Felietony

To koniec Netfliksa, jakiego znamy. Nie wiem, czy będzie gorzej, ale na pewno inaczej

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Pamiętacie jeszcze nieśmiały serwis VOD, który próbował swoich sił w produkcji seriali? Ta sama platforma odpowiedzialna byłą później za setki seriali i filmów rocznie, ale ta strategia dobiega końca. Netflix będzie stawiał na pewniaki, choć i tu nie zabraknie kontrowersji.

Specyficzne seriale Netflix pod różnymi względami

Ile razy mieliście wrażenie, że jeden z seriali lub filmów Netfliksa był inspirowany inną, znaną produkcją? Myślę, że całkiem często i wcale mnie to nie dziwi, bo w wielu przypadkach tak się właśnie działo. Ozark pod wieloma względami przypomina Breaking Bad. The I-Land to coś dla fanów Zagubionych. Stranger Things to idealne połączenie klimatów lat 80. i produkcji z tego okresu o (przyjaznych) kosmitach, a Russian Doll to propozycja dla osób lubiących klimat Dnia świstaka. Można by tak wymieniać bez końca, ale kij ma też drugi koniec, bo jednocześnie Netflix nie obawiał się inwestować w ryzykowne, czasem wręcz skrajne projekty. To właśnie dlatego powstał BoJack Horseman, Sense8, The OA, Sex Education, The Umbrella Academy i wiele innych.

Reklama

https://www.youtube.com/watch?v=gS14YG1bnMo&t=1s

Od Zabójczego rejsu po Irlandczyka na Netflix

Ale nie brakuje też produkcji, przy których trudno oprzeć się wrażeniu, że otrzymały zielone światło głównie dlatego, że przyniosą serwisowi splendor, popularność i... oglądalność. To dlatego oglądamy kolejne komedie(?) z Adamem Sandlerem, jak Zabójczy rejs, który w pierwszy weekend rozbił bank na Netfliksie będąć najchętniej oglądaną produkcją. Serwis nie ma oporów, by taki tytuł powrócił w nowej odsłonie, dlatego namawia Sandlera i Aniston do występu w sequelu. To się po prostu nie może nie udać, patrząc na dokonania części pierwszej

Tymczasem góra pieniędzy trafiła też do Martina Scorsese, który tylko dzięki serwisowi Reeda Hastingsa mógł zrealizować długo dojrzewający projekt pt. Irlandczyk. Jak się okazało podczas konferencji prasowej na jednym z festiwalu filmowych, zainteresowanie inwestorów projektem Scorsese było bardzo nikłe. Głównie dlatego, że dopięcie terminarzy wszystkich gwiazd mających wziąć w nim udział było nie lada wyczynem i nie wiadomo, jak potoczyłaby się ta kwestia, natomiast z drugiej strony ogromnym wyzwaniem byłoby zaprezentowanie mających ponad 70 lat aktorów w kwiecie wieku. Ich postacie ukazywane są w filmie w przeróżnych okresach swojego życia i bez odpowiedniego zaplecza finansowego przygotowanie efektów CGI nie byłoby osiągalne.

Przy okazji Martin Scorsese nie mógł odmówić sobie komentarza dotyczącego przemysłu filmowego. Stwierdził, że pojawienie się platform streamingowych to rewolucja porównywalna do pojawienia się dźwięku w filmach, nawet jeśli rodzi to pytanie, czym są obecnie kina. Jego zdaniem powinna być jednak chroniona możliwość wspólnego doświadczania filmów, a w tym najlepsze są właśnie kina. Tym razem jednak musiał pójść na ustępstwo i zgodzić się na ograniczoną dystrybucję Irlandczyka w multipleksach i kinach studyjnych, bo punktem docelowym dla filmu będzie platforma Netflix, gdzie będzie można go obejrzeć 27 listopada.

Scorsese ma swoje zdanie na temat filmów Marvela

Te słowa, o których mówi się najwięcej, to oczywiście wypowiedzi dotyczące produkcji Marvela. Zdaniem Scorsese przez takie filmy kina stały się parkami rozrywki, dlatego apeluje do nich o wypełnianie repertuaru produkcjami podobnymi do Irlandczyka, zamiast Marvelowych blockbusterów.

Polecamy też: 3432 filmy i seriale na Netflix, a ja nadal nie mam co oglądać. Też tak macie?

Jak więc widać, Netflix stał się orędownikiem dla reżysera legendy, który nie powinien mieć żadnych problemów z uzbieraniem budżetu na produkcję, w której jeden z gwiazdorów byłby wystarczającym wabikiem dla widowni. Tymczasem w obsadzie jest ich kilku, a sama historia zapowiada się nader intrygująco. Jednocześnie serwis nie ma skrupułów, by sięgnąć po mniej ambitne projekty, ale zapewniające rozgłos i oglądalność. W obydwu rolach nie występował do tej pory tak często, jak obecnie, co powoduje, że w ofercie (i budżecie) jest coraz mniej miejsca na produkcje o wyższym stopniu ryzyka sukcesu. Trochę szkoda.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama