Felietony

Na rynku przybywa sporo gadżetów dla sprzętu mobilnego. Niektóre propozycje są warte uwagi

Maciej Sikorski
Na rynku przybywa sporo gadżetów dla sprzętu mobilnego. Niektóre propozycje są warte uwagi
Reklama

Urządzenia mobilne to przyszłość, o czym od kilku tygodni intensywnie przekonują nas kolejni producenci (do tego grona dołączą dziś LG oraz HTC). Na s...


Urządzenia mobilne to przyszłość, o czym od kilku tygodni intensywnie przekonują nas kolejni producenci (do tego grona dołączą dziś LG oraz HTC). Na samych ultrabookach, tabletach i smartfonach świat się jednak nie kończy – powstaje coraz więcej gadżetów, które mają nam umilić/ułatwić pracę z tymi urządzeniami. Część z nich to oczywiście zwykłe fanaberie, ale są też interesujące propozycje, na które faktycznie warto zwrócić uwagę. Przynajmniej dla zaspokojenia ciekawości.

Reklama

Kilka tygodni temu trzymałem w rękach Polaroida i rozmawiałem ze znajomymi o "oldschoolowości" tego sprzętu. A przecież relatywnie niedawno był to szczyt marzeń wielu osób i jeden z cudów techniki. Z czasem pojawiły się jednak aparaty cyfrowe, które zdominowały rynek, a teraz i one muszą stawić czoła nowym produktom – smartfonom z rozwiniętymi modułami fotograficznymi. Historia zatacza jednak pewien krąg, ponieważ firma LG zaprezentowała niedawno sprzęt, który skojarzył mi się właśnie z Polaroidem – drukarkę dla smartfonów.

Koreańska korporacja przekonuje, iż mamy do czynienia z najmniejszą drukarką świata i jestem w stanie w to uwierzyć. Rozmiary urządzenia wynoszą 121×72×24 mm przy wadze 221 g. Sprzęt przypomina zatem smartfon (choć jest grubszy i cięższy) i mieści się w kieszeni. Ze sprzętem mobilnym drukarka komunikuje się za pośrednictwem Bluetooth, NFC lub kabla USB. Wyposażono ja w akumulator, a rozmiary wydrukowanych zdjęć wynoszą 50x75 mm. Póki co model współpracuje z urządzeniami z Androidem na pokładzie – na razie nic nie wiadomo o wsparciu dla pozostałych OS.


Drukarka nie potrzebuje kartridża czy tonera, ponieważ korzysta z technologii ZINK (Zero Ink). Mamy w tym przypadku do czynienia ze specjalnym papierem fotograficznym, który pokryto barwnikami, reagującymi na zmianę temperatury (cały proces jest dużo bardziej skomplikowany, ale nie będę się w to zagłębiał, gdyż specjalistą nie jestem). Minusem takiego rozwiązania jest wysoki koszt użytkowania (choć spotkałem się z dość rozbieżnymi danymi – jedne wspominają o cenie 5, a inne nawet kilkunastu dolarów za 10 listków wspomnianego papieru).

Drukarka ma kosztować w Korei Południowej około 170 dolarów. Nie wiadomo, czy pojawi się tez na innych rynkach, ale nawet jeśli tak się stanie, to pewnie nie będzie to wielki hit (chyba, że spadną koszty druku zdjęć).

Równie ciekawie prezentuje się wirtualna klawiatura firmy Brookstone. Ten produkt także przygotowano z myślą o użytkownikach smartfonów i tabletów. Rozmiarami sprzęt przypomina zapalniczkę, a jego zadaniem jest wyświetlanie klawiatury QWERTY na płaskich powierzchniach. Specjalny czujnik śledzi ruch palców i za pomocą Bluetooth przesyła dane na sprzęt mobilny. Zasada działania jest zatem dość prosta.


Reklama

Urządzenie wyposażono w akumulator, który ładuje się za pomocą portu USB. I tu pojawia się spory mankament, ponieważ jedno ładowanie wystarcza ponoć na dwie godziny pracy – trochę krótko. Gadżet ma trafić na rynek w październiku i zainteresowani będą musieli zapłacić za tę przyjemność około 100 dolarów.

Niedługo wejdziemy w okres przedświąteczny i spodziewam się, że na rynek trafi więcej gadżetów tego typu. Być może większość będzie się nadawała jedynie do zestawień w stylu "dziwne urządzenia dla twojego smartfonu", ale pewnie trafi się też kilka gadżetów, które zabawią dłużej na sklepowych półkach.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama