Na początku była akcja reklamowa Google mająca na celu wypromowanie Google Chrome. Potem była afera, bo się okazało, że agencja reklamowa zatrudniona przez Google zastosowała płatne linki pozycjonerskie. A potem była skrucha i Google ukarało samego siebie, wyrzucając stronę Chrome’a daleko na tyły wyszukiwarki. Po kilku miesiącach nasza opowieść dobiega końca, zobaczmy więc, co z tej n-tej wpadki wujka Google wynikło…
Ogólnie było tak – Google zleciło zewnętrznej firmie Unruly kampanię reklamową dla przeglądarki Chrome. Unruly zaś wynajęło blogerów, którym płaciło około 50 dolarów za tekst sponsorowany, a Ci zamieścili w swoich tekstach linki do strony przeglądarki, bez parametru nofollow. Google tego nie lubi i co by nie być hipokrytą, zdecydowało się ukarać samego siebie, obniżyło PageRank strony Chrome’a do 0. Tyle ogólnej historii.
Google od bardzo dawna nie lubi płatnych linków w sieci, które sztucznie podwyższają pozycję danej strony w wynikach wyszukiwania. Miało więc do wyboru, albo ukarać własną stronę i być uczciwą firmą, albo sprawę zignorować i narazić się na wielki PR-owy kryzys. Wybrało jednak ukaranie siebie, co według niektórych mogło oznaczać znaczne spadki Chrome’a na rynku przeglądarek.
Ten “ban” trwał około dwóch miesięcy, a w połowie marca został zniesiony. Jak donosi ComputerWorld, dziś PageRank strony reklamowej Chrome’a wynosi już 7/10, co i ja mogę potwierdzić po szybkim sprawdzeniu. Ban został więc na 100% zniesiony.
Kara, którą Google nałożyło samo na siebie (no dobra, na Chrome’a) według firmy Net Applications miała sprawić, ze zainteresowanie Chrome’m spadło – miało to wynikać z faktu, że trudniej było tę przeglądarkę znaleźć w wynikach wyszukiwania na zapytanie “browser”. Tymczasem inna firma zajmująca się pomiarami wszelkiej sieciowej maści twierdzi, że Chrome wcale nie stracił, a wręcz zyskał. O całe 1,1% udziału w rynku przeglądarek w styczniu (kiedy nałożono karę), 1,4% w lutym i 1% w marcu, kiedy kara została zdjęta. Chrome na karze wcale nie stracił, a dalej stabilnie zyskuje, podobnie jak to robił w 2011.
Google więc nie straciło na popularności Chrome’a, za to straciło trochę na swojej reputacji. Ale nie tyle, ile by straciło, gdyby na aferę w ogóle nie zareagowało. Wpadka może nie była zbyt wielka, ale jednak, jak już zwracał uwagę Michał w poprzednich tekstach, ten gigant nie może sobie pozwolić na podwójne standardy. Przyznam, że w mej opinii Google postąpiło rozsądnie, nakładając karę na własną stronę. Lepsza wpadka w dobrym guście, niźli wpadka bez żadnej reakcji :).
Ot, trochę uczciwości w internetowym biznesie.
Więcej z kategorii Google:
- Nowy wygląd wyszukiwania Google na smartfonie - co się zmieni?
- Google grozi, że wycofa się z Australii, jeżeli ta każe mu płacić za linki [AKTUALIZACJA]
- Dokonało się. Fitbit wpadł ostatecznie w objęcia Google
- Instagram i TikTok dostaną miejsce w "karuzeli" z wideo w wyszukiwarce Google
- Google daje, Google zabiera. Aparaty w Pixel 5 i 4a po aktualizacji straciły funkcję