Granblue Fantasy: Relink to pierwsza, pełnowymiarowa gra RPG od studia Cygems, które przenosi serię w zupełnie nowy wymiar. To gra, obok której fani japońskich gier nie mogą przejść obojętnie.
Granblue Fantasy to seria, która cieszy się popularnością na kilku kontynentach, ale mam wrażenie, że w Polsce nigdy nie przebiła się do świadomości zwykłego gracza. W końcu mówimy tu o darmowej grze 2D, która stawia mocno na mechaniki gacha (pełna losowość otrzymanej nagrody), gdzie gracz losuje postacie, które będzie wystawiał do walki z kolejnymi przeciwnikami. Popularna, głównie w Japonii, gra doczekała się już wcześniej tytułu na konsole, w postaci bijatyki Granblue Fantasy Versus. Mamy też dwa sezony anime, które można nadrobić, by zaznajomić się z bohaterami i światem, z którym mierzyć się będziemy w Granblue Fantasy: Relink. A trzeba zaznaczyć, że w Relink mamy do czynienia z bohaterami, których poznaliśmy już przy okazji oryginału oraz anime, więc ci, którzy znają serię, doskonale się odnajdą.
Gran (męski bohater) lub Djeeta (żeńska bohaterka) wraz ze swoją drużyną starają się dotrzeć do mitycznego miejsca Esatlucia, jednak zadanie to nie jest takie łatwe, jakby mogło się wydawać. Tym bardziej że przed załogą statku Grandcypher stale rzucane są przysłowiowe kłody pod nogi i muszą oni mierzyć się z kolejnymi hordami przeciwników i tajemniczych organizacji, które chcą pokrzyżować im plany. I choć na początku przygody w Relink wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, niewyjaśnione okoliczności sprawiają, że jeszcze raz musimy odłożyć na bok swoje główne zadanie i uratować świat przed zagładą – a przynajmniej przed kolejną ekipą złoczyńców, którzy chcą pokrzyżować nasze plany. Tak więc ruszamy w podniebną przygodę pełną niebezpieczeństw, ogromnych bestii, dziesiątek zadań (także pobocznych), ciekawych bohaterów, których poznamy na swojej drodze i jeszcze więcej tajemnic do rozwiązania.
Świat Granblue Fantasy: Relink jest nowy, ale nie brakuje w nim starych rozwiązań
Prawdę mówiąc, świat w chmurach nie różni się zbytnio od tego na lądzie, z którym mamy do czynienia w innych grach jRPG, tym bardziej że w Relink nie mamy otwartego świata z możliwością wygodnego podróżowania między podniebnymi wyspami. Na szczęście same wyspy, które odwiedzamy, oferują różne doświadczenia – od gęstych lasów, poprzez jaskinie, kopalnie, górskie, zanurzone w śniegu szczyty, czy pustynie. Nic odkrywczego, ale trzeba przyznać, że twórcy spędzili sporo czasu na dopracowaniu każdej z lokacji, by wyglądała fantastycznie. I tak jest.
Odwiedzając kolejne wysypy, rzucani jesteśmy w zupełnie nowy klimat. Szkoda tylko, że w Relink nie ma zbyt wielu miast, w których moglibyśmy spędzić sporo czasu na zwiedzaniu, rozmawianiu z losowo napotkanymi postaciami, czy podglądaniu ich w zwykłym życiu. Na dobrą sprawę mamy tu wyłącznie jedno duże miasto i jedną osadę, w których dzieje się... niewiele. A szkoda, tym bardziej że z większością mieszkańców nie pogadamy. Niektórzy dadzą nam zadania poboczne, ale brakuje mi możliwości przeprowadzenia krótkiej pogawędki z NPC, mimo że te lokacje w Relink sprawiają wrażenie pełnych życia.
Jednak większą część czasu spędzać będziemy na zwiedzaniu różnych lokacji goniąc porywaczy Lyrii i odkrywając kolejne tajemnice ciągnące się za całą drużyną, która znów musi się mierzyć z potężnym przeciwnikiem, który zainteresowany jest nadprzyrodzonymi zdolnościami dziewczyny, która może przywoływać wielkie, prymitywne bestie. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale warto ja przeżyć samemu. Problemem może być jednak wkroczenie w świat, który rzuca nas w środek wydarzeń, które mogliśmy śledzić w mobilnej odsłonie gry – ta jednak nie jest łatwo dostępna w Polsce, przez przeglądarkę, więc myślę, że wielu może to zniechęcić. Twórcy jednak nie zapominają o tych, którzy z serią Granblue nigdy nie miały styczności. Dla nich przygotowane jest tekstowe podsumowanie oraz tzw. fate episodes, które przybliżają wcześniejsze przygody załogi Grandcypher.
Mieczem i magią. Granblue Fantasy: Relink to nie tylko RPG, to świetna gra akcji
Jak na typowego erpega akcji przystało, twórcy duży nacisk stawiają na walki, przy których kilka lat temu majstrowało samo studio Platinum Games, które na swoim końce ma fantastyczne tytuły z niesamowicie dopracowanym systemem potyczek wykorzystującym zarówno broń białą, jak i palną oraz wszelkiej maści magię. Tak też jest w przypadku Granblue Fantasy: Relink, gdzie walka odbywająca się w czasie rzeczywistym oferuje graczom szereg możliwości – choć na polu walki możemy sterować zaledwie jedną postacią wyposażoną w dwa podstawowe ataki oraz zestaw umiejętności specjalnych.
Pozostali członkowie drużyny sterowani są przez sztuczną inteligencję (lub innych graczy w ramach kooperacji) i niestety samodzielnie nie możemy im wydawać poleceń. Wspólnie możemy jedynie wykonywać tzw. ataki Link oraz Chain Bursts i Full Bursts wykorzystując pełny potencjał drużyny. Na nasze szczęście nie stoi na przeszkodzie, by przy okazji tworzenia drużyny przed następną misją zmienić postać, którą będziemy się poruszać. Każda z nich oferuje różny styl walki, zestaw ciosów, combosów, czarów i ataków specjalnych. Każdy więc znajdzie coś dla siebie, tym bardziej że już sama podstawowa ekipa oferuje całkiem wiele możliwości. A na odkrycie czeka kilkunastu bohaterów, którzy oferują jeszcze więcej.
Przedzieranie się przez hordy przeciwników to dopiero początek. Na końcu każdego rozdziału (a jest ich 12) czeka pojedynek z wielkim bossem. Czasem są to tajemnicze, pierwotne bestie, czasem to wielkie potwory, które wymagać będą odpowiedniego przygotowania. Przyznam szczerze, że takiej walki na pustyni się nie spodziewałem i bardziej przypominała mi ona zabawę w Shadow of the Colossus niż poprzednie rozdziały w Granblue Fantasy: Relink. Twórcom udało się mnie zaskoczyć!
Granblue Fantasy: Relink na tle konkurencji. Trudno będzie się przebić
A to dopiero początek, bo linia fabularna jest tak naprawdę dopiero wstępem do prawdziwego wyzwania, z którym mierzyć się będzie gracz. Misje poboczne, specjalne questy, w których do zdobycia są "bilety" przywołujące nowych bohaterów, zabawa w świecie online i bicie kolejnych rekordów, zdobywanie lepszych przedmiotów i broni. Do tego rozbudowane drzewka umiejętności aktywnych i pasywnych, zdobywanie broni i przedmiotów do ich wzmocnienia i wyzwania na czas, które sprawdzą nasze możliwości – także w kilku poziomach trudności. Jest tego tak dużo, że starcza na przynajmniej kilkadziesiąt godzin rozgrywki.
Pod warunkiem że będziemy chcieli poświęcić temu tytułowi tak dużo czasu. Głównie dlatego, że fani japońskich RPG mają fantastyczny początek roku. Za nami premiery Persona 3 Reload, Like a Dragon: Infinite Wealth, a przed nami Final Fantasy VII Rebirth. A to dopiero drugi miesiąc 2024 r. Już jest w co grać, a nie wspominałem o mniejszych premierach, które miały miejsce na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni.
I w sumie to chyba dobrze, że fabuła Granblue Fantasy: Relink starcza na "zaledwie" ok. 15 godzin zabawy, w poznaniu przygód tej interesującej ekipy. Z drugiej jednak strony twórcy przygotowali wręcz ogromny endgame, możliwość grania online z przyjaciółmi i losowo napotkanymi graczami, by wspólnie pokonywać najtrudniejsze zadania poboczne. Ja jeszcze nie zaznajomiłem się z tych fragmentem gry i szczerze mówiąc, nie wiem, czy mam na to ochotę. Nie jestem osobą, która lubi spędzać dziesiątki godzin na zdobywaniu przedmiotów, tylko po to, by wymaksować statystyki dla broni, z których już więcej nie skorzystam. Obawiam się jednak, że Relink zginie w natłoku pozostałych produkcji, które były wyczekiwane przez fanów z wypiekami na twarzy. Jeśli lubicie JRPG, ale nie kręci Was Final Fantasy, czy Persona, dajcie szansę Granblue Fantasy: Relink. To naprawdę fajna przygoda, którą warto przeżyć. Tytuł jest dostępny na konsole PlayStation 4, PlayStation 5 oraz PC.
Gra Granblue Fantasy: Relink udostępniona została do recenzji przez wydawcę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu