzieś w sieci fotomontaż (ktoś od kogoś, potem ktoś od kogoś - niestety nie znam źródła) pokazujący, że ukryty pod zarostem Cavill wygląda w porządku i śmiało może grać Geralta.

Były też śmieszki, szczególnie od bezbłędnego profilu Fakes Forge, który uwielbiam oglądać od lat.

Więc pasuje ten Cavill czy nie? Moim zdaniem wizualnie nie, o jego umiejętności aktorskie jestem natomiast spokojny. Czy widziałbym chętniej innego aktora w tej roli? Tak. Natomiast trudno jednoznacznie ocenić czy serialowi robi takie zamieszanie dobrą czy złą reklamę. Na pewno jest na ustach tłumu, a to darmowa promocja, której dopiero powstający (bardzo wczesne stadium) serial może potrzebować. Natomiast od wczoraj czytam, że Cavill jest za ładny, za brzydki, zbyt przypakowany, za mało przypakowany, zbyt potulny, za bardzo męski. Pomieszanie z poplątaniem, które może mocno zaszkodzić serialowi, bo zrazi do niego osoby wyczekujące Wiedźmina o jakim marzyli.

Warto zwrócić też uwagę na jeszcze jeden aspekt związany z angażem Cavilla. To nie jest nieznany aktor, powiedziałbym wręcz że wyrasta w tej chwili na ogromną gwiazdę. Nie przyjdzie grać Geralta za jeden uśmiech i jego gaża będzie znaczącym wydatkiem. Czy ograniczającym budżet na inne rzeczy - oby nie, ale rzeczywistość pewnie nie jest tak wesoła. Cavill będzie twarzą serialu, jego głównym promocyjnym motorem napędowym, który musi przyciągnąć ludzi do usługi. Więc i na jego wynagrodzenie trzeba będzie przeznaczyć sporą część pieniędzy zarezerwowanych dla serialu. Tak, jak niedawno Will Smith w netfliksowym filmie Bright.

Obawy budzi również budowanie tak zwanego hajpu zanim jeszcze padł pierwszy klaps. To oczywiście bardzo pozytywnie wpływa na promocję produktu, jednak zawsze dmucha balon oczekiwań, a historia pokazuje, że bardzo łatwo go przebić. Czy sprostają im Cavill, Bagiński i Lauren S. Hissrich? W głowie mam jedynie negatywną odpowiedź, bo skoro na tym etapie jest już taki hype, za jakiś czas urośnie do niebotycznych wręcz rozmiarów.

No chyba, że szybko opadnie gdy zagraniczni fani gry zdecydują się obejrzeć nasz rodzimy serial z Michałem Żebrowskim - nie wiem czy wiecie, ale właśnie odkrył go cały świat. Nic tylko czekać na zagraniczne recenzje, będzie ubaw po pachy, szczególnie jak wytrzymają do cameo animowanego smoka.

A można było zaangażować tego Karolaka, przynajmniej nikt by się później nie rozczarował.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu