Smartfony

Gamingowy smartfon z kolorowymi diodami? Tego na rynku nie chciałbym

Albert Lewandowski
Gamingowy smartfon z kolorowymi diodami? Tego na rynku nie chciałbym
35

Jeżeli mówimy o urządzeniach do grania, od razu do głowy przyjdą nam mocarne komputery stacjonarne, konsole czy gamingowe laptopy. Natomiast w kwestii tego, przy jakich produktach spędzamy sporo czasu grając w rozmaite tytuły, muszą pojawić się również smartfony. Tak, mimo ich znacznie mniejszej mocy obliczeniowej i mniej atrakcyjnych propozycji, cieszą się one coraz bardziej rosnącą popularnością. Czy w obliczu takiego trendu gamingowe telefony mają jakikolwiek tekst?

Ale to już było

Impulsem do stworzenia tego tekstu była wiadomość, że Razer szykuje swój własny smartfon. Tak, to ta firma produkująca wszelkiego rodzaju akcesoria, peryferyjne i nie tylko, dla graczy. Zważywszy na ogromny potencjał tego segmentu, trudno się temu dziwić, ale z drugiej strony można łatwo zauważyć wiele bezsensowności w takim działaniu.

Jeżeli chodzi o telefony do grania, to takie zdążyły się już pojawić na rynku. Najlepiej znanym przykładem pozostaje Sony Ericsson Xperia Play, czyli japońska konstrukcja z wbudowanym, rozsuwanym dodatkowym modułem z dotykowymi odpowiednikami gałek analogowych i kolejnych przyciskach fizycznych. W teorii znakomity pomysł. W dodatku wykonany przez doskonale znanego producenta elektroniki, który na swoim koncie ma Play Station. Tylko pojawił się jeden zasadniczy problem…

Gdzie ta wartość dodana

Same smartfony były stworzone z myślą o tym, żeby zastąpić możliwie jak najwięcej innych urządzeń. Częściowo się to im udało, jednak wciąż pozostają odczuwalnie gorsze od pierwowzorów, ale jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. W przypadku Xperii Play największym problemem okazała się być… Specyfikacja. Tak, to właśnie przez nią niezły model musiał odejść na śmietnik historii – zastosowanie jednordzeniowego Snapdragona S2 w obliczu nadchodzących układów dwurdzeniowych było strzałem w stopę.

W tym miejscu możecie zauważyć, że konsole mobilne od Sony (aż można uronić łezkę nad PlayStation Portable czy PlayStation Vita) lub Nintendo nie wyróżniają się ponadprzeciętną wydajnością. Tylko w ich przypadku należy pamiętać o grach tworzonych ściśle pod nie. Gdy przeniesiemy sytuację do ekosystemu Androida, trzeba wiedzieć, że deweloperzy rzadko kiedy optymalizują swoje aplikacje pod wszystkie modele, ponieważ jest ich ogromna liczba. Z tego względu gamingowy telefon obligatoryjnie musi dysponować mocą na co najmniej rok naprzód.

Kolorowe diody

Kiedy zerkniemy na to, co ma zaoferować smartfon Razera, akurat o to możemy być spokojni. Zdecydowanie ma to być flagowiec. Jego sercem zostanie Qualcomm Snapdragon 835 z Adreno 540, które będzie przez długi czas jeszcze radzić sobie ze wszystkimi dostępnymi grami. Do tego aż 8GB RAM (oby tylko zarządzanie pamięcią było dobrze zrobione) i 64GB pamięci wbudowanej. Nie sposób zapomnieć o 5,7-calowym ekranie QHD, aparatach 12 i 8 Mpix – projektem i produkcją całego urządzenia zajął się Nextbit, aktualnie własność Razera. Dotychczas zasłynął on z modelu Robin, o którym swojego czasu było całkiem głośno.

Niestety to wszystko brzmi znajomo. Ot, kolejny high-end, więc przechodzimy do tego, co takiego ekstra będzie oferował. Tutaj możemy liczyć na trzy rzeczy. Pierwsza z nich, ta mniej prawdopodobna, to dodatkowe usługi dla gracza, pozwalające mu zagrać w jeszcze więcej tytułów, coś na wzór Nvidia GameStream. Pozostając jednak realistą, spodziewam się, że firma pójdzie w specyficzny, brzydki design, który nazwą „gamingowym” i okraszą zielonymi akcentami oraz masą diod RGB z rozbudowanymi opcjami ich personalizacji. Trzecia możliwość to pad w zestawie, co moim zdaniem jako jedyne brzmi rozsądnie. Z pewnością nikt nie obraziłby się także na okulary rozszerzonej rzeczywistości, co stanowiłoby doskonałe uzupełnienie takiego urządzenia.

Wielka niewiadoma

Nie będzie to pierwsze podejście zajmującej się sprzętem dla graczy do smartfonów. Także Acer, który kilka lat temu działał prężnie w temacie telefonów, zaprezentował Predatora 6 z dziesięciordzeniowym Mediatekiem Helio X20, jednak ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zaprezentowano go, ale publiczność szczególnie gorąco go nie przyjęła. Jestem ciekaw, jak to będzie wyglądać w przypadku Razera.

Podobno poznamy go oficjalnie 1 listopada. Obawiam się tylko, że ujrzymy mobilnego potworka z zielonymi akcentami, który pod względem wydajności nie będzie się prawie w ogóle różnił od Xiaomi Mi6 czy OnePlus 5, szczególnie świetnymi do grania pod dokupieniu pada. Znając politykę cenową producenta, nie ma co liczyć, że będzie tanio. Amerykańska firma zapewne postanowi zaatakować jedynie wybrane, bogatsze kraje, w których może liczyć na własnych fanów, pałających nieskończenie wielką miłość do wszystkiego, co ma w nazwie „gaming”. Choć z ostatecznym werdyktem wstrzymam się jeszcze do premiery.

źródło: GFXBench przez Android Headlines

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu