Felietony

Do "smart home" mówię w dwóch językach. Obłęd, na który skazuje mnie Google

Jakub Szczęsny
Do "smart home" mówię w dwóch językach. Obłęd, na który skazuje mnie Google
0

Mój inteligentny dom jest - w mojej ocenie - głupi. Mniej gniewam się na Apple, bo oni akurat nawet nie udają, że Polska jest dla nich na tyle ważnym rynkiem, by znacząco poszerzać zakres dostępnych dla nas usług. Google natomiast na to udawanie sobie pozwoliło. Nie istnieje DOBRE wytłumaczenie dla tego, że na telefonach i telewizorach "polski Asystent" jest, a na głośnikach - nie.

Od momentu jego startu jestem wielkim entuzjastą Asystenta Google. Pod względem samych urządzeń i umiejętności tej usługi - ta na początku była naprawdę dobra. I w sumie w dalszym ciągu jest - jak na potrzeby wynikające z inteligentnego domu. Choć znajduję naprawdę dużo elementów do poprawy, co jest naturalne. Moją największą bolączką w kontekście Asystenta nie jest jednak to, że jakieś funkcje działają źle, lub mogłyby działać lepiej. Istotne jest dla mnie to, czego absolutnie Asystent nie potrafi, choć nie ma na to dobrego uzasadnienia.

Polecamy na Geekweek: Microsoft wykorzystuje algorytm myśli. SI zrozumie jak człowiek?

Z Asystenta Google korzystam na naprawdę wielu urządzeniach. Są to: tablety, telefony, telewizor i nawet komputer (da się zainstalować Asystenta Google na Windows 11 dzięki Windows Subsystem for Android). Automatyzacje, które uruchamiają konkretne sprzęty i konkretne światła m. in. po przebudzeniu i sterujące nimi w ujęciu ustawionych przeze mnie wcześniej godzin, czy pewnych akcji to coś, z czego już nie jestem w stanie zrezygnować. Mocne wsiąknięcie w inteligentny dom nie oznacza jednak, że przestałem dostrzegać minusy usługi.

Asystent na telewizorze porozmawia ze mną po polsku. Na głośniku uparcie udaje, że nie rozumie

A teraz powiem Wam coś, co mnie rozśmieszyło. Szukając sobie jakichkolwiek danych na ten temat w Internecie, z głupa wpisałem w Google: "dlaczego asystent google na głośnikach nie mówi po polsku". Jaką odpowiedź otrzymałem?

Najlepszą odpowiedzią ma być: "bo nie istnieje dystrybucja głośników na terenie naszego kraju". To nie jest odpowiedź, której oczekiwałem, ale brzmi sensownie. Ale, chwila. Ta odpowiedź pochodzi z Antyweba. I co najciekawsze... pochodzi ona z mojego artykułu.

No, dobrze. Tyle, że ta odpowiedź odnosi się jedynie do decyzji motywowanej uwarunkowaniami biznesowymi. Technicznie rzecz ujmując, Asystent Google po polsku mówi. Wiem, bo sam mi o tym powiedział. I jak najpewniej o tym wiecie, mówi o tym mnie i Wam również o tym mówi - tyle, że na telefonach i telewizorach. Na głośnikach polskiego języka w gębie mu brakuje. Obsługuje nawet rosyjski - polskiego natomiast już nie.

Ale rzeczywiście, Google uparcie nie chce rozpocząć oficjalnej dystrybucji głośników w Polsce, co uważam za decyzję słabą. Ten gigant najpewniej poparłby to pewnymi badaniami rynkowymi, które wskazują mu na to, by powstrzymywał się od wejścia w polski rynek. Ja natomiast jestem pewien, że Polacy chętnie testują takie nowinki. Jesteśmy jednym z tych krajów na świecie, gdzie chociażby innowacje w bankowości elektronicznej przyjmują się świetnie. Mało tego, że się przyjmują: one są nawet w Polsce aktywnie tworzony. To rynek naprawdę chłonny, jak chodzi o takie rzeczy. Nie musiałoby to przełożyć się na sukces akurat inteligentnych głośników - niemniej możliwe, że te sprzedawałyby się całkiem dobrze.

Nie bez powodu urządzenia Google Home / Nest są sprzedawane w Polsce. Dzisiaj jadę po odbiór kolejnego Nesta Mini, który ma zająć sypialnię. Akurat był w świetnej promocji, więc żal było z niej nie skorzystać (39 złotych). Gdyby się one nie sprzedawały, to po prostu nikt by ich nie oferował w naszym kraju, a już na pewno nie byłyby to elektromarkety. Musielibyśmy się uciekać do sprowadzania ich z zagranicy na własną rękę. A tak, nieoficjalną dystrybucją zajmują się sklepy, które nie działają w porozumieniu z Google.

Usługi asystenta są problemem?

Asystent Google w Polsce potrafi relatywnie niewiele w stosunku do tego, co możemy osiągnąć w Stanach Zjednoczonych. Nie kupi nam biletu lotniczego, nie zamówi kwiatów, za to zamówi nam jedzenie z Pyszne.pl. Trzeba jednak powiedzieć sobie wprost: polski asystent jest jedynie protezą tego, z czego mogą korzystać użytkownicy w Stanach Zjednoczonych.

Wdrożenie wirtualnego asystenta nie jest prostą sprawą: ten nie dość, że musi umieć się porozumieć, to w dodatku musi mieć na co się powołać (lub mieć skąd zamówić produkt / uzyskać łączność z konkretnym urządzeniem), a także być zgodny z lokalnym prawem. Nie twierdzę, że to ostatnie jest problemem - wskazuję jedynie na to, co jest istotne na całym świecie, jak chodzi o przygotowywanie ekosystemu możliwości wokół interfejsu głosowego tego typu.

Microsoft nieco pokrzyżował plany Google - dzięki ChatGPT, produktowi OpenAI (gdzie Microsoft wsadził niebotyczne pieniądze) zobaczyliśmy, że AI potrafi znacznie więcej, niż odtwarzanie dźwięków wydawanych przez pieski i kotki. Wiecie, marzę o takim kierunku rozwoju Copilota (asystenta bazującego na modelu GPT), który będzie zakładał stworzenie rozwiązania umieszczanego w inteligentnych głośnikach bez ograniczeń regionalnych.

ChatGPT potrafi władać naprawdę dobrze językiem polskim i rozumie nawet bardzo rozbudowane komendy. Byłoby to cudowną perspektywą: Asystent Google na przykład nie rozumie komendy "Wyłącz światła w całym domu" - rozpoznaje w niej bowiem żądanie wyłączenia oświetlenia w pokoju, który nazwano "całym domu". Ktoś tu srogo nie podumał - a przecież to nie jest jakieś bardzo skomplikowane polecenie.

Asystent musi umrzeć, żeby było dobrze?

Tak, musi. Jest usługą starą i bez perspektyw: Bard będzie z całą pewnością jego godnym zastępcą. Na ile godnym? Tego na razie nie wiadomo: trudno mi oceniać Barda na ten moment, bo jest w głębokich odmętach własnego rozwoju, będąc właściwie nawet na samym początku tegoż rozwoju. Mimo wszystko, gdyby porównywać go do ChatGPT - to Bard wypada tutaj naprawdę blado.

Ale to nic: umówmy się, że cokolwiek Google by nie zrobiło od tego momentu, będzie lepszy od przestarzałego Asystenta, w którego rozwój należałoby włożyć przeogromne pieniądze, by nie odstawał od nowoczesnych AI bazujących na modelach językowych takich jak GPT. Trzeba więc to, co mieliśmy dotychczas - zaorać. Wolne miejsce trzeba natomiast zagospodarować na ostateczną wersję Barda.

Cieszę się więc, że Asystent umiera. Google zrobiło tutaj wiele, ale nie dostatecznie wiele, żebym był zadowolony. To może i prozaiczny, wręcz kompletnie trywialny zarzut w jego stronę. Tyle, że to dziwnie wygląda, gdy do telefonu przemawiam po polsku, do telewizora również, a do głośnika - po angielsku. Mam nadzieję, że nie mylę się w kontekście mojego entuzjazmu w stosunku do Barda i Google nie wpadnie na durny pomysł, który polegałby na tym, że podobnie jak w przypadku Asystenta: Bard przemówi do nas po polsku wszędzie, tylko nie na głośnikach.

Jeżeli tak będzie, to Jobs w cyfrowym niebie jest mi świadkiem (i Wy także) - pójdę do ucieknę do pierwszej lepszej firmy, która zaoferuje mi inteligentny głośnik z asystentem mówiącym po polsku. I coś mi się wydaje, że mógłby to być Microsoft: choć nie ukrywam, że wolałbym w tym miejscu Apple. Siri lepsza nie jest od google'owskiego towarzysza, ale tam - jak napisałem na początku - nikt niczego nie udaje. Siri w ogóle nie komunikuje się po polsku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu