Google

Mój Google Home "zgłupiał". I chyba mu w tym pomogłem...

Jakub Szczęsny
Mój Google Home "zgłupiał". I chyba mu w tym pomogłem...
33

Nie, nie stało się to, co wieścili mi moi znajomi - głośnik nie rozpoczął strajku z powodu ucisku "rasy inteligentnej", nie odpalił wojny nuklearnej i nie ogłosił niepodległości. Stała się natomiast rzecz dużo bardziej prozaiczna - metodyczne robienie sobie "jaj" z głośnika spowodowało, że ten zwyczajnie zgłupiał. Albo jak kto woli "zretardował" - idąc ścieżką słowotwórczą moich znajomych.

Głośnik Google Home jaki jest każdy widzi - standardowa wersja to coś na wzór skośnie ściętego stożka, który sobie w domu stoi i odpowiada na pytania domowników. U mnie w mieszkaniu ten najczęściej sobie "gra - albo wykorzystując jako źródło Spotify, albo TuneIn. Razem z narzeczoną zauważyliśmy, że... proces uruchamiania nasłuchu dalszych komend zaczął się trochę "psuć". I wyszło na to, że to właśnie ja zepsułem ten biedny głośnik.

Jak zapewne dobrze kojarzycie, aby uruchomić nasłuch komend w głośniku Google Home, należy wypowiedzieć magiczną frazę: "Ok, Google". Po tym sprzęt wchodzi w tryb, który pozwala mu na rejestrowanie i przetwarzanie dalszych słów, które zostaną wypowiedziane przez użytkownika. Tyle, że "nasz" głośnik przestał już niemal przestał reagować na "Ok, Google", ale doskonale reaguje na "Okej, Gugu". Tak, dokładnie jak w tym filmiku, gdy starsza pani próbowała dogadać się ze sztuczną inteligencją opracowaną w Mountain View.

Google Home chyba pomyślał, że slawizm jest we mnie szczególnie silny i... dostosował się do tego jak wypowiadałem "Ok, Google!"

A robiłem to tak, jakbym dopiero co odszedł od rozpalonego pod Prypecią ogniska, gdzie przed chwilą popisywałem się znajomością rosyjskiego w stylu: "A nu cheeki breeki iv damke" tuż po zebraniu jakiegoś świecącego artefaktu po którym dziwnie parzy mnie połowa pleców. Brakowało chyba tylko tego, żebym każdą komendę okraszał legendarnymi polskimi "przecinkami", albo wydawał głośnikowi polecenia: "Ok, Gugu, plej rejdio eremefefem on tjunin, bl*at".

Robiłem tak, bo... tak po prostu się dało, to działało, a i ja miałem z tego jakąś dziką radochę. Wiem, dziwnie to brzmi, ale udało mi się dzięki temu odkryć, że mechanizmy adaptacyjne Asystenta Google w głośniku są niezwykle ciekawe.

W ostateczności, głośnikowi udało się dostosować na tyle dobrze, że niemal wcale nie reaguje na standardowe, amerykańskie "Ok, Google", a już w szczególności wtedy, gdy od głośnika dzieli nas więcej niż 4 metry. Za to na spaczoną przeze mnie formę odpowie zawsze.

Co tu się w ogóle stało?

Nie mam na to potwierdzonych informacji (ale będę ich szukał!), ale mniemam, iż głośnik został przystosowany do pracy z osobami, które znają język angielski, ale operują różnymi akcentami. Osoby z krajów słowiańskich (a w szczególności Rosjanie) mają swój, nieco niepowtarzalny sposób wymowy i prawdopodobnie, Google Home po pewnym czasie uznał, że ustali wyższy priorytet dla "Ok, Gugu" po to, aby taki użytkownik jak ja mógł z nim wejść w interakcję w prostszy sposób. Dla porównania, sprawdziłem jak to wygląda na głośnikach znajomych - tam "Ok, Google" działa znakomicie. Po zresetowaniu samego urządzenia wszystko wygląda dobrze: dopóki znowu nie nauczysz asystenta, że "Ok, Gugu" to pożądana forma wywołania nasłuchu.

Niezły jest ten machine learning...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu