Gamingowe smartfony to sprzęt naprawdę nietypowy, ponieważ trudno podejrzewać telefony o wydajność pozwalającą na granie w najnowsze tytuły, ale na dobrą sprawę nie o to tu chodzi. Patrząc na ostatnie informacje od Razera, okazuje się, że dla nich również okazały się być delikatnym zawodem.

Ile rzeczy może być gamingowych?
Nie da się ukryć, że obecnie mamy do czynienia z delikatnym nadmiarem urządzeń oraz akcesoriami, które są dedykowane graczom. Nie zawsze idzie za tym wyższa wydajność, czasami chodzi wyłącznie o inne logo czy wygląd. Szczególnie dobrze widać to po laptopach, gdzie za nieco lepsze podzespoły oraz systemy chłodzenia i tym podobne trzeba dopłacić naprawdę sporo.
Pod koniec 2017 roku powitaliśmy zupełnie nową kategorię smartfonów, właśnie gamingowych. W sumie od początku trudno było zrozumieć, po co je właściwie stworzono, ale akurat same firmy i użytkownicy nie potrzebowali do uargumentowania tego szczególnie mocnych zalet. Ot, inaczej prezentujący się sprzęt, bardziej agresywnie, z technologiami, które miały pomagać w graniu. Pod względem samych specyfikacji do tej pory żaden telefon dla graczy nie podniósł poprzeczki flagowcom, pozostając na ich poziomie. Inna sprawa, czy w urządzeniu mobilnym potrzebowalibyśmy więcej.
Kolejna sprawa to samo połączenie terminów smartfon i gamingowy. Dla mnie to więcej w tym marketingu niż realnych korzyści, choć wraz z takimi modelami doczekaliśmy się interesujących akcesoriów do grania i to już ma sens. Mimo wszystko w tym przypadku poważnym ograniczeniem pozostaje niewielka biblioteka tytułów, oferujących bardziej rozbudowaną rozgrywkę oraz zaawansowaną grafikę. Po prostu na małym ekranie trudno mówić o szczególnym komforcie.
Razer z chłodniejszym spojrzeniem na realia
Początkowo rynek podszedł w miarę entuzjastycznie. Swoje gamingowe propozycje pokazywali Razer, Asus ROG czy Xiaomi Black Shark, ale już pierwszy z wymienionych zaczyna chłodniej patrzyć na to, co dzieje się na rynku. Na razie zwolniono 30 osób (2% całej załogi), głównie z działu mobilnego. Oczywiście w oświadczeniach prasowych pojawiają się same zapowiedzi o ekscytujących projektach i wielkich możliwościach, ale trudno oczekiwać w takich dokumentach innych słów.
W tym wszystkim trzeba zaznaczyć, że obecnie rynek smartfonów jest wymagający dla wszystkich. Bardzo mądrze powiedział prezes Huawei, że na telefonach można zacząć naprawdę zarabiać dopiero w momencie, w którym uzyska się 10% udziałów. Poniżej trwa prawdziwa walka o przetrwanie. Z samego sprzętu trudno się utrzymać i tu producenci starają się ratować rozmaitymi usługami dodatkowymi, albo też stawiają na ilość, co w tym biznesie nawet ma rację bytu.
Z uwagi na powoli malejący rynek mobilny, nie zdziwiłbym się, gdyby za jakiś czas gamingowe smartfony zniknęły. Powoli rozwijają się usługi do streamingu gier, dzięki którym nie będziemy potrzebować w ogóle wydajnych urządzeń w domu. Smartfon lub laptop służący jako przedłużenie do telewizora i w zasadzie mamy świetne połączenie do grania.
Zobaczymy, czy jeszcze do tej kategorii nie włączą się prawdziwi giganci, pokroju Samsunga.
źródło: Engadget
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu