Felietony

Gdy upadają giganci

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

15

Ostatnio sporo pisze się o Sony. Prócz nielicznych wyjątków nie są to pozytywne, z punktu widzenia firmy, wpisy. Można te doniesienia zamknąć w popularnym stwierdzeniu, że "firma się kończy". Japończycy zapewniają, że wszystko idzie we właściwym kierunku i niedługo znów będą brylować, ale dla wizual...

Ostatnio sporo pisze się o Sony. Prócz nielicznych wyjątków nie są to pozytywne, z punktu widzenia firmy, wpisy. Można te doniesienia zamknąć w popularnym stwierdzeniu, że "firma się kończy". Japończycy zapewniają, że wszystko idzie we właściwym kierunku i niedługo znów będą brylować, ale dla wizualizacji tych deklaracji, trzeba coraz bardziej wytężać umysł i ćwiczyć wyobraźnię. Jednocześnie pojawia się pytanie: co będzie, jeśli Sony faktycznie się skończy? Tak na amen.

Ta myśl pojawiła się wczoraj podczas lektury kolejnego artykułu dotyczącego sytuacji firmy oraz jej planów. Stosunkowo szybo doszedłem do wniosku, że... nie stanie się nic. To oczywiście zabawa we wróża i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak potoczą się losy japońskiej korporacji. Można jednak założyć, że nie będzie happy endu. Ktoś powie/napisze: no jak, przecież to wielka, legendarna firma. Upaść to sobie może jakiś producent tabletów dla dyskontu, a nie Sony. Warto jednak pamiętać, iż historia, nawet branży IT, zna przypadki upadków gigantów i gaśnięcia wielkich gwiazd.

Podejrzewam, że w latach świetności Kodaka, Polaroida, Atari czy Commodore, niewiele osób postawiłoby pieniądze, że ci producenci bardzo stracą na znaczeniu, a nawet wyparują. Jednak stało się. Inni giganci zmienili właścicieli, ewentualnie opuścili rynek, który nas interesuje. IBM nie produkuje już laptopów, Nokia komórek, marka Technics na jakiś czas zaginęła. Dlaczego podobny los nie miałby spotkać Sony? Porzucą elektronikę użytkową i skupią się na szeroko pojętej rozrywce (muzyka, filmy, gry), sektorze bankowym czy medycznym. Może pójdą całkowicie na dno lub zostaną przejęci, jeśli nadal będą trwonić pieniądze na projekty, które nie tylko nie stają się dochodowe, ale przynoszą coraz większe straty.

Gdyby spełnił się taki scenariusz (jeden z podanych), to czy świat się zawali? Nie. Nawet nie trzeba będzie wypełniać jakiejś luki, bo konkurencja już to zrobiła, mniejsze zagłębienia szybko zostaną zasypane na maksa. Pojawi się pewnie sporo wpisów, w których przeprowadzona zostanie analiza sprawy, padną pytania w stylu "kto następny?", przypomni się, jak Sony zmieniło branżę nowych technologii, a szerzej nasze życie. Ktoś będzie wzdychał i wspominał, ktoś napisze w komentarzu o pierwszym walkmanie albo telewizorze Sony, na który wydał oszczędności swojego życia. I tyle - po tym festiwalu nostalgii Sony zacznie funkcjonować w świadomości jako wspomnienie wielkiej potęgi, dobrej jakości oraz kolejny symbol zmiany warty. Młodsi będą poznawać japońską firmę z artykułów w Wikipedii.

Sony podaję tu oczywisćie w ramach przykładu, bo od pewnego czasu sprawiają wrażenie zagubionych, są zadatkiem na korporację, która dozna poważnych wstrząsów. W ich miejsce można jednak wstawić kilku innych graczy, w każdym tygodniu pojawia się u nas wpis o jakiejś firmie z problemami. To bardzo trudny biznes, szybko można w nim zostać gwiazdą (patrz HTC) i szybko spaść ze szczytu (patrz HTC). W każdym przypadku będzie jednak tak, że po krótkim lamentowaniu oddanych fanów, przyjdzie nam zapomnieć o danej firmie/marce. Albo przesunąć ją do dalszych szufladek świadomości.

Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

zmianySonykorporacja