Motoryzacja

Był Volkswagen, było Mitsubishi, teraz czas na Fiata - Włosi też fałszowali wyniki emisji spalin?

Maciej Sikorski
Był Volkswagen, było Mitsubishi, teraz czas na Fiata - Włosi też fałszowali wyniki emisji spalin?
13

Temat emisji spalin i oszustw, jakich dopuszczają się na tym polu producenci samochodów, nowy nie jest. Na dobrą sprawę, przestaje już elektryzować - po jesiennej burzy wokół Volkswagena i późniejszych doniesieniach z kolejnymi producentami w rolach głównych lub drugoplanowych, można się było oswoić z tą kwestią. Ale spektakl trwa nadal, zamienia się nawet w operę mydlaną, firmy i rządy poszczególnych państw będą wyciągać brudy konkurencji. Każdy chce stracić jak najmniej, a jeśli się uda, to nawet zyskać. Dobrze widać to na przykładzie Fiata.

Fiat oszukiwał - taki komunikat pojawił się wczoraj w mediach, a giełda w Mediolanie szybko zareagowała na te doniesienia:

Na początku sesji akcje straciły 5 proc., potem lekko odrobiły stratę. „Bild am Sonntag" poinformował, że niemiecki organ nadzoru, Federalny Urząd Motoryzacji KBA, znalazł dowody na występowanie w samochodach marki oprogramowania zakłamującego dane o emisji spalin. Specjaliści wykryli, że mechanizm kontroli emisji był wyłączany po 22 minutach, czyli w dwie minuty po zakończeniu zwyczajowego testu. KBA poinformował o swych ustaleniach Komisję Europejską i władze Włoch.[źródło]

Włosko-amerykański koncern nie skomentował tych rewelacji, wiadomo też, że przedstawiciele firmy nie wzięli udziału w spotkaniu z niemieckimi urzędnikami, do jakiego miało dojść w ubiegłym tygodniu. Nie brakuje przy tym spekulacji, że Niemcy wyciągną konsekwencje wobec włoskiej firmy i np. wprowadzą zakaz sprzedaży jej samochodów w swoim kraju.

Stracimy my, niech stracą i oni

Jeżeli okaże się, że Fiat oszukiwał, to firma będzie miała kłopoty. W takich okolicznościach przyrody uzasadnione będzie wprowadzenie zakazu sprzedaży. Ale czy Niemcy zrobią to wyłącznie w trosce o swoje środowisko? Nie, raczej w obawie o kondycję własnych firm. Wyjdą z prostego założenia, że skoro ich producenci cierpią, to nie można odpuszczać innym. Zwłaszcza, że ci inni to m.in. marka Chrysler, a zatem biznes amerykański. Volkswagen właśnie za Oceanem ma teraz największe problemy, tam ruszyła lawina, tam może wydać miliardy, by udobruchać klientów, urzędników i polityków. Gdyby okazało się, że śledztwa i spadki sprzedaży uderzą też w Fiat Chrysler Automobiles, to sytuacja trochę się zmieni, pojawi się nowa karta w niemieckich rękach.

Na sprawę można spojrzeć jeszcze szerzej. Od dawna mówi się o tym, że Fiat szuka partnera, koncernu, z którym mógłby się połączyć. Pod uwagę było brane np. GM, ale ta firma odmówiła, skupiła się na innej ścieżce rozwoju. Jesienią nie brakowało opinii, że Włosi dostali prezent w postaci kłopotów VW. Po pierwsze, akcje niemieckiego koncernu mocno potaniały, co czyniło FCA silniejszym graczem. Po drugie, znowu pojawia się człon Chrysler - miałby on być sposobem na łagodzenie sporu z Amerykanami i przepustką na tamtejszy rynek. Jeżeli Włosi mieli dopiąć swego, to właśnie po tej aferze.

Teraz jednak sami mogą się zmagać z aferą spalinową, a jeśli potwierdzi się, że Fiat oszukiwał, to ich pozycja negocjacyjna osłabnie - VW znowu będzie dominował w ewentualnych rozmowach. możliwe zatem, że Niemcy szykują grunt pod rozmowy, ale chcą, by i Włosi przeżyli wstrząs przed negocjacjami. Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone - mówimy o mariażach dotyczących gigantów światowej motoryzacji, firm wartych miliardy dolarów i zatrudniających rzesze pracowników. A poza kwestiami biznesowymi dużą rolę odgrywa tu polityka.

Fiat oszukiwał, bo wie lepiej

Niedawno pisałem, że szef Fiata sceptycznie odnosi się do poczynań Tesli - Elona Muska i jego zapał szanuje, ale w zyski nie wierzy. A jeśli ta droga jest właściwa i elektryki mają przed sobą przyszłość, to włosko-amerykańska korporacja szybko nadrobi zaległości. Tyle teoria biznesmena. Sporo osób pewnie przyklaśnie włoskiemu top menedżerowi, lecz jego lekceważące podejście może być ryzykowne. Zwłaszcza, gdy okaże się, że Fiat oszukiwał w testach. I miliardy euro pójdą nie na opracowywanie nowych technologii, tworzenie samochodów przyszłości, lecz na kary, odszkodowania i poprawę wizerunku.

Kolejne wpadki koncernów dotyczące emisji spalin to naprawdę prezent robiony producentom i pomysłom nowej, elektrycznej fali. Ale spokojnie - rewolucji raczej nie będzie, a ewolucja potrwa długo...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

oprogramowanieoszustwo