Felietony

Gdzie jest ta wspaniała technologia, którą nam obiecywano?

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

W celu lepszej organizacji zdecydowałem się na pewną inwestycję. Stosunkowo niedrogą. Na jednej ze ścian mojego pokoju zawisła tablica magnetyczna. Do zestawu dorzuciłem komplet dodatkowych magnesów oraz mazaków. Zapełniłem ją w ciągu pierwszych kilkudziesięciu minut po zawieszeniu i podobnie jak w przypadku tradycyjnego kalendarza od razu pomyślałem o jej cyfrowym zamienniku.

Zanim z marką Surface zaczęliśmy kojarzyć serię tabletów Microsoftu mających zastąpić nasze laptopy, była to nazwa związana z niemałym stołem, którego blat był tak naprawdę ekranem dotykowym (dziś znamy go pod nazwą Pixelsense). Urządzenie miało służyć do wielu czynności, w tym także do wyświetlania i przeglądania zdjęć - do dziś w mojej głowie znajduje się obraz obecnego na blacie aparatu cyfrowego (zapewne wspierającego technologię Wi-Fi lub Bluetooth), z którego pamięci zdjęcia dosłownie "wysypywały się" na cyfrowy blat. Fotografie można było dowolnie rozmieszczać, zupełnie tak, jakby były to fizyczne zdjęcia, a także powiększać i pomniejszać poprzez gest "uszczypnięcia".

Reklama

Stół nowej generacji od Microsoftu nigdy nie trafił do sprzedaży, oprócz biznesowego kanału dystrybcji, choć i tam nie zawojował rynku. Dlaczego? Trudno dywagować na ten temat, a moim osobistym faworytem wśród przyczyn takiego stanu rzeczy będzie oczywiście wysoka cena. Jak wiemy, Microsoft pracuje nad wieloma takimi rozwiązaniami w ramach zespołu w oddziale Research, czasami dzieli się nimi na przykład na YouTube, zwiastując nam przyszłość, a przecież nie jest to jedyna firma, która podejmuje takie próby. Technologia wkracza w coraz większym stopniu w każdą część naszego życia, ale mam wrażenie, że wciąż występują ogranicznia, których nikt nie chce/nie próbuje złamać.

Dziwi mnie to tym bardziej, że i Microsoft i Apple starają się przekonać nas, że już dzisiaj możemy zastąpić standardowe notesy i długopisy oferowanymi przez sprzedawane przez gigantów gadżetami. Koszt zakupu zestawu tabletu z rysikiem pwoduje, że jest on poza zasięgiem finansowym wielu zainteresowanych osób, ale wiemy, że z czasem ulegnie to zmianie, podobnie jak stało się to w segmencie smartfonów, które mimo wszystko stały się bardziej przystępne. Dlaczego żaden z gigantów nie spróbuje wprowadzić do naszych domów nowoczesnych luster, kalendarzy czy... tablic?

Z ogromną chęcią zawiesiłbym na ścianie tablicę potrafiącą wyświetlać interesujące mnie informacje w formie łatwo rozmieszczalnych i personalizowanych widżetów oraz pozwalającą na dowolne edytowanie jej zawartości przy użyciu specjalnego rysika. Połączenie odręcznych notatek, z treściami cyfrowymi jak grafiki (zdjęcia, zrzuty ekranu), linkami oraz "analogowymi" materiałami jak przypięte bilety byłoby czymś idealnym, czymś na co bez wahania wydałbym rozsądne pieniądze i podejrzewam, że nie byłbym jedynym zainteresowanym.

Musiałbym mieć jednak pewność, że nie będzie to urządzenie, które lada dzień straci wsparcie producenta, a zastosowana platforma będzie na tyle uniwersalna, że społeczność skupiona wokół urządzenia będzie wystarczająco aktywna. W pierwszej kolejności do głowy przychodzi mi firma Google, która bez cienia wątpliwości byłaby w stanie przystosować Androida do obsługi takiego urządzenia. System gości już w autach, na telewizorach i zegarkach - kalendarze czy tablice nie byłby zbyt dużym wyzwaniem.

Cieszymy się, że nasze smartfony pozwalają wykonywać coraz więcej czynności i z coraz lepszym skutkiem, lecz zamiast ruszyć ku kolejnym etapom poprawy życia codziennego, czasem odnoszę wrażenie, że drepczemy w miejscu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama