Przyznam, że nie wiem, ile w Polsce czeka się na przeszczep poszczególnych organów, ale zakładam, że w niektórych przypadkach czas oczekiwania jest naprawdę długi i część pacjentów ma świadomość, iż może nie wytrzymać do transplantacji. W skali świata problem jest znacznie większy, a to stwarza sytuację, w której rodzi się czarny rynek. Nauka i technologia póki co nie są w stanie odpowiedzieć na nasze potrzeby, więc może czas... ucywilizować i zalegalizować sprzedaż narządów?
A gdyby tak zalegalizować handel organami? Na sztuczne organy na razie nie ma co liczyć...
Handel organami to naprawdę trudny temat i to z kilku powodów. Tu mieszają się majętność, moralność, religia, zdrowie, prawo. Z jednej strony potępiam czarny rynek funkcjonujący na tym polu, z drugiej strony pewnie sam stałbym się jego uczestnikiem, gdyby mnie albo moim bliskim potrzebny był przeszczep. Niejednokrotnie żartowałem, że musiałbym sprzedać nerkę, by zapłacić za jakąś rzecz, ale zdaję sobie sprawę z tego, że w niektórych częściach świata ludzie sprzedają (a raczej oddają) narządy, by po prostu mieć za co żyć.
Poruszam to zagadnienie, ponieważ wczoraj trafiłem na poświęcamy mu tekst, zastanawiano się, czy ten rynek należy ucywilizować, czy zalegalizować handel organami. Natychmiast pojawią się głosy sprzeciwu, niektórzy będą wskazywać, że to sposób na przedłużanie życia wyłącznie ludzi majętnych, zdecydowanej większości populacji nie będzie na to stać. A z drugiej strony będzie się wykorzystywać właśnie tych ubogich jako magazyn części zapasowych, bo pieniądze są im potrzebne i zgodzą się oddać nerkę czy część wątroby. Ustawianie świata w ten sposób, legalizowanie czarnego rynku na takich zasadach, powinno wywołać protest.
W tekście pojawia się jednak propozycja, by inaczej to zorganizować: niech o przeszczepie decyduje miejsce w kolejce, niech najpierw narządy dostają najbardziej potrzebujący, a nie ci z zasobnym portfelem. A po drugie, niech płaci za to państwo lub ubezpieczyciel - wtedy rozwiązany zostanie problem braku środków na zakup. Dlaczego państwo ma fundować życie innym? Cóż, na tym polega umowa społeczna, którą zawieramy. Przecież teoretycznie dzisiaj też zapewnia ono leczenie i pomoc potrzepującym. Warto przy tym mieć na uwadze, że ratowanie życia chorym w dłuższej perspektywie może się opłacić. I to z czysto ekonomicznego punktu widzenia.
Czy to by się sprawdziło? Dobre pytanie. Zakładam, że dawców rzeczywiście pojawiłoby się znacznie więcej. Dobrym przykładem jest tu krew - sam przez lata oddawałem, powtarzałem, że kiedyś to ja mogę jej potrzebować, ale jednocześnie spotykałem się z opiniami, że za to powinno się płacić, że mogłoby to być dodatkowe źródło przychodu. Niektórzy stawiali sprawę jasno: oddawałbym, gdyby dawali kasę. Nie mnie oceniać, czy to przyzwoite, ale zakładam, że wprowadzenie pieniędzy do krwiodawstwa sprawiłoby, iż skończyłyby się problemy z brakami tego cennego płynu. I niby wszyscy byliby zadowoleni.
Z organami sprawa jest oczywiście bardziej zawiła, bo oddanie krwi i oddanie nerki to nie ten sam kaliber, konsekwencje w obu przypadkach są bardzo zróżnicowane. Gdyby jednak dawca został uświadomiony, jakie będą skutki, gdyby ów proces uświadamiania był przeciągnięty w czasie, by można to dobrze przemyśleć, to pewnie nie mielibyśmy do czynienia z oddawaniem nerek pod wpływem chwili, by np. kupić sobie smartfon (historia z życia wzięta). Możliwe, że skończyłoby się totalną klapą, wyzyskiem ubogich i potrzebujących, ludzi przyciśniętych do ściany, ale nie można wykluczać, że system stałby się... ludzki.
Piszę to mając na uwadze, że hodowanie organów albo tworzenie ich mechanicznych odpowiedników to odległy cel. Co jakiś czas o tym czytam, pojawiają się nowe technologie i rozwiązania, o kilu pisałem na AW, lecz to wciąż pieśń przyszłości - w tym przypadku technika nie przyjdzie nam z pomocą za miesiąc czy dwa, nie dostaniemy serca z laboratorium za rok. Rozwiązaniem może być handel organami. Ucywilizowany. Argument niby mocny, ale wciąż nie jestem do tego przekonany. Pewnie zmieniłbym zdanie, gdybym był w potrzebie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu