Felietony

Gdyby to była reklama dałbym jej 10/10

Karol Kopańko
Gdyby to była reklama dałbym jej 10/10
14

Apokalipsa zawitała do Hong Kongu. Dwie armie robotów wyglądających jak chodzące śmietniki walczą ze sobą, zgniatając blachy Chevroletów i Toyot. Robotyczny trup ściele się gęsto, opadając na autobusy oklejone reklamami Giorgio Armaniego. Pociski opuszczają gigantyczne magazynki w rytm muzyki z głoś...

Apokalipsa zawitała do Hong Kongu. Dwie armie robotów wyglądających jak chodzące śmietniki walczą ze sobą, zgniatając blachy Chevroletów i Toyot. Robotyczny trup ściele się gęsto, opadając na autobusy oklejone reklamami Giorgio Armaniego. Pociski opuszczają gigantyczne magazynki w rytm muzyki z głośników marki Beats. Amerykańska flaga łopocze na wietrze obijając się o plakat Victoria Secret.

W Internecie zarabia się na oglądaniu reklam. Z nich właśnie w jakiejś części utrzymuje się Antyweb i wiele innych stron. Jednak w zamian za to, że w tle migocze nam jakiś banerek dostajemy darmowe treści. Nie słyszałem jeszcze jednak by ktoś płacił, aby oglądać reklamy, a do tego właśnie sprowadza się najnowsza część Transformerów.

Przez cały seans bardziej niż na przygodach bohaterów (jakie przygody, tam są tylko eksplozje) skupiałem się na wyszukiwaniu product placementów. Wydało mi się to zresztą zajęciem nieskończenie ciekawszym i o wiele bardziej rozwijającym. W końcu, aby zauważyć znane logo musiałem choć trochę wysilić umysł. To najjaśniejszy punkt całego obrazu.

Twórcy Transformers są prawdziwymi geniuszami.

Upchnąć tyle „chamskiej reklamy” 165 minutach IMAX’owego widowiska to naprawdę wyczyn godny wyciagnięcia ręki i złożenia gratulacji. Szkoda tylko, że kiedy następnie sięgniemy ręką do kubełka z popcornem, to jakoś nie chce on smakować, a przecież przy takim odmóżdzaczu powinien zamieniać się w ustach w delicje szampańskie…


https://www.youtube.com/watch?v=_AitiqKEvaY

Być może mniej uwrażliwione będą kubki smakowe mieszkańców Hong Kongu, gdyż Michael Bay uznał, że ich miasto jest wreszcie godnie zniszczenia w wielkim hollywoodzkim obrazie. Obraz epatuje więc już nie tylko amerykańskimi markami, ale i tymi z Państwa Środka. Jeden z głównych bohaterów w czasie „ostatecznej bitwy” znajduje więc chwilę, aby beztrosko pociągnąć łyk orzeźwiającego chińskiego soczku, przykładając pilną uwagę, aby nie zasłonić jego loga.

Honoru Stanów broni Mark Wahlberg, który po rozwaleniu ciężarówki przewożącej Bud Lighty ze swadą odkapslowuje jedną z butelek i opróżnia jej zawartość. Bohaterowie korzystają ze smartfonów Nokii, noszą okulary Gucciego, a Autoboty mają tyle wyobraźni, aby zamienić się w jakikolwiek samochód… o ile będzie to Chevrolet. Ach, zapomniałbym jeszcze o zawadiackim rajdowcu, który znienacka rzuca z ekranu: „Jeżdżę dzięki Red Bull”.

Jest to absolutna maestria marketingu, w której genialne efekty specjalne zostały zepchnięte w cień – bowiem - zwłaszcza w scenie finałowej – oczy bardziej przyciągają niezmącenie trwające banery marek odzieżowych.

Jest jedna firma, która Tranformersów nie sponsorowała na pewno. To Apple. A mimo, to każdy jej fan uśmiechnie się pod nosem na widok wizjonera, występującego w charakterystycznej pozie Steve’a Jobsa. Trzyma on w dłoniach kulę – zupełnie jakby chciał opatentować jej kształt.

Jeśli uważacie, że to czego światu brakuje, to więcej reklam, to Transformersy was oczarują. Przyniosą wam tyle radości ile Optimusowi dzierżenie średniowiecznego miecza i ujeżdżanie gigantycznego smoka. Reszta reklamy może pooglądać za darmo.

Foto 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ReklamaApplemarketing