Wielki finał turnieju Counter-Strike: Global Offensive rozegrał się między dwoma drużynami: FaZe Clan i Fnatic. Każda z tych formacji udowodniła, że należy im się miejsce w samej czołówce. Na swej drodze napotkali wielu trudnych przeciwników. Ostatni pojedynek wyłonił króla IEM Katowice 2018. Po naprawdę ciężkiej walce zostaje nim Fnatic.
Wymarzony finał IEM 2018
Bardzo się obawiałem, czy przypadkiem najlepszym pojedynkiem całej imprezy nie okaże się ten, który miał miejsce w ćwierćfinale między FaZe Clan i Cloud9. To było wspaniałe widowisko, które wysoko ustawiło poprzeczkę. Na szczęście, wielki finał okazał się tym, na co wszyscy czekali. Obydwie formacje pokazały najlepszego możliwego CS-a. Były dogrywki, walka do samego końca i wiele więcej. Nikt nie chciał oddać żadnej rundy za darmo. Walka ta zostanie zapamiętana na długo i wiele razy będzie wspominana w mediach. Wszyscy fani esportu dostali to, na co zasłużyli. Prawdziwe starcie Gladiatorów.
Pierwsze strzały zostały oddane na Cache. Tutaj zapowiadało się, że FaZe Clan dość szybko sięgnie po puchar turnieju. Fnatic nie miało zbyt wiele do powiedzenia. Zdobyli zaledwie pięć rund i zakończyli to spotkanie z wynikiem 16:5 na rzecz swoich oponentów. Prawdziwa walka rozegrała się na Inferno. Szwedzi są znani z tego, że robią tam prawdziwe cuda. Ciężko było przewidzieć, jak będzie wyglądał pojedynek w tym miejscu. Doszło ostatecznie do dwóch dogrywek. Każda ze stron wyciskała z siebie ponad 100%, ale ktoś musiał to zakończyć pozytywnym wynikiem. Tym razem lepsze okazało się Fnatic zgarniając aż 22 punkty na swoim koncie.
Jeden na pięciu
Overpass rozpoczął się tragicznie dla Karrigana i jego sojuszników z zespołu. Rywal wygrał pierwsze sześć rund, zanim FaZe Clan w końcu się obudziło. Potem Ladislav "Guardian" Kovács wykonał coś wspaniałego. Został sam na pięciu i pokonał wszystkich, a przy tym zdążył podłożyć bombę. Bez niczyjej pomocy z AWP zgniótł wszystkich swoich przeciwników. To po prostu trzeba zobaczyć!
Po pierwszej połowie, gdzie Fnatic wygrywało zaledwie jednym punktem, ciężko było wskazać zespół, który wyjdzie z tej mapy zwycięsko. Z czasem przewaga Szwedów była coraz większa. Po tych wszystkich meczach i genialnej grze FaZe na Overpass nie sądziłem, że ktoś będzie w stanie ich tam zdominować. Flusha i jego koledzy udowodnili, że jest to możliwe. Wygrali drugą mapę i dzielił ich już tylko krok od zdobycia tytułu króla turnieju CS:GO IEM 2018.
Wybrali mapę, na której polegli
Mirage był wyborem Szwedów. Nic dziwnego, gdyż czują się tam, jak ryba w wodzie. Pokonali na niej wielu swoich oponentów. FaZe nie planowało się poddawać, a po 3 wygranych rundach zawodnicy tego zespołu mieli apetyt na więcej. Dopiero po pięciu udało się Fnatic zgarnąć jedną dla siebie. Im dalej, tym drużyna Karrgiana była coraz bliżej zwycięstwa. Do zmiany stron wynik był po ich stronie. Fnatic jakimś cudem przebiło się przez ich obronę i bardzo szybko odrobiło straty. Będąc w sytuacji, gdzie wynik wynosił 11:4, nagle mieliśmy 14:11. Szwedzi walczyli z całych sił, a Krimz udowodnił, że na Mirage jest prawdziwą bestią. Niestety, wszystkie te starania nie wystarczyły, aby pokonać rywala. Guardian ponownie zaskoczył wszystkich prostym zagraniem, dzięki któremu doszło do ostatniego etapu całego finału.
Walka o wszystko. Walka na de_train
BO5 w pełnej krasie. Fnatic i FaZe Clan dotarli do samego końca turnieju. To właśnie na Train zdecydowano, kto jest najlepszym z najlepszych na IEM Katowice 2018. Od samego początku Karrigan z kolegami byli o krok do przodu. Szwedzi starali się i mocno gonili rywala. Nie było mowy o pełnej dominacji żadnej ze stron. W drugiej połowie meczu doszło do remisu 10:10, a emocje rosły coraz bardziej. Nikt nie był pewny ostatecznego wyniku. Niedługo potem to Fnatic wygrywało już 13:10, a szanse FaZe coraz bardziej malały.
Wtedy Nikola "Niko" Kovač przywrócił nieco wiary swojemu zespołowi. Udało im się podnieść z kolan i ponownie wyrównać szanse. Każda z drużyn miała na swoim koncie po 14 rund. Następna była szalenie istotna. FaZe Clan zdołało ją zgarnąć dla siebie. Brakowało już tylko jednego punktu. Fnatic z prawie pełnym ekwipunkiem ruszyło na ostatnią walkę, gdzie pozostał Flusha, który doprowadził do dogrywki, zabijając wszystkich oponentów. Finał trwający sześć godzin musiał się w końcu na kimś odbić. Padło na FaZe.
Fnatic wygrywa IEM 2018
W życiu bym nie przypuszczał, że ostatnie spotkanie okaże się tak ekscytujące i tak dobre. CS:GO w najlepszej możliwej formie. Szkoda, że nie było Polaków choćby w ćwierćfinale, ale inne zespoły dostarczyły niesamowitych wrażeń. Uwielbiam IEM, bo zawsze długo pozostaje w pamięci. To właśnie tam dzieje się prawdziwa esportowa magia. Brawo dla Fnatic, zasłużyliście na puchar.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu