Trzy różne wersje flagowców, najważniejsze funkcje dopracowane niemal w każdym calu, ale jednocześnie brak jakiejkolwiek rzeczy, której nie widzielibyśmy już gdzieś wcześniej. Brzmi znajomo? Widzicie już uśmiechniętego Tima Cooka z dolarami w oczach? Błąd, tym razem chodzi o Samsunga.
Galaxy S10 pokazują, że Samsung jest już jak Apple. Ale czy może sobie na to pozwolić?
Ach, Samsung. Raz kroczy śladami Apple, innym razem wyprzedza iPhone’y funkcjami, a w wolnych chwilach lubi pośmiać się z firmy z Cupertino w reklamach. Tak było, jest i będzie. Po premierze Galaxy S10 wydaje mi się jednak, że pomysł stojący za flagowcami Koreańczyków nigdy jeszcze nie był tak bliski filozofii Apple. Dlaczego?
Galaxy S10? Gdzieś już to widziałem
Galaxy S10 prawdopodobnie okażą się najbardziej dopieszczonymi i wypakowanymi funkcjami smartfonami na rynku. To w sumie nic nowego, bo to samo dało się powiedzieć o poprzedniej generacji. Nawet najwięksi przeciwnicy koncernu używali w kłótniach raczej słowa “ale” niż “nieprawda”. S10 przynoszą względem zeszłorocznych modeli mnóstwo nowości, ale każda z nich pojawiła się wcześniej w jakiejś formie u konkurencji:
- Czytnik linii papilarnych wtopiony w ekran - znamy to rozwiązanie z Vivo, Huaweiów, Xiaomi, Meizu, OnePlusa czy Oppo
- Nagrywanie filmów w HDR - tym mogła pochwalić się w zeszłym roku Xperia XZ3
- Podwójny przedni aparat - przydatna sprawa. Wiem, bo sprawdzałem Piksela 3.
- Zwykły obiektyw, szeroki kąt i teleobiektyw z tyłu - Huawei Mate 20 Pro i LG V40 pozdrawiają serdecznie
- Indukcyjne ładowanie innych urządzeń - jedna z rzeczy, która “sprzedawała” Huaweia Mate’a 20 Pro na reklamach
- Wyświetlacz z otworem na aparat - kłania się chociażby Honor View 20
Oczywiście możecie pisać teraz oburzeni, że w Samsungu czytnik linii papilarnych działa lepiej, że Galaxy nagrywają bardziej urodziwe filmy od jakichś tam Xperii, czy że i tak nigdy nie kupicie Huaweia. No i właśnie o to chodzi. Tego typu “wesołe przyśpiewki” do tej pory rezerwowaliśmy raczej dla fanów produktów Apple. Bo to iPhone’y najczęściej brały na warsztat jakieś nie do końca dopracowane funkcje i wprowadzały je później, ale lepiej. Rzecz jasna były wyjątki od tej reguły, ale w masowej świadomości utarło się właśnie takie przeświadczenie.
Teraz podobnie robi Samsung. Może chce załatać innowacyjną dziurę składanym Galaxy Fold? Może uważa, że ludziom wystarczy wyjątkowo dopracowany flagowiec, nawet jeśli nie zmiata przełomowymi funkcjami z powierzchni ziemi? A może po prostu nie dało się tego uniknąć, bo pałeczkę we wprowadzaniu na szerokie wody ciekawostek przejęli Chińczycy? Trudno też nie zauważyć, że Samsung zmniejsza ostatnio wydatki na R&D smartfonów.
Szczerze mówiąc jednak, taki brak “ochów i achów” zupełnie mi nie przeszkadza, bo Galaxy S, jako całość, od zeszłego roku stoją już na tak wysokim poziomie, że gdy ktoś prosi mnie o pomoc w wyborze flagowca z Androidem, zawsze zaczynam rozmowę od nich. Są najbardziej uniwersalne, dość bezproblemowe i niemal pozbawione poważnych kompromisów. To samo słyszeliście pewnie nie raz od użytkowników iPhone’ów, prawda?
Ten słynny ekosystem...
Różnica tkwi w tym, że iPhone’y skutecznie zatrzymują przy sobie ludzi na wiele lat za sprawą rozbudowanego ekosystemu urządzeń, usług i oprogramowania. Na taki poziom Samsung nigdy nie wskoczy, chyba że przesiądzie się na własny system operacyjny, ale wypuszczanie kolejnych zegarków, gogli VR, słuchawek, ładowarek czy nawet telewizorów i sprzętu AGD, który świetnie współpracuje ze smartfonami, wychodzi mu nieźle. Firma chce, by każde jej urządzenie było już niedługo “smart”, co tylko pomoże w utrzymaniu popularności.
[okladka rozmiar=srednia]
[/okladka]
Ale ok, co wolno wojewodzie, to nie Tobie, smrodzie, że tak pozwolę sobie zacytować 90% rodziców w Polsce. Samsung zdaje sobie sprawę z tego, że konkurencja jest coraz mocniejsza, a na mityczny ekosystem mogą sobie czekać w nieskończoność, bez stuprocentowej pewności, czy coś z tego wyjdzie. Jakby tego było mało, Galaxy S9 nie napawają optymizmem, bo nie sprzedały się jakoś spektakularnie. Gigant wymyślił więc inny sposób na uzyskanie lepszych wyników.
Zobacz też: Starcie „tanich flagowców”. Porównanie Samsung Galaxy 10E i iPhone Xr
Galaxy S10e: Sprytny fortel
Samsung Galaxy S10e to tańsza wersja flagowego modelu, która moim zdaniem okaże się większym sukcesem od iPhone’a Xr, czyli jednego z ostatnich pomysłów Apple. Dużo tych zbieżności, prawda? O ile jednak Apple planowało zawojowanie Xr-em rynków wschodzących (nie wyszło, bo jest za drogi), o tyle Samsung proponuje po prostu bardziej przystępną alternatywę dla S10, która nadal jest flagowcem z krwi i kości. I podzespołów. I aluminium.
[okladka rozmiar=srednia]
[/okladka]
Galaxy S10e kosztuje 3299 złotych i nie pozbywa się właściwie żadnej istotnej cechy droższych braci. Traci najmniej istotny obiektyw z głównego aparatu, zagięty ekran, który dla niektórych i tak jest wadą oraz czytnik linii papilarnych w wyświetlaczu, który też ma niejednego przeciwnika. Poza tym, to chyba najbardziej imponujący filigranowy telefon z Androidem (tak, 5,8 cala przy małych ramkach to już w tych czasach liliput), jaki można kupić. I przypuszczam, że w wielu krajach to właśnie on okaże się motorem napędowym całej serii Galaxy S10.
Samsung jak Apple, innowacje dla Chińczyków
Samsung w Galaxy S10 nie drepcze bezczelnie po piętach Apple. Po prostu w tym momencie racjonalne pomysły obu firm na generowanie zysków bardzo się do siebie zbliżyły. Nawet jeśli za pewnymi podobnymi decyzjami stoją różne przesłanki, efekt jest przecież taki sam.
I wiecie co, wydaje mi się, że tak już zostanie. Mniejsze innowacje “na co dzień” przesuną się w stronę Chińczyków - niech tam sobie wymyślają, testują, a Samsung weźmie sobie później co lepsze pomysły. Będzie też, niczym Apple, produkował dobre smartfony z ogromną rzeszą fanów. A raz na jakiś czas przywali sobie jakąś niespodziewaną mini-rewolucją, tak żeby wszyscy pamiętali, że trzeba go szanować.
Czy to dobry pomysł? Gdyby nie Galaxy S10e, wyrobiona marka i szerokie portfolio sprzętu powiedziałbym, że wyjątkowo ryzykowny, lecz w tej sytuacji szczerze wierzę w sukces S10. Nawet jeśli nie pobije rekordów, raczej nie okaże się rozczarowaniem ani dla użytkowników, ani dla koncernu. No i trzeba uczciwie przyznać, że samo zastosowanie takiej strategii potwierdza mocną pozycję Samsunga - Huawei, przy swoich obecnych cenach, mógłby pozwolić sobie na coś takiego dopiero za kilka lat.
Chcecie wiedzieć więcej o Galaxy S10? Obejrzyjcie wideo Pawła:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu