Zaledwie kilka dni po publikacji mojej recenzji ‘The Banner Saga’, zabieram się za drugi tak ważny styczniowy tytuł, w który życie tchnął tłum za pośr...
Zaledwie kilka dni po publikacji mojej recenzji ‘The Banner Saga’, zabieram się za drugi tak ważny styczniowy tytuł, w który życie tchnął tłum za pośrednictwem Kickstartera. Obydwie produkcje łączy sporo: crowdfunding, sukces artystyczny, niecodzienna stylistyka wizualna i warta osobnego zakupu ścieżka dźwiękowa. Ale tam, gdzie ‘The Banner Saga’ szuka swojej niszy, ‘Broken Age’ uderza w inteligentną masowość. Jak Pixar.
Podobieństw produkcji Pixara do historii Velle i Shaya jest więcej:
- specyficzna estetyka wizualna (właściwie jak w każdej animacji Pixara);
- dwie różniące się charakterami postaci z odmiennych światów, które splatają okoliczności (‘Wall-E’, ‘Toy Story’);
- dorosła i niełatwa tematyka (bunt przeciw istniejącemu porządkowi), przedstawiona w sposób czarujący i przystępny zarówno dla starszych i dla młodszych (‘Up’, ‘Brave’);
- subtelność i intelekt, widoczny przede wszystkim w nienachalnym, a ciepłym humorze (‘The Incredibles’, ‘Up’);
‘Broken Age’ to najbardziej bajkowe dzieło Tima Shaefera - nie mam przez to na myśli infantylizmu, ale z pewnością nie jest to ‘Psychonauts’, ani tym bardziej ‘Grim Fandango’, czy ‘Brutal Legend’. Fabuła, bohaterowie i postaci niezależne, interfejs, art-design, voice-acting - wszystko to wypada, najprościej mówiąc, uroczo i nie w sensie “teletubisiowym”, a “piksarowym” właśnie. To komplement i gwarancja tego, że żaden dorosły z odrobiną wrażliwości nie odejdzie od monitora z nagłą potrzebą zagrania w ‘Heavy Rain’.
Historia i postaci to serce i dusza ‘Broken Age’. Zgrzeszyłbym zdradzając za dużo, dlatego ograniczę się do i tak intrygujących ogółów. Bohaterów jest dwójka: uwięziony w statku kosmicznym przez nadopiekuńczą sztuczną inteligencję i skazany na codzienną rutynę nastolatek Shay (Elijah Wood) oraz nastolatka Vella (Masasa Moyo), której rodzinna wioska wyznaczyła rolę rytualnej ofiary. Ich przygody biegną w różnych kierunkach i różnych światach, ale motyw jest wspólny: niezgoda na odgórnie narzucone normy i obowiązujące zasady, czyli bunt, walka i zmiana. Zaskakująco mało osób próbuje tu dostrzec przecież fantastyczny komentarz na poziomie meta! Bo czym innym był odważny ruch studia Double Fine i powierzenie losu projektu w rękach cyfrowego tłumu, jeśli nie… niezgodą na odgórnie narzucone normy i obowiązujące zasady, czyli buntem, walką i zmianą? Od 20 lat Tim Schafer był pogodzony z wpływem panów w garniturach na ostateczną postać jego dzieł (zresztą nie tylko jego) - panów, nie mających pojęcia o game designie, warto zaznaczyć. Kiedy nadarzyła się okazja, nie zawahał się zrobić kroku w nieznane, odniósł oszałamiający sukces, a przy tym zachęcił innych do pójścia tą samą drogą - poruszył kamyk, który zatrząsł cała konstrukcją. O tym właśnie - między wierszami - jest ‘Broken Age’.
Obrazki nie oddają tego, jak tytuł wygląda na żywo. Jeżeli taka estetyka wizualna jest efektem ograniczonych środków pozyskanych od społeczności, to może nawet mainstreamowym tytułom powinno się przyznawać niższe budżety? ‘Broken Age’ to najmocniejszy argument jakim dysponują gracze w dyskusji o klasyfikacji interaktywnych produkcji w kontekście sztuki. Kreska jest pozytywnie specyficzna, a barwy nasycone pastelową bajkowością. Wrażenia dopełnia ścieżka dźwiękowa Petera McConella - autora muzyki do serii ‘X-Wing’ i ‘Tie Fighter’ Star Wars. Oraz głosy aktorów, oczywiście. A na próżno szukać tu słabych ról, bo fantastycznie wypadają zarówno aktorzy drugoplanowi (Jack Black!), jak i prowadząca dwójka. Wszystkim udało się tchnąć życie i wyrazistą osobowość w każdą z postaci, nawet jeśli jest to tylko kilka linijek dialogowych. Nie wiem czy przy takim budżecie komukolwiek innemu udałoby się wzbogacić produkcję o podobnej jakości walory produkcyjne.
W samej rozgrywce ‘Broken Age’ bliżej do ‘Botaniculi’, niż ‘The Secret of Monkey Island’, tzn. sterowanie zamyka się w jednym przycisku i dwóch typach kursora. Także kieszenie protagonistów są odczuwalnie mniej pojemne od kieszeni Guybrusha Threepwooda (ale przynajmniej SĄ, co stanowi postęp w stosunku do ‘The Cave’). To w efekcie nie zmusza gracza do nadmiernego kombinowania. Niekoniecznie jest to wada: intuicyjność i prostota biorą górę nad główkowaniem, skoro najważniejsza pozostaje opowieść.
Gra kończy się na wysokim “C” - cliffhangerem i nagłym zwrotem akcji, który niestety przypomina, że to zaledwie pierwszy akt. Drugi ma nadejść w maju, ale już teraz można śmiało powiedzieć: pierwszy z wielkich growych projektów z Kickstartera okazał się pełnym sukcesem. Nie tylko według standardów crowdfundingu - jest to po prostu wyjątkowe, interaktywne doświadczenie. To powinno zachęcić większą ilość deweloperów, którym trudno znaleźć dla siebie miejsce na dzisiejszym rynku gier, do odkurzenia swoich starszych pomysłów w nowej formule lub po prostu zaproponowania społecznościom czegoś, czego nikt inny sam z siebie im nie zaproponuje. I powinno to także zmotywować tych twórców, którzy już rozpoczęli pracę nad nie mniej oczekiwanymi tytułami (‘Wasteland 2’, ‘Dreamfall: Chapters’, ‘HEX MMO’, ‘Armikrog’, ‘Pillars of Eternity’, ‘Torment: Tides of Numenera’ - coś na pewno pominąłem, więc poprawcie mnie w komentarzach ;] ) do doszlifowania swoich produkcji i wypuszczenia na rynek w formie co najmniej tak satysfakcjonującej, jak pierwszy akt ‘Broken Age’. Społeczności już zaufały, ale potrafią też okazać wielką wdzięczność.
I na koniec trudne pytanie, które musiałem postawić: ‘Broken Age’, czy ‘The Banner Saga’? Ten pierwszy tytuł jest bardziej przystępny i medialny - powinien być noszony na sztandarach przez adwokatów crowdfundingu i służyć jako zachęta dla nie-graczy do przeżycia smakowitej przygody z bajką Tima Shafera. Ten drugi to przykład na to, jaką wartość można wygenerować dla wymagających graczy ze wsparciem platform finansowania społecznościowego. Ale nie będę wykręcać się od jaśniejszej odpowiedzi: ‘The Banner Saga’ jest lepszą grą dla graczy. ‘Broken Age’ jest dziełem dla wszystkich.
A jeżeli chcecie śledzić na bieżąco ciekawe projekty crowdfundingowe, także te growe, to zajrzyjcie na zaprzyjaźniony z Antywebem fanpage WE the CROWD.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu