Technologie

Fatalna passa Boeinga. Starliner w rozsypce, ostatnia szansa SLS 25 lutego

Krzysztof Kurdyła
Fatalna passa Boeinga. Starliner w rozsypce, ostatnia szansa SLS 25 lutego
8

Jeśli dla większości ludzi rok 2020 był ciężki i trudny, to u Boeinga właściwe zarząd mógł wzruszyć ramionami, u nich stan katastrofy trwa nieprzerwanie od 2018 r. O ile w kwestii samolotów jest szansa, że na niebo wzbije się w końcu poprawiony 737 Max, to niewiele wskazuje na to, że 2021 r. jakoś wybitnie poprawił sytuację działu produkującego technikę kosmiczną. Jeden z kluczowych projektów, SLS, już zawiódł i napiął grafik do granic możliwości, a kapsuła załogowa Starliner podążył ostatnio śladem większego brata.

Wypracowany pech

To, że Boeingowi sypią się w ostatnich latach wszystkie kluczowe projekty, nie wygląda na przypadek. Mająca dominującą pozycję na rynku lotniczym i hołubiona przez agencje rządowe i wojsko firma stała się leniwa i uznała jednocześnie, że bezkarnie może chodzić na skróty. Katastrofalne błędy doprowadziły do śmierci setek ludzi w wypadkach, gdyby nie SpaceX amerykańskie załogowe loty kosmiczne by nie istniały, a w kalendarz programu Artemis nie wierzą już nawet najwięksi optymiści.

SLS - ostatnia szansa

Cóż, jeśli chodzi o projekt rakiety mającej być koniem pociągowym programu Artemis, to nazwa raportu dotyczącego jej bieżącego stanu może przypominać to, z czego zawsze śmieją się graficy komputerowi:„Artemis Final v23 last v3 def end shit”, czy jakoś tak. Gdy dobrnięto po latach do finalnego testu statycznego Green Run, znów coś musiało pójść nie tak. Silniki RS-25 wyłączyły się po 67 sekundach, zamiast przepracować przewidziane 485.

To oczywiście spowodowało, że zaplanowany na koniec tego roku start Artemis 1 stanął pod ogromnym znakiem zapytania. Boeing i NASA chciały początkowo machnąć ręką na kolejną próbę i jak gdyby nigdy nic przygotowywać rakietę do startu. Podano nawet informację, że przerwanie pracy silników wynikło ze zbyt rygorystycznych norm przyjętych dla tej próby i generalnie wszystko jest super. Ostatecznie rozsądek jednak zwyciężył i ponowna próba odbędzie się już za trzy dni, 25 lutego.

Jednocześnie zdecydowano się skrócić jej czas do 4 minut, tyle ma wystarczyć do zaliczenia testów, których nie udało się przeprowadzić wcześniej. Czas pracy silników styczniowej próby był dokładnie taki, jak w trakcie rzeczywistego startu, w lutowej ma zapewnić tylko i wyłącznie odhaczenie pozycji na rozpisce. Decyzja dość kontrowersyjna, biorąc pod uwagę ile różnych problemów trapiło ten projekt. Przedstawiciele NASA i Boeinga zachowują jednak oficjalny optymizm, twierdząc, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, ciągle jest szansa na start Artemisa w 2021 r.

Spalony Starliner

Tymczasem kolejny raz obsuwę zalicza również kapsuła załogowa Starliner CST-100, która pod koniec marca miała zaliczyć powtórny, bezzałogowy lot (Orbital Flight Test 2). Tym razem okazało się, że trzeba będzie wymienić całą awionikę kapsuły, która uległa... spaleniu w wyniku skoku napięcia. Jak podało NASA, ta niespotykana na takim poziomie sytuacja została spowodowana „problemem z konfiguracją sprzętu wsparcia naziemnego podczas końcowych testów" statku kosmicznego...

Jednocześnie podano, że Boeing „ciągle pracuje” nad oprogramowaniem kapsuły, które było przyczyną większości problemów w czasie pierwszego lotu. Zespoły naprawcze zakończyły ponoć wypełnianie 95% zaleceń, określonych przez niezależny audyt prawie rok temu. Nowej daty dla OFT-2 nie podano, ale na pewnie nie odbędzie się wcześniej niż 2 kwietnia.

Gdyby każde z tych wydarzeń, które dotknęły produkty Boeinga wydarzyły się pojedynczo, można by mówić o jakimś pechu. Patrząc na firmę całościowo, widać, że duch inżynieryjny został zastąpiony przez korporacyjny, a główne decyzje podejmuje się, myśląc kategoriami księgowymi. Nie da się też ukryć, że zawiązek NASA i Boeinga, dodatkowo żyrowany politycznie, jest po prostu patologiczny.

„Praca zespołowa Boeinga i NASA nad wszystkimi aspektami przygotowań do lotu, w tym ostatecznej certyfikacji, analizy zagrożeń i testowania oprogramowania jest nadzwyczajna” - taki tekst, po wydaniu miliardów dolarów i ciągłych obsuwach może wywołać tylko uśmiech politowania.

Aktualizacja.
Kłopoty z jednym z zaworów głównego zespołu napędowego SLS spowodowały, że termin 25 lutego stał się nieaktualny. Trwa sprawdzanie problematycznego elementu, nowa data testu statycznego będzie dopiero ustalona. Dramat.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu