Wypracowany pech
To, że Boeingowi sypią się w ostatnich latach wszystkie kluczowe projekty, nie wygląda na przypadek. Mająca dominującą pozycję na rynku lotniczym i hołubiona przez agencje rządowe i wojsko firma stała się leniwa i uznała jednocześnie, że bezkarnie może chodzić na skróty. Katastrofalne błędy doprowadziły do śmierci setek ludzi w wypadkach, gdyby nie SpaceX amerykańskie załogowe loty kosmiczne by nie istniały, a w kalendarz programu Artemis nie wierzą już nawet najwięksi optymiści.
SLS – ostatnia szansa
Cóż, jeśli chodzi o projekt rakiety mającej być koniem pociągowym programu Artemis, to nazwa raportu dotyczącego jej bieżącego stanu może przypominać to, z czego zawsze śmieją się graficy komputerowi:„Artemis Final v23 last v3 def end shit”, czy jakoś tak. Gdy dobrnięto po latach do finalnego testu statycznego Green Run, znów coś musiało pójść nie tak. Silniki RS-25 wyłączyły się po 67 sekundach, zamiast przepracować przewidziane 485.
To oczywiście spowodowało, że zaplanowany na koniec tego roku start Artemis 1 stanął pod ogromnym znakiem zapytania. Boeing i NASA chciały początkowo machnąć ręką na kolejną próbę i jak gdyby nigdy nic przygotowywać rakietę do startu. Podano nawet informację, że przerwanie pracy silników wynikło ze zbyt rygorystycznych norm przyjętych dla tej próby i generalnie wszystko jest super. Ostatecznie rozsądek jednak zwyciężył i ponowna próba odbędzie się już za trzy dni, 25 lutego.
Jednocześnie zdecydowano się skrócić jej czas do 4 minut, tyle ma wystarczyć do zaliczenia testów, których nie udało się przeprowadzić wcześniej. Czas pracy silników styczniowej próby był dokładnie taki, jak w trakcie rzeczywistego startu, w lutowej ma zapewnić tylko i wyłącznie odhaczenie pozycji na rozpisce. Decyzja dość kontrowersyjna, biorąc pod uwagę ile różnych problemów trapiło ten projekt. Przedstawiciele NASA i Boeinga zachowują jednak oficjalny optymizm, twierdząc, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, ciągle jest szansa na start Artemisa w 2021 r.
Spalony Starliner
Tymczasem kolejny raz obsuwę zalicza również kapsuła załogowa Starliner CST-100, która pod koniec marca miała zaliczyć powtórny, bezzałogowy lot (Orbital Flight Test 2). Tym razem okazało się, że trzeba będzie wymienić całą awionikę kapsuły, która uległa… spaleniu w wyniku skoku napięcia. Jak podało NASA, ta niespotykana na takim poziomie sytuacja została spowodowana „problemem z konfiguracją sprzętu wsparcia naziemnego podczas końcowych testów” statku kosmicznego…
Jednocześnie podano, że Boeing „ciągle pracuje” nad oprogramowaniem kapsuły, które było przyczyną większości problemów w czasie pierwszego lotu. Zespoły naprawcze zakończyły ponoć wypełnianie 95% zaleceń, określonych przez niezależny audyt prawie rok temu. Nowej daty dla OFT-2 nie podano, ale na pewnie nie odbędzie się wcześniej niż 2 kwietnia.
Gdyby każde z tych wydarzeń, które dotknęły produkty Boeinga wydarzyły się pojedynczo, można by mówić o jakimś pechu. Patrząc na firmę całościowo, widać, że duch inżynieryjny został zastąpiony przez korporacyjny, a główne decyzje podejmuje się, myśląc kategoriami księgowymi. Nie da się też ukryć, że zawiązek NASA i Boeinga, dodatkowo żyrowany politycznie, jest po prostu patologiczny.
„Praca zespołowa Boeinga i NASA nad wszystkimi aspektami przygotowań do lotu, w tym ostatecznej certyfikacji, analizy zagrożeń i testowania oprogramowania jest nadzwyczajna” – taki tekst, po wydaniu miliardów dolarów i ciągłych obsuwach może wywołać tylko uśmiech politowania.
Aktualizacja.
Kłopoty z jednym z zaworów głównego zespołu napędowego SLS spowodowały, że termin 25 lutego stał się nieaktualny. Trwa sprawdzanie problematycznego elementu, nowa data testu statycznego będzie dopiero ustalona. Dramat.
Więcej z kategorii Technologie:
- Chiny nie zwalniają tempa, stacja kosmiczna Tiangong ma być gotowa w 2022 r.
- CEO Rocket Lab zjadł swoją czapkę i rozpoczyna pracę nad konkurentem Falcona 9
- Hotel z grawitacją w kosmosie? Będzie się kręcić, albo będzie to przekręt…
- Co ma technologia do pisania esejów? Okazuje się, że coraz więcej...
- Panasonic stworzył robotyczną pluszankę, puszcza bąki i wymaga subskrypcji...