Fortnite to jedna z tych gier, co do których czuję przedziwną odrazę. Gdybym miał wybierać między PUBG, a Fortnite, postawiłbym wątrobę, nerkę i coś jeszcze na pierwszą wymienioną produkcję. Nie dość, że nie odpowiada mi model "budowania", to w dodatku Fortnite wydaje mi się być biednym klonem PUBG-a. A dodatkowo, mobilna odsłona Fortnite może sprowadzić na użytkowników trudne do okiełznania bagno.

Epig Games stojące za Fortnite uznało, że sklep Google Play nie jest potrzebne do tego, aby dystrybuować mobilną odsłonę gry. Dlatego też, będzie ona dostępna w nieco innym kanale - z pozoru to nic złego i wartego uwagi. Tyle, że system Android już teraz ma poważne problemy z utrzymaniem bezpieczeństwa aplikacji - mimo mechanizmu Protect identyfikującego groźne aplikacji oraz coraz większych restrykcji względem deweloperów. W dalszym ciągu w sklepie dla systemu Android można natrafić na złośliwe programy.
Wystarczy, że przypomnimy sobie co działo się w sklepie Google Play, gdy nastąpił boom na Pokemon GO. Gra była udostępniana z podziałem na kraje: kiedy to gracze w USA mogli już pobrać ten tytuł, my jeszcze czekaliśmy. W międzyczasie pojawiły się "paczki instalacyjne" dla tej aplikacji w zewnętrznych repozytoriach: okazało się, że zawierają one malware, a nie pożądaną przez wielu grę.
Epic Games upadło na głowę. Fortnite wkrótce będzie jednym z chętniej "podrabianych" tytułów
Po pierwsze - cyberprzestępcy bardzo chętnie wykorzystają możliwość podrobienie Fortnite, umieszczenia w zewnętrznych repozytoriach plików .apk zawierających złośliwe oprogramowanie. Owszem, oficjalna, oryginalna wersja będzie dostępna na stronach Epic Games, ale i tak znajdą się tacy użytkownicy, którzy postanowią pobrać ją z innego źródła.
Po drugie - Google Play to również zabezpieczenia pod kątem mikropłatności. Zdarza się, że dzieciaki nadużywają zaufania rodziców i korzystają z ich kart płatniczych do zakupów wewnątrz programów mobilnych. Mechanizmy przyspawane do sklepu Google to wręcz gwarant zwrotów w określonych sytuacjach, co raczej nie będzie możliwe wtedy, gdy wszystkim będzie zarządzać Epic Games.
Intencja Epic Games? Ominąć prowizje Google
Epic Games to najwidoczniej firma tak pazerna, że ma daleko w poważaniu bezpieczeństwo użytkowników. Jak wskazuje CEO Epic Games, podstawowym powodem, dla którego gra będzie dystrybuowana w ten sposób jest fakt, iż Google pobiera prowizję od każdej mikrotransakcji (30 procent). Podobnie jest przecież w AppStore (gdzie Fortnite jest dostępny), ale w iPhone'ach i iPadach nie da się instalować aplikacji spoza oficjalnego repozytorium. Przynajmniej dopóki nie wykona się jailbreaka (co jest trudne i generalnie nieopłacalne).
A zatem - Epic Games uważa, że może zrobić lepszy biznes na swojej grze, jeżeli intencjonalnie zabierze użytkownikom mechanizmy pozwalające im na uzyskanie większego bezpieczeństwa swojego sprzętu - w zakresie mikrotransakcji oraz instalowania programów. Jeżeli zastanawialiście się, kto ostatnio w świecie technologii wykonał kuriozalny skok na kasę, to macie świetnego kandydata na lidera: Epic Games.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu