Apple

Play Pass od Google to smutny żart z porównaniem do Apple Arcade. Takimi zagrywkami mnie nie zachęcą

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

35

Play Pass miał być wielkim konkurentem Apple Arcade na Androidzie. Póki co to żadna konkurencja, postrzegam go jako zupełnie inną kategorię produktu.

Wczoraj w Stanach Zjednoczonych zadebiutował Google Play Pass. Usługa którą mimowolnie porównuje się do Apple Arcade. Obie w ramach abonamentu oferują dostęp do oprogramowania premium, rozumianego tutaj jako płatne, bez reklam i mikrotransakcji. Gigant z Cupertino, jak to ma w zwyczaju, zapowiedział usługę wcześniej, poźniej regularnie dbał o budowanie napięciu i hype'u. Premiera przebiegła gładko i nie ukrywam, że sam jestem bardzo zadowolony z ich podejścia do temu. Dużo bardziej, niż ma to miejsce w przypadku Google. I choć przy obecnym stanie naprawdę trudno jest narzekać na dobór tytułów, bo to w lwiej części fantastyczne gry i aplikacje, o tyle problemem jest dla mnie podejście do tematu. Zupełnie inne. Czy gorsze? To już kwestia preferencji — dla mnie, tak.

Zobacz też: Apple Arcade: najlepsze gry w które warto zagrać!

Play Pass ma być odpowiednikiem Apple Arcade, ale trudno mi je porównać

LIMBO, Stardew Valley, Wayward Souls, Terraria — to tytuły których nikomu przedstawiać specjalnie nie trzeba. Wszystkie są wysoko oceniane przez recenzentów i uwielbiane przez graczy — i to od lat. No bo właśnie, żaden z tych tytułów nie należy do najnowszych i jeżeli chodzi o mnie — trudno byłoby mnie zachęcić do subskrypcji tymi starociami, które znam od lat i ograłem (jak SW) już na kilku platformach. Rozumiem że dla wielu dostęp do takiej biblioteki za niespełna 25 złotych miesięcznie może być kuszący, bo to wciąż doskonałe gry, które w 2019 dostarczają równie dużo frajdy, co tych pięć czy sześć lat temu. Ale mówię: jestem z tych użytkowników, dla których to żaden wabik. I świetne aplikacje tego też nie zmienią: wszystkie na których mi zależy już od dawna mam kupione, choć nie ukrywam, że pozostałe chętnie sprawdzę.

Nie wierzę w to, że Apple Arcade zawsze będzie pachniało nowością i świeżością. Ba, zakładam, że pod względem ilościowym Play Pass zniszczy je ofertą. Już początek pokazuje jednak, że twórcy usługi podeszli do tematu ZUPEŁNIE inaczej. Na start otrzymaliśmy same świeżynki: lwia część gier zalicza dopiero swój debiut. Apple zadbało o to, by przyciągnąć najbardziej uznane mobilne studia. Nie wiem jak długo będą mieć tamtejsze tytuły na wyłączność, nie wiem ile ich to kosztowało, ale do osoby która na bieżąco ogrywa mobilne produkcje — to właśnie nowościami czuje się zachęcony do subskrypcji. A nie ogranymi juz po stokroć klasykami.

Najlepszą ilustracją różnic między obiema usługami niech będzie dostępność gier Dinosaur Polo Club czy UStwo. Apple zadbało o nowinki: u nich już można zagrywać się w Mini Motorways i Assemble With Care, zaś Play Pass oferuje (wciąż fenomenalne!) liczące sobie już kilka lat Mini Metro i Monument Valley 2. No ale to dopiero początek, może w przyszłości Google się postara i zawalczy nieco bardziej. Może.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu