Od wczoraj goszczę u siebie swoją Mamę. Kilka miesięcy temu zdecydowała się w końcu przejść ze zwykłego telefonu na smartfona. Dostała do tego pakiet nielimitowanych rozmów i wiadomości oraz 2 GB transferu danych. Do tej pory wykorzystywała go (pakiet danych) tylko do rozmów z siostrą przez Skype, która mieszka we Francji, więc to stało się głównym kanałem komunikacji między nimi przez ostatnie kilka miesięcy.
Podłączyłem Mamie jej smartfona z Androidem do swojej sieci WiFi
Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...
Wczoraj po jednej rozmowie z nią, po prostu rozłączyła transfer danych, by nie wykorzystywać na nic innego. Podłączyłem więc jej smartfona do swojej sieci WiFi i z miejsca zaczął sypać komunikatami o aktualizacjach zainstalowanych aplikacji.
To wzbudziło niebywałe zainteresowanie ze strony Mamy - co to ten gmail, mapy, mam mapy?? Mama często podróżuje samochodem, jak pokazałem, że ma i nawigację bawiła się tym z godzinę, wyznaczała trasy, które przemierza, lokalizacje, była zachwycona. Na pytanie, a co jak wyłączę sieć? Pokazałem jak zapisywać wybrane obszary offline.
Później zasiadła do zdjęć, chciała wysłać kilka do siostry, zaznaczyła i dała wyślij, wyskoczyło kilka aplikacji do udostępnienia - tak poznała swojego gmaila.
Dziś zaktualizowała się aplikacja Google, wyskoczył komunikat o wypowiedzeniu „Ok Google” i zabawa zaczęła się od nowa. Po pokazaniu kilku komunikatów, rozpoczęły się testy głosowe wyznaczania tras, wybieranie rozmów, obdzwoniła tak kilka osób (głosowe komendy „Zadzwoń do…„ automatycznie wybierają numer), opowiadając o swoim odkryciu.
Największą frajdę sprawiły jej jednak SMS-y, komendą „Wyślij SMS do…” mogła od razu dyktować treść, niektóre mogła cofać, automat pytał czy wysłać, mogła odmówić komendą „Nie teraz”, co automat również potwierdzał, że ok, wiadomość skasowana.
Przyznam, że nie przypuszczałem, że u Mamy w ogóle da się wzbudzić zainteresowanie tymi rozwiązaniami (jest już na emeryturze), które są dla mnie codziennością. Długie wzbranianie się przed smartfonami, odbierałem jako całkowitą blokadę przed nowymi rozwiązaniami i jakoś nie próbowałem tego wcześniej pokazać bardziej namacalnie.
Okazało się, że nie tylko wzbudziło zainteresowanie, ale i deklarację o absolutnej przydatności, w niektórych sytuacjach i co ciekawe sprawiło jej to też niesamowitą przyjemność i frajdę, mi zresztą też:).
Tak więc, jeśli w Waszych rodzinach jest ktoś, kto jeszcze wzbrania się rękoma i nogami przed smartfonami, spróbujcie małymi kroczkami, bez ciśnienia wzbudzić zainteresowanie, pokazać przydatność w niektórych sytuacjach i z czasem może okazać się, że równie mocno się zaskoczycie i stwierdzicie, że być może wykluczenie cyfrowe to jednak mit.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu