Niebywały sukces Apex Legends był dla wielu osób wielkim zaskoczeniem. O grze mało kto wiedział, pojawiła się praktycznie znikąd i w dość krótkim czasie zyskała ogromną popularność. Takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często, a nawet jeżeli mają miejsce, to często kończy się to zapchanymi serwerami i problemami podczas zabawy. Respawn Entertaiment, choć nie mogło przewidzieć, że w ciągu 72 godzin aż 10 milionów osób będzie grało w ich tytuł, to okazało się przygotowane na taką sytuację. Wszystko dzięki Google Cloud, gdzie umieszczono aż 95% serwerów tej produkcji.
Google Cloud w świecie gier
Na całym świecie jest ponad dwa miliardy graczy. Dziś można grać praktycznie na wszystkim: komputer, konsola, smartfon, tablet, AR czy VR. Niezależnie od pory i miejsca mamy dostęp do wirtualnej rozrywki, a rynek ten cały czas się powiększa. Nic więc dziwnego, że tak duża firma, jak Google się nim zainteresowała. Przy produkcjach, gdzie liczba graczy idzie w miliony, niezbędne jest posiadanie odpowiedniej infrastruktury, która będzie w stanie wszystkim odpowiednio zarządzać. Nie każdy jest w stanie dostarczyć narzędzia pozwalające na globalne działania w czasie rzeczywistym. Część deweloperów woli postawić na własne rozwiązania, reszta natomiast zaufała Google Cloud. Tytułowa chmura potrafi świetnie sobie radzić w kryzysowych sytuacjach czego dowodem jest ostatnia premiera od Electronic Arts.
Dobry start to podstawa
Launch jest kluczowym elementem każdej gry. Od niego zależy przyszła reputacja, przychody oraz czas funkcjonowania na rynku. Dlatego też w przypadku produkcji całkowicie skupionej na rozgrywkach sieciowych korzystanie z odpowiedniej infrastruktury jest szalenie istotne. Wszystko musi działać prawidłowo, a przy dużym zainteresowaniu nie może być mowy o większych problemach. Apex Legends od momentu pojawienia się nie zaliczył żadnej awarii.
Oczywiście, czasami pojawiły się chwilowe spowolnienia, rozłączenia z serwerem, ale mając na uwadze skalę, z jaką ten tytuł zdobywał popularność, to nie miało to wielkiego znaczenia. Deweloper nie musiał obawiać się, że po pierwszych 10 milionach graczy dojdzie do sytuacji, w której dana część nie będzie mogła zagrać. Dziś już wiemy, że wynik ten został pobity, a battle royale działa naprawdę przyzwoicie. Duża zasługa w tym wszystkim przypada Google Cloud.
Kto następny?
Firma Multiplay, bo to właśnie ona wspiera serwery Apexa, od dawna korzysta z chmury Google. Pewnie wiele osób nie wie, ale już w momencie premiery Titanfall 2 zdecydowano się na to rozwiązanie. Respawn Entertaiment wiedziało zatem, jakie działania będą niezbędne w momencie wypuszczenia swojego battle royale. Efekt jest naprawdę pozytywny i teraz tylko czekać, aż inni pójdą w ich ślady. Google Cloud stawia na wysoką wydajność i mało odczuwalne opóźnienia. W przypadku Apex Legends udało się to zrealizować, a w przyszłości pewnie będzie tylko lepiej.
Wczoraj świat poznał Stadia, dziś dowiadujemy się o wsparciu twórców od dłuższego czasu. Trzeba przyznać, że ojcowie najpopularniejszej wyszukiwarki mają wiele asów w rękawie. Ciekawe, co jeszcze dla nas szykują. Jestem też ciekaw, które studia zdecydują się na podobny ruch. Jeżeli Respawn się udało i całość działa jak należy przez co większość graczy jest zadowolona, to czemu nie spróbować?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu