W laptopach od dawna trwa manichejski wręcz konflikt między mobilnością a wydajnością. Pomimo licznych wysiłków producentów i ogromnego postępu, nadal musimy między nimi wybierać.
Albo lekki i smukły sprzęt, który się nie przegrzewa, nie hałasuje i działa cały dzień na baterii. Albo potężny procesor i grafikę zamyka się w kilkukilogramowym klocku z zasilaczem podobnym do kostki polbruku. Ciepły, raczej głośny i z akumulatorem funkcjonującym bardziej jako UPS.
Klocki zamiast kilku komputerów
Od razu nasuwa się rada, by wyposażyć się w desktopa i ultrabooka. Jest nawet firma sugerująca, że w idealnym ekosystemie oprócz telefonu pominien być jeszcze tablet, ultrabook i AiO. Co jednak, gdy wciąż marzymy o notebooku, który w podróży nie ciąży na plecach i nie zajmuje połowy bagażu, a w domu pozwala płynnie pograć w w nowsze tytuły? Premiera KFA2 SNPR GTX 1060 External Graphics przypomina nam o rozwiązaniu, które od lat próbuje bez skutku zdobyć większą popularność – to eGPU.
Założenie jest banalnie proste. Co by nie mówić, do grania trzeba mieć odpowiednie warunki, więc najlepiej robić to w domu, a nie w kawiarni, autobusie czy parku. Czemu by więc nie zaproponować do lekkich i zgrabnych laptopów zewnętrznej skrzynki mieszczącej wydajną grafikę, czekającej cierpliwie na biurku aż wrócimy do domu. Od lat wykorzystywano do tego gniazdo Express Card albo mPCIe (o przepustowości 5 Gb/s). Rozwiązanie nie zdobyło jednak większej popularności. Wymaga ono sporej wiedzy, nie z każdym sprzętem działa, kosztuje swoje. Biorąc pod uwagę, że to tylko niektóre z ograniczeń, brak sukcesu nie dziwi. Laptopy z Express Card niemal wymarły, a na sensownego następcę tego rozwiązania eGPU musiało poczekać aż do pojawienia się standardu Thunderbolt 3. W międzyczasie wzrost zainteresowania graniem na laptopie, z różnym skutkiem zachęcił firmy takie jak Alienware, do eksperymentów z własnymi rozwiązaniami eGPU.
Tu wracamy do naszego KFA2 SNPR GTX 1060. Niewielka skrzynka (165 x 157 x 73 mm) o wadze 1,4 kg mieści wymienioną kartę graficzną z 6 GB pamięci GDDR5, podkręconymi zegarami i trzema wyjściami obrazu: Display Port, HDMI 2.0 i DVI-D. Zewnętrzny zasilacza na 230 W. To wszystko zostało wycenione na 500 Euro. W związku m.in. z niską popularnością, eGPU nigdy nie należało jednak do tanich. Jeżeli jednak ktoś się nie zniechęcił i bardziej niż nad ceną zastanawia się, dlaczego nie wciśnięto do środka jeszcze mocniejszej grafiki, może zawsze wybrać obudowę eGPU, do której sam wsadzi kartę graficzną. Takie rozwiązania oferują np. Asus czy AkiTiO, ale nie należy liczyć na to, że wyjdzie taniej.
Pomimo rozwoju eGPU, nadal ma ono ograniczenia
Technologia jest stale udoskonalana i nie bez znaczenia jest tu fakt, że takie zastosowanie zostało przewidziane w specyfikacji Thunderbolt 3. Oferowane przez ten interfejs 40 Gb/s w niektórych przypadkach może się okazać niewystarczające. Duży wpływ na osiągi zewnętrznej grafiki ma też to, jakim procesorem dysponuje laptop, do którego planujemy ją podłączyć. W przypadku popularnych dwurdzeniowych niskonapięciówek Intela 7. generacji zdarza się, że GTX 1080 w eGPU ma osiągi na poziomie GTX 1060. A lista ultrabooków z CPU HQ i bez dodatkowej grafiki jest mocno ograniczona.
Zobaczymy, na ile sytuację zmienią czterordzeniowe procesory 8. generacji. Choć eGPU wciąż walczy o uwagę, z pewnością dla wielu użytkowników jest to bardzo korzystna opcja. Co ciekawie, obsługę zewnętrznej grafiki na WWDC 2017 zapowiedziało też Apple, a wszystkie egzemplarze External Graphics Development Kit wyprzedały się. Czekam więc na kolejne rozdziały tej historii.
Źródło: techpowerup, forum nhl.pl, Apple
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu