Zlecanie specom od bezpieczeństwa sprawdzanie podatności we własnych usługach jest znacznie tańsze, niż walka ze skutkami wykrycia podatności przez włamywaczy z niekoniecznie dobrymi zamiarami. Wielu potentatów w sektorze informatycznym korzysta z usług specjalistów, którzy aktywnie wyszukują dziur w zabezpieczeniach. HackerOne natomiast stanowi obecnie największą platformę zrzeszającą włamywaczy i... firmy dbające o własne bezpieczeństwo.
Startup płacący za włamywanie się do popularnych usług zgarnął 40 milionów dolarów!
Siłą HackerOne jest społeczność składająca się z 100 000 wolnych strzelców - specjalistów w dziedzinie bezpieczeństwa informatycznego, którzy zgłaszają się do umieszczanych w serwisie ofert. W ciągu pięciu lat działalności HackerOne wypłaciło 14 milionów dolarów zgłaszającym się do zleceń włamywaczom, przy czym połowa tej kwoty przypada tylko na 2016 rok. W związku z cały czas rosnącym zapotrzebowaniem na specjalistów w dziedzinie cyberbezpieczeństwa, fundusz kierowany przez Dragoneer Investment Group w kolejnej rundzie finansowania zainwestował w HackerOne 40 milionów dolarów.
Wartość zleceń waha się od 100 dolarów za znalezioną podatność, aż do 30 000 dolarów. Jednak średnią dla wszystkich ogłoszeń jest 500 dolarów. Włamywacze, którzy działają w ramach tego startupu dzięki pieniądzom zarobionym w zleceniach budują domy, robią prezenty swoim rodzinom, albo po prostu dorabiają do domowego budżetu. Każdy jest zadowolony - HackerOne bierze procent od każdego zlecenia, natomiast włamywacze - o ile są w tym dobrzy - mogą znaleźć w platformie alternatywne źródło dochodu.
Jeden z włamywaczy działających w HackerOne, w ciągu tylko dwóch lat zarobił pół miliona dolarów. Twórcy wskazują jednak, że nie tylko najlepsi z najlepszych mogą operować na tej platformie - znajdzie się również miejsce dla tych, którym zależy także na zdobywaniu cennego w tej dziedzinie doświadczenia.
HackerOne musi teraz udowodnić, że jest w stanie zarabiać pieniądze
Startup jeszcze nie przynosi zysków, ale w oczach inwestorów oraz twórców jest w stanie zarabiać pieniądze. W 2016 roku, firma wydała mniej, niż przewidywała w swoich prognozach. Dodatkowo, zmieniono wewnętrzną infrastrukturę stojącą za platformą - zautomatyzowano sporo pracy, która wcześniej była wykonywana przez pracowników. Dzięki temu, obecnie zatrudnieni są bardziej produktywni w swoich działaniach.
HackerOne nie potrzebuje zatem pieniędzy "na gwałt", w dodatku posiadacze jeszcze fundusze pochodzące z poprzedniej rundy finansowania. Twórcy startupu wskazują jednak, że pieniądze mogą się przydać do planowanej ekspansji przedsięwzięcia na inne kraje. Dodatkowo, marzeniem CEO - Martena Mickosa jest przygotowanie specjalnej "akademii", dzięki której już nastolatkowie mogli się szkolić w kierunku eksperta ds. cyberbezpieczeństwa. Dla HackerOne to szansa, by pozyskać do swojej platformy młodą, silną gwardię ekspertów, którzy będą stanowili o jakości świadczonych przez startup usług.
Ambicje HackerOne nie są jednak puste - w dobie coraz powszechniejszych inteligentnych rozwiązań oraz internetu rzeczy, zapotrzebowanie na ekspertów ds. bezpieczeństwa będzie rosnąć. Wygląda na to, że ten startup jest na to świetnie przygotowany.
Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu