W tej wojnie walczyło ze sobą dwóch poważnych przeciwników: Google, niekwestionowany gigant wyszukiwania stosujący profilowanie użytkowników i ekipa DuckDuckGo, która też ma wyszukiwarkę, ale nikogo nie profiluje i chwali się tym, że nikogo nie szpieguje. Atrakcyjna dla drugiej strony domena Duck.com była w posiadaniu Google, ale gigant wreszcie odpuścił. DuckDuckGo osiągnęło swój cel.
DuckDuckGo nikomu z Was przedstawiać chyba nie trzeba. Twórcy tej wyszukiwarki nie zgadzają się z polityką Google i dostarczają mechanizm wyszukiwania, który każdemu wyświetla dokładnie to samo. Nie liczy się to ile masz lat, czym się interesujesz, skąd jesteś i jakie masz poglądy. Każdy użytkownik tego rozwiązania otrzyma dokładnie to samo. To zupełnie inna taktyka niż w przypadku Google - co więcej, DuckDuckGo wykazało ostatnio, że nawet tryb incognito nie jest w stanie uchronić użytkownika przed profilowaniem wyników. Doświadczenie twórców "fair wyszukiwarki" wykazało, że nawet w takich warunkach dane wyjściowe mogą się znacząco różnić między różnymi osobami.
W tym momencie, DuckDuckGo może pochwalić się niemałą liczbą 25 milionów zapytać do wyszukiwarki dziennie. Ale w porównaniu do Google jest to... kropla w morzu. Gigant generuje 3,5 miliarda takich akcji w ciągu 24 godzin: DuckDuckGo jest o wiele, wiele mniejsze od lepiej znanego Google, ale siła oddziaływania konkurencji dla Mountain View w ostatnim okresie istotnie wzrosła. Mało tego, niedawno DuckDuckGo udało się wbić mocną szpilę konkurentowi, właśnie w związku ze wspomnianym już badaniem.
W jaki sposób Google weszło w posiadanie tej domeny? Nie stało się to wcale z powodu "złośliwości", lecz przejęcia firmy On2, która zajmowała się dostarczaniem rozwiązań wycelowanych w ograniczenie zużycia danych w kontekście materiałów wideo. 2009 rok dla Google i YouTube był bardzo istotny, a taka firma w portfolio pozwalała na ulepszenie coraz bardziej istotnego serwisu. Przy okazji, gigant nabył także prawa do domeny Duck.com, która odpowiadała Duck Corporation, poprzedniej nazwie On2. DuckDuckGo powstało natomiast rok wcześniej (2008) i początkowo kwestia domeny nie wzbudzała tak ogromnych kontrowersji. Gdy jednak okazało się, że DuckDuckGo ma całkiem niemałe grono użytkowników, rozpoczęły się boje o nieszczęsną domenę.
O możliwym przekazaniu Duck.com DuckDuckGo mówiło się od dawna. Teraz mamy potwierdzenie
Mniej więcej od połowy tego roku mówiło się o możliwym zakopaniu wojennego toporka w wyniku porozumienia między Google a DuckDuckGo. Gabriel Weinberg, założyciel alternatywnej wyszukiwarki podziękował za "gest dobrej woli", ale nie ujawnił przy tej okazji okoliczności porozumienia. Gogole potwierdziło odbycie się takiej operacji. Widać to zresztą po samej domenie Duck.com, która właśnie wskazuje na DuckDuckGo.
Pytanie w jaki sposób doszło do tego porozumienia: czy DuckDuckGo zapłaciło za domenę? A może Google uznało, że nie ma sensu drążyć tego konfliktu i odpuściło znacznie mniejszemu, bardziej fair konkurentowi? Faktem jest to, że dla Goliata w tej batalii było to dosłownie jak splunąć i zaraz o tym zapomnieć. Chyba, że Google istotnie na tym zyskało.
O ile zysk DuckDuckGo jest oczywisty - atrakcyjna domena wchodzi w skład przedsiębiorstwa i użytkownicy będą mogli korzystać ze znacznie prostszej metody dotarcia do wyszukiwarki, tak Google również coś zyskuje, ale jest to mniej oczywiste. Wizerunek "dobrotliwego" giganta, który decyduje się oddać konkurentowi coś bardzo cennego, zrzuca z siebie częściowo łatkę "brutalnego monopolisty". Albo... DuckDuckGo dysponuje czymś, co mogłoby wywołać poruszenie w szeregu Google. Ostatni materiał twórców alternatywnej przeglądarki mocno dokopał ekipie z Mountain View.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu