Przez wiele lat nie widziałem sensu w smart zegarkach. Ale po kilku miesiącach z jednym z nich, znalazłem trzy elementy, za które wyjątkowo polubiłem się z urządzeniem.
Trudno było mnie przekonać do smartwatcha, ale te trzy rzeczy sprawiają, że nie chcę go zdejmować
Z powodów zdrowotnych przez wiele lat nie nosiłem zegarków w ogóle — moja skóra nie reaguje na nie najlepiej. Ale jeżeli już mi się zdarzyło, to tylko te klasyczne — wszelkiej maści smartwatche, smartbandy czy inne wymysły nie wchodziły w grę. Ale praca w AntyWeb czasami rzuca wyzwania — i moja przygoda z inteligentnym zegarkiem rozpoczęła się dość niewinnie od kilku tygodni testów Fitbit Versa. A pół roku później nie chciałbym z tego typu urządzeń rezygnować. Dlaczego?
Najlepszy budzik świata
Lubię wstawać rano. Szósta rano to "mój czas". Od poniedziałku do piątku to czas w którym rozpoczynam pracę. W weekendy to czas, w którym rozpoczynam dzień, ot tak, po prostu. Z przyzwyczajenia, bo mogę, bo chcę, bo dzień wtedy jest dłuższy i bardziej efektywny. Ostatni tradycyjny budzik miałem w szkole podstawowej, później przez wiele lat budziły mnie telefony / smartfony. Z różnym skutkiem, czasem też zapomnę podłączyć je do ładowania, albo zostawię w plecaku, który zostawię w innym pomieszczeniu — i nieszczęście gotowe. Zegarek jest urządzeniem na tyle osobistym i wygodnym, że nie rozstaję się z nim na więcej niż na kilka godzin w miesiącu, kiedy ląduje na ładowarce. Opcjonalnie — na czas przejścia ochrony lotniskowej. Dyskretne, ale efektywne w działaniu, wibracje budzą skutecznie i przy okazji nie stawiają całego domu na nogi. Świetna sprawa!
Nareszcie zacząłem odbierać telefony
To sprawa w 100% moja. Wspominałem już kiedyś pisząc o digital wellbeing, że odważyłem się usunąć większość powiadomień z komputera i telefonu. W przypadku telefonu oznacza to dla mnie także brak jakichkolwiek dźwięków czy wibracji. Co to oznacza w praktyce? Dodzwonić się do mnie to kompletny koszmar — trudno odebrać telefon, jeżeli nie wiem, że ktoś się do mnie dobija. Ostatecznie więc przez kilka lat byłem typem oddzwaniającym — ale smartwatch pozwolił mi to zmienić. Nie, nie czytam na nadgarstku maili, SMSów czy powiadomień z zainstalowanych aplikacji. Natomiast zegarek wibruje kiedy ktoś do mnie telefonuje. Wygodne, bez irytujących dźwięków i zbędnych kombinacji. A szybki podgląd kto się do nas dobija bez konieczności sięgania po słuchawkę to kolejny plus — szczególnie kiedy jestem zajęty, ot, na przykład prowadzeniem samochodu.
Telefon zostaje w domu, ja idę na spacer z podcastem albo ulubioną muzyką
Rzecz błaha — i tak naprawdę nie jest żadną rewolucją, bo wielokrotnie zdarzało mi się zostawiać smartfon w domu i iść na spacer ze starym odtwarzaczem MP3 i książką. Tutaj jednak nie muszę angażować żadnych dodatkowych sprzętów — paruję słuchawki BT i w drogę. Szybko i wygodnie!
O ile przez dłuższy czas postrzegałem ten gadżet jako dodatek który zacząłem nosić z przyzwyczajenia, kilka dni bez niego (nie naładowałem przed kilkudniowym wyjazdem) uświadomiły mi, że naprawdę się polubiliśmy. I że zaczęło mi go brakować. Wciąż uważam, że tradycyjne zegarki są ładniejsze. Co więcej: uważam, że nie jest nikomu niezbędny do szczęścia. Ale jestem idealnym dowodem na to, że to wygodny dodatek, dla którego prawdopodobnie każdy znajdzie inne ulubione zastosowania. Na szczęście to urządzenia na tyle "płynne", że każdy może je przystosować do własnych potrzeb. I nareszcie nie muszę włączać dźwięków w smartfonie, nawet gdy czekam na ważny telefon!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu