Recenzje gier

Final Fantasy VII Rebirth - recenzja. Nie czekaj, graj, nie pożałujesz!

Kamil Świtalski
Final Fantasy VII Rebirth - recenzja. Nie czekaj, graj, nie pożałujesz!
Reklama

Final Fantasy VII to jedna z najważniejszych gier RPG wszech czasów. Tak naprawdę to właśnie ona pozwoliła wedrzeć się japońskiej szkole projektowania...

Final Fantasy VII to jedna z najważniejszych gier RPG wszech czasów. Tak naprawdę to właśnie ona pozwoliła wedrzeć się japońskiej szkole projektowania RPG do mainsteamu. Nie była pierwszą odsłoną serii która trafiła na Zachód, nie była też najlepsza. Ale po dziś dzień jest grą dobrą. A nawet bardzo dobrą. Nie jest najlepsza w swojej kategorii (i już w dniu premiery nie była), ale nie szkodzi. Fantastyczna paleta bohaterów w połączeniu z niesamowitym, kontrolowanym przez korporacje, świecie wespół z fajną intrygą tworzą pakiet od którego trudno się oderwać.

Reklama

Nowe wcielenie Final Fantasy to nie jedna, a docelowo trzy, gry. Po wielu latach oczekiwania od pierwszych zapowiedzi remake'u doczekaliśmy się drugiej z nich. Pierwsza część Final Fantasy VII Remake kończyła się w kluczowym momencie i dalej czekała na nas obietnica wielkiego, otwartego, świata. Na kolejną część przyszło nam poczekać cztery lata i mogę powiedzieć, że... jak najbardziej było warto.

Final Fantasy VII Rebirth zaczyna naprawdę mocno i trzyma poziom do samego końca

Może zacznę od odpowiedzi na pytanie, które już kilkukrotnie mignęło mi w sieci — czy można sięgnąć po grę nie znając poprzedniczki? I tak — i nie. Tak, bo twórcy przygotowali dla nas streszczenie fabuły Final Fantasy VII Remake — jeżeli więc będziemy chcieli móc po prostu połapać się o co w tym wszystkim chodzi, da się. Jednak wydaje mi się, że wskoczenie w tamtejsze wydarzenia bez jakiejkolwiek wiedzy o tym kim są bohaterowie ani jakichkolwiek informacji o poprzednich wydarzeniach może być dość... trudny. Inna rzecz to taka, że poprzedniczka była po prostu bardzo dobrą grą, w którą zagłębienie się było czystą przyjemnością (i w wersji na PS4, i w tej nieco usprawnionej na PlayStation 5: Fantasy VII Remake: Intergrade).

Przechodząc jednak do konkretów — Rebirth jest bezpośrednią kontynuacją opowieści. Jesteśmy poza Midgar i ruszamy w wielki świat. Wydarzenia i miejsca znane miłośnikom klasycznego Final Fantasy VII z 1997 roku nabierają zupełnie nowych barw i jeszcze więcej rozmachu. Wciąż próbujemy wyrwać się ze szponów krwiożerczej korporacji, której przedstawiciele stale się za nami uganiają — i regularnie musimy stawiać im czoła. Jako gracze mamy też okazję obserwować sytuację z drugiej strony, patrząc na polityczne zagrywki i intrygi. Tym co bez wątpienia ucieszy wielu miłośników serii będzie fakt, że pewne wątki zostają pogłębione i możemy nieco lepiej poznać bohaterów i dokładniej przyglądać się podejmowanym przez nich akcjom.

Co jednak istotne — druga część gry ani na chwilę nie zwalnia tempa i jest prawdziwym rollercoasterem emocji. Wiadomo, że główna część zabawy to główna oś fabularna. Zadania poboczne są — i jest ich wiele, ale nie stoją one na równie wysokim poziomie. To jednak rzecz, która udała się może kilku grom. Szkoda, ale do trzech razy sztuka — może w trzeciej części się uda.

Ogromny świat, który czeka na nasze odwiedziny. Na szczęście: jest wygodnie

Na ten moment w remake'u Final Fantasy czekali wszyscy: oddanie w nasze ręce ogromnej mapy świata. Jest i ona: różnorodna, miejscami niebezpieczna, a często zapierająca dech w piersiach. To świat który jest żywy, z krwi i kości. Postacie, nawet poboczne, które spotykamy na naszej drodze są jakieś. I daleki jestem od wychwalania zadań pobocznych, bo te — wiadomo — są jakie są. Ale w ogólnym rozrachunku, poszczególnym elementom udaje się wyróżnić i... pozostać na dłużej w pamięci.

Nie będę kreował się na wielkiego miłośnika otwartych światów, bo te są mi bardzo dalekie — a przynajmniej tak długo, jak nie mam opcji ich satysfakcjonującego przemierzania, jak w Marvel's Spider-Man 2. Tutaj aż tak wesoło nie jest, ale twórcy nadrabiają w innych aspektach: oferując ogromną mapę pełną punktów ekspresowej podróży. To potrafi nie tylko przyspieszyć zabawę, ale przede wszystkim uczynić ją znacznie wygodniejszą i przyjemniejszą.

Poza ogromem świata i aktywności pobocznych, w Final Fantasy VII Rebirth czeka na nas także ogrom (wcale nie takich) mini gierek, które potrafią wciągać i angażować na długie godziny. Każdy znajdzie tam coś dla siebie — a to stratedzy, a to miłośnicy karcianek. Myślę, że to może być ta część zabawy, która sprawi, że ludzie będą wracać do gry regularnie na partyjkę lub kilka. A kto wie, może kiedyś gra karciana Queen’s Blood doczeka się osobnej gry, jak wiedźmiński Gwint?

Reklama

Walka: najpierw dezorientuje, później wciąga, a ostatecznie... zachwyca?

Square Enix coraz częściej odchodzi w swoich grach od klasycznej turowej rozgrywki na rzecz czegoś bardziej dynamicznego i współczesnego. Czy powinno nas to dziwić? Nie sądzę — w dzisiejszych czasach szeroka publiczność tego właśnie oczekuje. I dostaje to w bardziej efektowym i cieszącym oko stylu. Warto jednak mieć na uwadze, że właściwie od wejścia zostajemy zalani wszystkimi mechanikami. Tu zwykłe ataki, tam ataki specjalne, to znowu limit breaki, ataki w parze z innymi członkami zespołu, a tu znowu kolejna opcja się pojawia — można wezwać pomoc w postaci summona. Dzieje się tego bardzo dużo i rozumiem, że wielu może poczuć się tym przytłoczonym — tak samo jak samym rozwojem. Levelowanie postaci, teamu, materii, a do tego jeszcze plansza odblokowywania umiejętności na modłę uwielbianego Sphere Grida z Final Fantasy X. Dzieje się.

I doskonale rozumiem, kiedy ktoś poczuje się przytłoczony ilością mechanik na starcie. Ale po kilkudziesięciu godzinach zabawy mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że wszystko to robi się coraz bardziej zrozumiałe i żonglowanie kolejnymi opcjami nie sprawia większych problemów. Jeżeli znasz serię Final Fantasy - będzie ci łatwiej. Ale spokojnie: i bez tego bez problemu dasz sobie radę.

Reklama

Czy Final Fantasy VII Rebirth jest idealny? No nie, nie jest...

Wiele wysokich not posypało się w kierunku Final Fantasy VII Rebirth jakoby gra była nowym objawieniem i cudem świata pozbawionym absolutnie jakichkolwiek wad. Czy tak jest? W mojej opinii — mimo że gra wciągnęła mnie bez reszty i szczerze ją uwielbiam — nie. Widać, że to wciąż jest produkcja której zabrakło dbałości o szczegóły. Daleko nie trzeba szukać — nikt z ekipy twórców nie pomyślał nawet nad tym, by postać po wyjściu z wody była mokra choć przez chwilę. Ani podczas rozgrywki, ani w filmikach przerywnikowych.

Z perspektywy rodzimych użytkowników rozumiem też rozczarowanie brakiem polskiej wersji językowej. W przypadku dużych premier z ostatnich lat to się właściwie już nie zdarza, ale jak widać — wciąż są takie niechlubne wyjątki. Szkoda.

O ile chwaliłem wyżej fabułę i całą historię o tyle uważam też, że pewne dialogi dałoby się napisać... po prostu lepiej. Miejscami miałem wrażenie, że zabrakło kunsztu i jakości, którą widziałem kilka rozdziałów wcześniej.

Japońskie gry często lubią sobie pogrywać z graczami i serwować prawdziwie odjechane twisty fabularne, nazywane złośliwie mambo dżambo. Tutaj również ich nie zabrakło — co nie każdemu przypadnie do gustu.

Final Fantasy VII Rebirth: fenomenalna gra. Kropka

Jeżeli lubicie japońskie RPG - grajcie. Jeżeli lubicie fajne historie - grajcie. Jeżeli lubicie napakowane aktywnościami i mini-grami tytuły - grajcie. Final Fantasy VII Rebirth to kawał znakomitej gry. Ku zaskoczeniu wielu: druga z trzech części jest po prostu wspaniałą przygodą od której trudno się oderwać i jeszcze bardziej zaostrza apetyt na finał.

Reklama
Final Fantasy VII Rebirth - plusy i minusy
plusy
  • znakomita historia;
  • dopracowany system walki;
  • przepiękny, różnorodny, świat;
  • masa dopieszczonych mini-gier;
  • wspaniała muzyka;
  • rozwinięcia wątków których nie było w oryginale.
minusy
  • miejscami brak o szczegóły;
  • brak polskiej wersji językowej;
  • fabularne przekombinowania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama