Felietony

Takiego wydarzenia w grze nie przeżyłem jeszcze nigdy

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

O sile gry sieciowej nie świadczy tylko prawidłowość działania serwerów, ale również cała otoczka, jaka jest budowana wokół produkcji. Myślę, że w tej chwili Fortnite nie ma sobie w tym temacie równych. Wczoraj wziąłem udział w wydarzeniu będącym finałem dziesiątego sezonu i powiem krótko - pierwszy raz uczestniczyłem w tak świetnie wymyślonym sieciowym evencie.

W Fortnite gram z przerwami od jakiegoś czasu i podoba mi się w tej grze między innymi to, że nawet kiedy zrobiłem sobie wolne, mogłem bez problemu wrócić i szybko ogarnąłem nowości. Tych zawsze jest sporo, ale jednak nie burzą trzonu rozgrywki przez co niezależnie od sezonu tak zwany próg wejścia ustawiony jest bardzo nisko. Co innego starcia z najlepszymi graczami, tu trudno mieć jakiekolwiek szanse kiedy obok klasycznego strzelania Ci dosłownie w moment potrafią się całkowicie zabudować. Wychodzę jednak z założenia, że wcale nie muszę tu wygrywać i zanim jeszcze dotrę do - powiedzmy - finałowej dziesiątki, po prostu dobrze się bawię. A najbardziej w grze podoba mi się to, że do ekranu przyciągają mnie wyzwania, zdobywanie kolejnych nagród w ramach przepustki sezonowej i ciągłe nowości, które pojawiają się nie tylko w nowych sezonach ale również w trakcie bieżącego wydarzenia. Jednej rzeczy tylko nie ogarnąłem (oczywiście poza skillem w samej grze) - wątku fabularnego. Pogubiłem się jeśli chodzi o jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy dotyczący szczelin na niebie. Nie przeszkodziło mi to jednak, by wraz z synem wziąć wczoraj udział w największym wydarzeniu od premiery gry. Nazwano je "Końcem".

Reklama

Rakieta wystartowała, a później wszystko i wszystkich wciągnęła czarna dziura

Jeśli spojrzeć na to, co aktualnie dzieje się w Fortnite, to faktycznie można mówić o Końcu. Nie dzieje się bowiem nic, nic nie działa - ale o tym za chwilę. Równo o 20:00 polskiego czasu zgromadzeni w Fortnite gracze mogli zobaczyć jak skończyło się odliczanie do startu rakiety - zgodnie z oczekiwaniami ta wystartowała ku niebu, by ostatecznie dać początek dziwnemu łańcuchowi wydarzeń, przez który cały świat gry został wciągnięty do czarnej dziury. Ale najlepiej zobaczcie sami.

Wielu znajomych nie udało się zalogować do wydarzenia - chodzi tu przede wszystkim o platformę PlayStation 4, gdzie najwyraźniej usługa nie wytrzymała zainteresowania. A to było ogromne, niezależnie od tego czy chodziło o uczestnictwa w samej grze, czy oglądanie wydarzenia na Twitchu lub YouTube.

Niby to tylko animacja, na którą żaden z graczy nie miał wpływu, a jednak oglądanie go z poziomu samej gry to chyba dla każdego miłośnika Fortnite ciarki na plecach - ja przez chwilę je miałem, bo to specyficzny sposób interakcji z grą. Czułem się jak uczestnik czegoś wielkiego, przygotowanego nie tylko dla mnie, ale dla milionów graczy, którzy codziennie spędzają w grze część swojego życia.

Wydarzenie skończyło się dość specyficznie i to też ma ogromne znaczenie w jego odbiorze. Wszystko zostało wciągnięte do czarnej dziury, jedyną opcją było wyjście z gry. Co potem? Prawdziwy koniec. Padł Launcher Fortnite, a co za tym idzie cały sklep, tak na PC jak i mobile. Bardzo słabo z punktu widzenia samej platformy, bo skoro ktoś nie gra w Fortnite, to czemu nie mógł dostać się do sklepu - jednak jako finał wydarzenia z "końcem" w nazwie, pasowało idealnie. Generalnie cały event przeprowadzono z dużym rozmachem, do którego teraz dochodzi niedziałająca gra, co jest oczywiście zaplanowaną przerwą techniczną konieczną do wdrożenia zmian, a tych ma być podobno sporo. Nikt też tak naprawdę nie wie kiedy Fortnite znów zacznie działać - mówi się o wtorku lub nawet o czwartku. Ciekawe jak duże będą dla Epic Games straty finansowy wynikające z tej dość poważnej przerwy technicznej. Ale jednocześnie zwiastuje ona naprawdę konkretne zmiany.

Koniec sezonu X w Fortnite - co dalej?

Na razie nikt jeszcze nie rozszyfrował liczb, które pojawiają się w wyświetlanej cały czas animacji czarnej dziury. Nie wiadomo też oficjalnie jakie zmiany czekają grę. A tych ma być podobno bardzo dużo, dlatego też nie można mówić o 11 sezonie. Podobno znów dostaniemy sezon 1, tym razem jednak w Rozdziale 2. Według nieoficjalnych informacji Fornite otrzyma zupełnie nową mapę. Warto zaznaczyć, że stara była obecna od początku i stanowiła jedyne pole do walk, więc to zmiana na ogromną skale. Te same wycieki mówią o lokacji z trawami i rzekami, mają ponadto pojawić się motorówki, które pomogą w transporcie między małymi wysepkami. Zobaczymy, raczej ciężko uwierzyć by Epic przemodelował tylko starą mapę, szczególnie że w każdym sezonie wprowadzał tam jakieś zmiany.

Reklama

Wielokrotnie pisałem o tym, że Fortnite to fenomen i dumałem kiedy się on ludziom znudzi. Patrząc jednak na pracę wykonywaną przez Epic Games i rozmach z jakim producent traktuje ten tytuł myślę, że jeszcze sobie na ten spadek zainteresowania poczekamy. Tak moim zdaniem powinno się dopieszczać sieciową produkcję i wielu innych twórców może się od Epic Games uczyć.

Czy wczorajsze wydarzenie Fortnite jest na ustach całego cyfrowego świata? Niech ten tweet będzie odpowiedzią:

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama