Facebook

Facebook miał "zabić YouTube". No, troszeczkę nie wyszło

Jakub Szczęsny
Facebook miał "zabić YouTube". No, troszeczkę nie wyszło
Reklama

Nie mówię tutaj o retoryce Facebooka odnośnie własnych działań w kontekście wideo, bo ta nie dotykała w żaden sposób YouTube'a. Znaleźli się jednak w sieci eksperci, którzy wieścili mocne wejście Zuckerberga w ten sektor, a nawet możliwe ostre starcie z wynikiem na niekorzyść Google. Co z tego wyszło - chyba sami doskonale widzicie w swoich newsfeedach.

Gizmodo już ponad dwa lata temu popełnił w moim odczuciu bardzo śmiały (a takich nam mimo wszystko trzeba) tekst odnoszący się do kwestii możliwego "ubicia YouTube'a". I przyznam szczerze, że jest on całkiem dobrze uargumentowany, przynajmniej gdy rozpatrujemy go w kategoriach czasów, w których go pisano. Porwano się na takie banały jak: "Odbiorcy "już są" na Facebooku", a także odniesiono się do większej wartości rozprzestrzeniania społecznościowego w opozycji do rządzących YouTube'em algorytmów. Chwileczkę... na Facebooku algorytmy również działają. I w tym momencie najprawdopodobniej mają one do powiedzenia najwięcej w dystrybucji materiałów wideo.

Reklama

Czytaj również: Facebook miał być darmowy, ale... nie będzie?

Gizmodo nie pomyliło się jednak w tym, że Facebook "zmusi" swoich użytkowników do oglądania materiałów wideo w swojej usłudze. To w sumie też banał, ale bardzo trafny i bardzo mocno przemawiający na korzyść Facebooka. Możliwość promowania własnego rozwiązania poprzez manipulowanie potężnym algorytmem to ogromna siła, nie można tego bagatelizować. Ale, na końcu zawsze będzie użytkownik, który ostatecznie decyduje o tym, co chce oglądać, a czego oglądać nie będzie.

Co na to statystyki? Facebook się chwali

W ostatnim materiale prasowym (12 czerwca 2019) na temat Facebook Watch, gigant potwierdził, że miesięcznie ponad 720 mln unikalnych użytkowników spędza choćby jedną minute w sekcji wideo. Dziennie jest to 140 milionów i te osoby średnio spędzają 26 minut w Watch. Dużo? Mało? Nie próbujmy tego porównywać do YouTube'a, który w moim odczuciu znajduje się w zupełnie innej skali, jeżeli chodzi o takie statystyki. W skrócie: niezależnie od tego, jak Facebook prezentuje swoje osiągnięcia, do YouTube'a zawsze będzie mu brakować.


Jednak bardziej istotne jest to, co możemy oglądać w sekcji Watch od Facebooka. W moim przypadku są to materiały "inspirujące", na przykład 10 pomysłów na szybki, kreatywny obiad. 10 trików "DIY", o których nigdy byś nie pomyślał. 5 rzeczy, które możesz zrobić z gumką recepturką i są fajne. To trochę jak pisanie clicbaitowych tytułów i nie mniej nęcących artykułów. Mechanizm dokładnie ten sam, ale odbiorca nieco inny, bardziej wymagający. Parający się treściami wideo znajomi mówią, że Facebook to platforma niesamowicie trudna pod względem zyskania uwagi użytkownika - ten w 2 do 3 sekund decyduje, czy chce nas oglądać dalej. A trzeba przyznać, że jest w tym niesamowicie wybredny.

Przygodni odbiorcy są na Facebooku. Zaangażowani na YouTube

Gdybyśmy mieli odnieść potyczkę na linii YouTube - Facebook w kontekście internetowej "sceny wideo", to podział jest bardzo wyraźny. Zaangażowani odbiorcy poszukują treści od swoich ulubieńców na YouTube. Natomiast na Facebooku otrzymujemy papkę stworzoną przez algorytm, jesteśmy bardziej przygodnymi odbiorcami. Nie przywiązujemy się do tego, co oglądamy u Zuckerberga, ale na YT już tak. Właśnie dlatego takich Złomnika (basse hohen!), Kickstera, Naukowy Bełkot i wielu innych oglądam u Google'a. Na Facebooku? Nawet o tym nie myślę. Zresztą, ci twórcy jak mi się wydaje wcale nie są aktywni w Facebook Watch.

I ostatecznie, twórcy - osobowości nie czują ogromnej potrzeby tworzenia treści na Facebooka, bo w YouTube już mają ogromną widownię, do której potrafią trafić i co ważne - dla nich zrealizowanie jej potrzeb jest już procesem znanym. Gdyby mieli przejść do Facebooka, musieliby tworzyć zupełnie inne materiały, aby uzyskać porównywalny wynik (nie ten sam).

Reklama

W tym momencie Facebook Watch jest zupełnie czymś innym niż YouTube i mimo początkowego entuzjazmu ekspertów, nie wydaje się być "zabójcą YouTube". Ale w jednym zastosowaniu sprawdza się świetnie - na pewno zwiększa czas interakcji użytkownika z platformą Zuckerberga. A co za tym idzie, ten niedługo pochwali się tym, że użytkownicy coraz więcej u niego przesiadują i chętniej angażują się w treści. Reklamodawcy tylko czekają na takie wabiki.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama