Facebook

Facebook znów broni się przed poważnymi zarzutami

Konrad Kozłowski
Facebook znów broni się przed poważnymi zarzutami
Reklama

“Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”. Trudno zamknąć w kilku słowach “moc”, którą dysponuje Facebook, ale zdajemy sobie sprawę z jego ogromnego znaczenia. Serwis odwiedzany jest codziennie przez ponad miliard ludzi, a to co tam zobaczą może podnieść ich na duchu lub wręcz podłamać. O eksperymentach związanych z wywoływaniem emocji już pisałem, natmiast tym razem Facebook oskarżony jest o sterowanie zawartością sekcji “najpopularniejsze”.

By było jeszcze ciekawiej, jak donosi serwis Gizmodo, w grę wchodzi tematyka polityczna. Pracownicy Facebooka mieli ręcznie dobierać treści, które trafią do kategorii “trending” według własnych, antykonserwatywnych upodobań. Za przykłady podaje się odrzucanie wiadomości serwowanych przez strony Breitbart News i The Washington Examiner na rzecz tych publikowanych przez New York Times’a i Wall Street Journal. Do sekcji “najpopularniejsze” nie trafiały też treści związane z takimi postaciami jak Mitt Romney, kandydat republikanów na prezydenta Stanów Zjednoczonych w poprzednich wyborach.

Reklama

Naturalnie Facebook zdementował te doniesienia, twierdząc że nie ma żadnych dowodów na to, by te zarzuty były prawdziwe. Trudno mi jednak uwierzyć, by tego typu publikacja pojawiła się bez żadnych podstaw - zdyskredytowanie Facebooka uważam za zadanie niewykonalne, a taka rysa na wizerunku serwisu nie pozostanie zbyt długo. Jeżeli tego typu zarzuty zostały opublikowane, to muszą mieć jakieś konkretne podłoże.

Zakładając więc, że przedstawiane wydarzenia miały miejsce, mamy do czynienia z nie lada procederem. Pracownicy Facebooka, których oficjalnym zadaniem jest weryfikowanie informacji, dysponowaliby niewiarygodnie dużą możliwością wpłynięcia na użytkowników serwisu. Każdego dnia pracownicy mogą zdecydować nie tylko o tym, co zobaczymy, ale także które z informacji są najważniejsze. Mało realne wydaje się oddanie wszystkich tych zadań algorytmom i maszynom. Czynnik ludzki jest niezbędnym elementem całej tej układanki, ale wpływanie masy ludzi zaledwie kilkoma kliknięciami byłoby przerażającą rzeczywistością.

Facebook, ustami Toma Stocky, wystosował niekrótką odpowiedź na wszystkie zarzuty. Przeczytamy w niej o regulaminie pracy osoby na tak odpowiedzialnym stanowisku, a stosowanie praktyk opisanych przez Gizmodo doprowadziłyby do natychmiastowego zwolnienia takiego pracownika. Facebook jest już nie tylko pośrednikiem pomiędzy wydawcami i czytelnikami, ale stał się też platformą wydawniczą.

Instant Articles powodują, że treści wczytują się znacznie szybciej, co doprowadzić ma oczywiście do zwiększenia aktywności i zaangażowania użytkowników. Nie wiemy jeszcze, czy w skali globalnej tak się rzeczywiście dzieje, lecz można śmiało przypuszczać, że pewne wzrosty wskaźników nastąpiły. Facebook jest dla wielu użytkowników nie tylko źródłem informacji o aktywności znajomych, ale i wydarzeń na świecie. Czy humor lub przekonania osoby dobierające treści miałyby być decydujące o wyświetleniu lub nie konkretnego artykułu? Miejmy nadzieję, że nie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama