iOS 26 miał być wizualnym powiewem świeżości, a wyszedł z tego transparentny chaos z ambicjami na przyszłość, ale bez duszy przeszłości.
Gdzie się podział Apple’owski porządek, czyli wszystko wszędzie naraz w iOS 26

Zainstalowałem betę iOS 26, żeby zobaczyć, o co tyle krzyku w związku z nowym designem. Setki tweetów, memy i analizy internetowych speców od UX/UI – już dawno nie było tylu wątpliwości, ale to dlatego, że Apple już od dobrych kilku lat wykazywało się pod względem zmian wizualnych dość dużą ostrożnością. Projektanci spod znaku nadgryzionego jabłka dostali w końcu zielone światło i zgodę na trochę więcej polotu. No i polecieli – a w zasadzie to popłynęli, niczym płynne szkło, będące w iOS 26 motywem przewodnim. Efekt? W sieci mówią, że Steve Jobs kręci w grobie piruety.
Zderzenie wizji: iOS 26 jako produkt czasu, nie idei
Tim Cook to świetny księgowy, pchający Apple w stronę zmian korzystnych pod względem biznesowym, ale nierealnych w czasach Steve’a Jobsa. Ten wpis nie ma na celu rozstrzygania, który z panów jest lepszym CEO, bo to biznesmeni o zupełnie odmiennej taktyce zarządzania firmą, wymagający znacznie szerszej analizy. Zgodzić możemy się jednak wspólnie, że Timowi do aury Jobsa bardzo daleko, jeśli weźmiemy pod uwagę tworzenie wizerunku marki. Apple za Cooka jest inkluzywne, otwarte na sektor usług i integrację, a także próbujące – w miarę możliwości – nadążyć za młodą generacją.
Nonkonformizm, perfekcjonizm i bufonowatość polityki Jobsa niosły za sobą wiele wad, ale iOS-owi z jego czasów nie można było odmówić artyzmu – nawet biorąc pod uwagę to, że niektóre rzeczy były tam wbrew użytkownikowi, a czasem i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Tkwiła w nich jednak dusza, wyczuwalna pomimo tego, że iOS to przecież korporacyjny produkt. Dziś jabłkowy system jest po prostu „produktem”, bez tejże duszy, która wyparowała przez lata prób dostosowania się do zmieniających się standardów.
Przyznacie, że Jobs miał trochę łatwiej. Działał w czasach, gdy pojęcie smartfona, jakie znamy dziś, dopiero się kształtowało. Łatwiej więc było mu wmówić użytkownikowi, że czegoś potrzebuje, bo na ówczesnym rynku istniało niewiele alternatyw w kontekście idei urządzenia, jaką Apple zaczęło wtedy forsować. Tim Cook i jego zespół designerów muszą radzić sobie nie tylko z bardziej innowacyjną konkurencją androidową, ale też z własną, budowaną przez lata identyfikacją wizualną. Już jesteśmy w erze AI, a Apple wierzy, że przed nami jeszcze bardziej emocjonująca era AR/VR. To właśnie ten fakt wydaje się być głównym motywatorem projektantów Apple do stworzenia nowej szaty graficznej interfejsu i aplikacji w iOS 26. W to wolę wierzyć, bo jeśli się mylę, to oznaczać będzie, że Apple po prostu przestrzeliło.
Liquid Glass zamiast duszy. Czy iOS 26 jeszcze widzi użytkownika?
Przejdźmy w końcu do rzeczy. Apple zaprezentowało nowe systemy operacyjne dla swoich urządzeń, a ludziom, którzy nie mają większych problemów, zaktualizowane szaty się nie spodobały. Pobrałem więc deweloperską betę i sprawdziłem, czy faktycznie jest tak źle. Odpowiedź? To zależy. iOS wprowadza kilka niegłupich rozwiązań, ale tuż za nimi drepcze niepotrzebny chaos.
Przez ostatni rok projektanci Apple pracowali nad efektem nazwanym Liquid Glass, nadającym oprogramowaniu płynnej transparentności. Przez chwilę nawet skojarzyło mi się to z iOS 7, ale przezroczystość wydana w 2013 roku miała w sobie więcej surowej szlachetności i sznytu. Ta jest żywa, wesoła i wypukła – jak mydlana bajka z animacji Pixara. W iOS 26 czuć głębię, przestrzenność i wielowymiarowy charakter – to może się podobać, ale negatywnie wpływa na czytelność interfejsu.
Trudno się z powyższymi wpisami nie zgodzić. W iOS za dużo się dzieje, przekombinowano z wielowarstwowością i „szklanymi efektami”, co najbardziej widać po belce z powiadomieniami i centrum sterowania. Patrzę na kontury elementów interfejsu i tak sobie myślę, że tęsknię za kultową paralaksą – jeśli Liquid Glass miał być jej współczesnym odpowiednikiem, to to na pewno się nie udało.
W gruncie rzeczy nie są to zmiany na tyle wywrotowe, by trzeba było po iOS uczyć się poruszać na nowo, ale brakuje mi tu harmonii, którą system zachwycał przez lata. Jest to jednak pod wieloma względami spójne z wizją przyszłości marki – wiele wskazuje bowiem na to, że pomimo fiaska Vision Pro Tim Cook i spółka będą dążyć do przenoszenia naszej uwagi w stronę gogli/okularów do wirtualnej rzeczywistości. To właśnie tam pierwsze skrzypce grają warstwy, plastyczne kafle i ułatwiające widoczność wypukłości.
iOS 26 możemy postrzegać jako wstęp do wizualnej zgodności z oprogramowaniem visionOS, sterowanym gestem i wzrokiem. Treści wychodzą do użytkownika, są plastyczne i podatne na personalizację. Problem w tym, że ten styl wydaje się cechować ograniczonymi możliwościami ewentualnego odświeżenia w przyszłości, bo już teraz razi po oczach dużą ilością bodźców – paralaksowy minimalizm miał pod tym względem znacznie więcej ponadczasowej aury.
Niezależnie jednak od tych artystycznych rozważań, iOS 26 potrzebuje sporo uwagi i dopieszczenia – i nie mówię tutaj o stabilności, bo beta ma prawo działać średnio. Interfejsowi brakuje ogłady i czytelności – miejmy nadzieję, że zostanie to poprawione w oficjalnej wersji publicznej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu