Nie wiem, czy w ogóle ktoś z Was korzystał, pewnie niewielu, więc informacja o zamknięciu tej działki przez Google nikogo nie zdziwiła, w przeciwieńst...
Nie wiem, czy w ogóle ktoś z Was korzystał, pewnie niewielu, więc informacja o zamknięciu tej działki przez Google nikogo nie zdziwiła, w przeciwieństwie jednak do zamykanego dzień później dostępu do Google Reader. Czy te daty to zbieg okoliczności? Jako, że jak wiecie, lubuje się w wietrzeniu różnego rodzaju teorii na podstawie takich poczynań Google, nie omieszkałem bliżej przyjrzeć się i tej kwestii.
Rezygnacja z czytnika była chyba jednym z najbardziej komentowanych zamknięć swoich usług przez Google i spotkała się z burzliwym odbiorem w sieci. Wręcz uważam za wielce nieprawdopodobne, aby Google tak po prostu przeszło do porządku dziennego po 1 lipca. Wydaje mi się, że zamknięcie nieużywanego Google+ Gry (wiadomo o tym już od połowy maja, po co tak wydłużać martwy w zasadzie projekt? Zwłaszcza gry, w które z chwilą ogłoszenia o zamknięciu wszyscy przestali grać) wiąże się ze zrobieniem miejsca dla następcy Google Readera w tej sieci społecznościowej.
Oto wypowiedź Richarda Gingrasa z wywiadu z Wired, traktującego o powodach zamknięcia GR.
As a culture we have moved into a realm where the consumption of news is a near-constant process. Users with smartphones and tablets are consuming news in bits and bites throughout the course of the day — replacing the old standard behaviors of news consumption over breakfast along with a leisurely read at the end of the day.
Czytaj dalej poniżej
Wynika z niej jednoznacznie, że Google chce zastąpić stary model konsumpcji treści przy śniadaniu i pośpiesznym odczytywaniu ich na koniec dnia. Dziś konsumujemy treści z sieci w ciągu całego dnia, korzystając dodatkowo z urządzeń mobilnych.
Może i tak jest, wręcz na pewno i o ile nie do końca tłumaczy to zamknięcia GR, o tyle podsuwa myśl, że Google chce to zrobić w inny sposób, skuteczniejszy w dotarciu do właściwych użytkowników we właściwym czasie. A co się do tego najbardziej nadaje? Oczywiście Google Plus. Jakbyśmy nie oceniali tego projektu i jego popularności, to obecnie swoiste oczko w głowie Google - nieustannie się rozwija i to równolegle w wersji desktopowej jak i mobilnej. Gro jego użytkowników w powszechnej opini to typowe geeki, czyli target, któremu zabrano Google Readera.
Jeśli Google rozwiąże to w ten sposób, że wypełni tę lukę po GR w G+, czyli w jednej aplikacji będziemy mogli komunikować się ze znajomymi i konsumować interesujące nas treści, może w końcu uda się plusa na tyle spopularyzować, by mógł stanąć do równej walki z FB.
Jak to zrobić?
Zwróćcie uwagę na ostatnie poczynania Google i Facebooka. Hashtagi. To znakomity wyznacznik zainteresowań poszczególnych użytkowników. W jednym słowie zamknięty określony zbiór informacji o nich, a więc i zbiór potencjalnych, konkretnych wiadomości, które można im podsunąć w określonym czasie i miejscu. W Google Plus są już od jakiegoś czasu, ostatnio zawitały na Facebooka i o dziwo, w przypadku tego ostatniego, od razu u większości użytkowników.
Okazuje się również, że i Facebook planuje podobną inicjatywę związaną z podsuwaniem profilowanych newsów użytkownikom - Facebook w czwartek pokaże swój czytnik RSS?. Jeśli nie jutro, to na pewno również o tym myśli, a będzie chciał to zrobić wcześniej niż Google. To bardzo łakomy kąsek dla tych dwóch graczy i znacząca luka do wypełnienia w ich sieciach społecznościowych.
Kto wygra tę batalię? Wiadomo, Google ma więcej doświadczenia w tym temacie i co najważniejsze więcej wiedzy na temat swoich użytkowników, tego co lubią, co czytają i kiedy. Facebook z kolei ma więcej użytkowników, już skupionych w jednym miejscu i to zarówno na desktopie jak i urządzeniach mobilnych. Wydaje mi się, że wygra ten, kto zaoferuje najbardziej praktyczne i użyteczne rozwiązanie w tym temacie, choć jeśli Facebook zaprezentuje swoją propozycję na jutrzejszej konferencji, Google może mieć znacznie utrudnione zadanie - bycie drugim może mieć decydujące znaczenie w tej kwestii.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu