Nie tylko nas, ale również Was zaciekawiła kwestia polskich cen gier na PC. Postanowiliśmy rozwinąć go wypowiedzią Tomka Gawlikowskiego z Techlandu. ...
Gawlikowski z Techlandu: "Polska od 2–3 lat jest jednym z głównych eksporterów… kluczy Steam"
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Nie tylko nas, ale również Was zaciekawiła kwestia polskich cen gier na PC. Postanowiliśmy rozwinąć go wypowiedzią Tomka Gawlikowskiego z Techlandu.
W poniższym tekście Tomek wyjaśni Wam, jak polscy przedsiębiorcy wykorzystują niższe ceny PC-towych gier w naszym kraju. A przy okazji pokaże, jak funkcjonuje mechanizm handlu kluczami Steam.
Tomasz Gawlikowski:
Wszystkie argumenty które znalazły się we wspomnianym artykule są prawdziwe. Ale powiedzieć, że to jedyne lub nawet główne powody wzrostu cen jest grubą przesadą. Powód podnoszenia cen w Polce jest dosyć prozaiczny, choć dla zwykłego użytkownika może być niewidoczny. Polska od 2–3 lat jest jednym z głównych eksporterów… kluczy STEAM.
Postaram się wytłumaczyć to od początku. Po pierwsze kilka faktów.
- gry w Polsce są tańsze niż na Zachodzie. Choćby z faktu innej waluty.
- gry na STEAMie nie potrzebują płyty tylko sam kod aktywacyjny.
- gry na STEAMie można w miarę łatwo przełączać pomiędzy wersjami językowymi.
I chyba najważniejszy fakt: Od mniej więcej 3 lat największe sklepy ESD (GOG, STEAM) dostały jasne wytyczne od Unii Europejskiej mówiące, że produkt cyfrowy musi być dostępny do sprzedaży w całej EU. Nie można wykluczać innych klientów w obrębie EU i każdy klient powinien móc kupić dany produkt cyfrowy w obrębie EU.
Mając te fakty (bądź co bądź, oprócz ostatniego, są banalne) popatrzmy na to z perspektywy np. klienta z Niemiec.
W dniu premiery musi za grę AAA na PC zapłacić mniej więcej 50 €. Daje nam to ponad 200 zł.
Gra AAA kiedyś kosztowała 100 zł. Teraz 150 zł. Weźmy za przykład ceny aktualne. Graczowi z Niemiec opłaca się kupić grę PC w Polsce. Pudełko jest polskie, ale przecież gra ma pewnie zaszyte języki EFGIS – dla developerów takie rozwiązania są najmniej kosztowne (choć i to się już zmienia – widzieliście kartę produktu HOMM VII na STEAMie?)
Wersje cyfrowe mają ujednoliconą cenę (dlatego bardzo często ceny w sklepach ESD są według nas tak horrendalnie wysokie), a do Polski nie opłaca mu się jechać. Pudełka natomiast dla Niemca są tanie jak barszcz. Tutaj właśnie nasi polscy przedsiębiorcy znaleźli sposób na zarobek. W dość prosty sposób bo wystarczy znać zasady matematyki.
No to handlujemy
Można kupić hurtowo daną grę w cenie o wiele niższej niż cena premierowa. Wystarczy kupować odpowiednie ilości gier. Gra po odjęciu VAT kosztuje około 120 zł. Do tego pewnie można doliczyć rabaty dla sklepów - one też muszą z czegoś żyć. Weźmy standardowe rabaty na świecie, to jest 20 – 30% od ceny netto, uśredniając do powiedzmy 25%. W takim przypadku gra kosztuje już 90 zł – czyli przeliczając na € daje nam to 21 €. Na powrót dodając do tego jakiś zarobek dla naszego pośrednika i podatek wciąż można grę sprzedawać w okolicach 30€.
Upraszczając na jednej grze nasz sprzedawca kodów zarabia około 3 € (nie mówiąc o kwestii podatkowej). Sprzedając np. 3000 sztuk zarabia około 40 000 zł. To o wiele niżej niż 50 € za grę premierową. Jeszcze ciekawiej prezentuje się sytuacja kiedy gra pudełkowa w Polsce jest przeceniane a gra na zachodzie nie. Różnica i zarobek jest jeszcze większy!
To co teraz nasz przedsiębiorca robi to skupuje odpowiednią ilość pudełek z polskiego rynku. Otwiera pudełka, zdrapuje kod STEAM, przepisuje go, wbija w arkusz XLS. Czynność powtarza kilka, kilkaset, kilka tysięcy razy. Następnie jako firma wystawia odpowiednie aukcje na zachodzie. Za prawie 40 000 zł chyba się opłaca, prawda?
Gracz z Niemiec nie musi już jechać do Polski. Wystarczy, że wejdzie na odpowiednią aukcję i kupi legalny klucz STEAM.
Kto na tym traci ?
- developer, bo zamiast zarobić swoją dolę od 50€ zarabia od 21€,
- sklepy w Niemczech bo nie wiadomo skąd nagle klienci w danym kraju nie przychodzą do sklepu kupować pudełek, tylko kupują same klucze,
- wydawca w Polsce bo pomimo, że jego obroty nagle skoczyły o ładnych parę oczek do góry, bo sprzedał więcej, to za chwil parę, ktoś po stronie developera sprawdzi, że klucze wygenerowane na Polskę w 50% zostały aktywowane w Niemczech. Zastanowi się dwa razy zanim sprzeda daną grę do Polski jeszcze raz. O przecenach nie wspominając,
- ostatecznie sami gracze, ponieważ poprzez takie psucie rynku firmy zajmujące się handlem kluczami pozbawiają naszych rodzimych graczy niższych cen.
Dla światowego wydawcy rynek Polski nie jest duży. I jeśli ma do wyboru:
- pozwolić, aby nasze tańsze klucze znajdowały swoich klientów nie u nas, ale na o wiele zamożniejszych rynkach za granicą
lub
- podnieść ceny do cen € w Polsce,
pewnie będzie chciał podnieść ceny. Woli ograniczyć zyski z Polski, ale chronić swoje inne bardziej wartościowe rynki. Ewentualnie da tak zaporowe warunki na edycję PC, że danemu wydawcy w Polsce nie będzie się to opłacało.
Do czasu wejścia w życie dyrektywy EU, która zabrania regionalizowania kluczy STEAM szary import odbywał się głównie z Rosji i nie była to tak duża skala. Potrzeba było VPNów, aby podszywać się pod IP z Rosji i udawać tamtejszego, biedniejszego klienta. Teraz jednak, gdy Polska jest w EU, nie ma waluty €, a ceny gier w Polsce są niższe od Zachodnich proceder rozkwita. To idealne warunki eksportowe. Kupuj tanio, sprzedawaj drożej.
Najgorsze jest to, że takie zachowanie nie jest nielegalne (lub szczegółowiej, trudno to udowodnić), ale jeśli ktoś w taki sposób wykorzystuje stan rzeczy, niestety najczęściej płacą za to klienci.
Na nic zda się również niesprzedawania swoich gier do klientów, którzy mogą taki proceder uprawiać. Znana jest w branży historia hurtowników, którzy w dniu premiery danej gry przyjeżdżali autami dostawczymi do sklepów stacjonarnych i wykupowali całe asortymenty gier z półek. Lub historia o jednej z bardziej docenianych gier H’n’S, których setki pudełek (bądź co bądź pięknie wykonane) zostały rozprute i wyrzucone na śmietnik. Zachowany został jedynie kod, akurat nie STEAMowy, który potem można było kupić na aukcjach w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech – jednym słowem całym świecie. Nie jest również dziwne, że największe firmy zajmujące się sprzedażą kodów pochodzą właśnie z naszego kraju.
Jako wydawca myślimy długodystansowo. Wolimy sprzedać mniej gier, ale do naszych rodzimych klientów, niż niszczyć inne rynki i psuć relacje ze światowymi wydawcami i developerami. Przez takie praktyki wydawcy będą omijać nasz kraj lub będą podwyższać ceny gier na PC. A nie od dziś wiadomo, że wysokie ceny wspierają piractwo. Im wyższa cena gry tym większa szansa, że ktoś spiraci grę.
Powtórzę jeszcze raz. Zasady rządzące naszą branżą są zasadami rządzącą rynkami w ogóle. Tym razem niewidzialna ręka rynku nie stworzy ładu i porządku, tylko wymierzy nam srogiego policzka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu