Portale społecznościowe – wynalazek, który całkowicie zrewolucjonizował całe nasze życie. To on odpowiada za to jak planujemy i spędzamy czas, nawiązu...
Portale społecznościowe – wynalazek, który całkowicie zrewolucjonizował całe nasze życie. To on odpowiada za to jak planujemy i spędzamy czas, nawiązujemy i utrzymujemy znajomości, dzielimy się ze światem osobistymi doznaniami, a także kreujemy swój własny wizerunek. Żyjemy coraz szybciej i często bezrefleksyjnie podchodzimy do innowacji zaszczepianych głęboko w naszą codzienność. Tak jak nasze ciało potrzebuje tlenu, tak nasza facebookowa osobowość potrzebuje Internetu. Social media przestały być rzeczywistością wirtualną, a stały się rzeczywistą wirtualnością, czymś tak naturalnym, jak powietrze. Boję się jednak, że jest ono morowe.
Facebook. Bez niego świat zdecydowanie wyglądałby inaczej. Ludzie wciąż musieliby podtrzymywać znajomości poprzez osobiste pogawędki czy spotkania, a nie czatowanie online. Rozwój smartfonów nie byłby tak szybki, gdyby nie popyt na usługi związane z byciem podpiętym do sieci przez cały czas. Dziś portal Marka Zuckerberga określany jest mianem trzeciego „kraju” świata pod względem liczebności. Już w październiku zeszłego roku, sam twórca chwalił się, że liczba użytkowników przebiła miliard, tym samym nadrabiając dystans do Indii i Chin. Portal ten jest integralną częścią naszej codzienności, zastanówmy się więc jak owa wygląda.
Wydaje mi się, że najlepszym jej obrazem jest metro, zwłaszcza w godzinach szczytu. Wielokrotnie widziałem ludzi, którzy chcąc urwać nieubłaganemu zegarowi kilka „cennych” sekund pędzą po schodach na złamanie karku i przeskakują bramki, chociaż na pewno wiedzą, że na pociąg się nie spóźnią, gdyż punktualnie odjeżdża on co jakieś dwie minuty.
Jestem skłonny do stwierdzenia, że właśnie te 120 sekund osiąga dla podróżnych jakąś zaprawdę niebotyczną wartość, gdyż inaczej nie staraliby się tak kurczowo o jej zdobycie. Sytuacja ta jest jednak znakiem czasów – rzeczywistości, w której żyjemy coraz szybciej; szybciej jemy, rozmawiamy, pracujemy a nawet chodzimy. Jednak jak wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, paradoksalnie nie wpłynęło to na zwiększenie się ilości naszego wolnego czasu.
Wynikł z tego oczywisty popyt na media umożliwiające komunikację w większym tempie i usprawnienie samego procesu socjalizowania. Facebook trafił więc na podatny grunt. Dziś, kiedy chcemy wyjść ze znajomymi na miasto, nie musimy obdzwaniać każdego po kolei i sprawdzać czy nie ma przypadkiem czegoś lepszego do roboty, a jedynie piszemy na naszej wszech – dostępnej tablicy o swojej plenerowej inicjatywie.
Oczywiście podobnie może być też z unikaniem kontaktu. Teraz przecież osobie, której zwyczajnie wolimy unikać, ale nie chcemy jej tego wprost okazać, możemy po prostu wyłączyć dostępność na czacie. W rzeczywistości sprawa ta byłaby nieco problematyczna, bo rzecz jasna, można ją załatwić przejściem na chodnik po drugiej stronie ulicy, ale jednocześnie zgodnie z Prawem Murphy’ego zapewne nie pozostaniemy niezauważeni…
Za dodatkowy czynnik popularyzacji Facebooka można też zapewne uważać nasilające się migracje, wśród których coraz większy odsetek stanowią te z kraju do kraju. Kiedy człowiek ląduje w nowym środowisku, to jasne jest, że na początku będzie czuł się osamotniony perspektywą braku znajomych na nowej ziemi. Jednak obecność w social media sprawia, że jednocześnie z przeprowadzką nie trzeba zrywać zawiązanych do tej pory kontaktów, gdyż można je dalej pielęgnować za pośrednictwem sieci. Szybko, łatwo, sprawnie – a to przecież nadrzędne cele pokolenia wchodzącego w dorosłość, które często określane jest sloganem „good enough”.
Jednak sprowadzanie portali społecznościowych jedynie do tablicy ogłoszeń i komunikatora byłoby istotnym błędem. Obecnie pełnią one również rolę miejsca podobnego greckiej agorze, gdzie demagodzy przekonywali tłum do swoich racji, a ten mógł między sobą dyskutować z zachowaniem pewnej tolerancji o aktualnych sprawach polis. Tak i teraz, poruszając jakiś temat możemy być pewni, że spotka się on z odzewem znajomych, a także „obserwujących”, z którymi będziemy mogli wymienić się myślami i poglądami. Tymczasem w rzeczywistości przeprowadzenie podobnej dyskusji byłby kłopotliwe nie tylko ze względów czysto praktycznych, ale również nienamacalnych jak chociażby niezręczność włączania się do dyskusji na konkretny temat. W Internecie po prostu czujemy większą wolność i pozwalamy sobie na więcej.
Należy jednak zauważyć krytykę, jaka często wylewa się na wirtualną komunikację. Oskarżana jest ona o spłycanie interakcji międzyludzkich i czynienie z nich prostych, „zero – jedynkowych” komunikatów, typu „fajne – nie fajne”. Jest to i niestety zawsze pozostanie jedynie namiastka kontaktu twarzą w twarz, lecz może się tak stać, że w pewnym momencie sami nie zdając sobie z tego sprawy znajdziemy się w sytuacji, w której niemożliwy będzie powrót do osobistego spotykania się w rzeczywistości, gdyż wszyscy będą już na tyle „włączeni” w sieć, tworząc ze swoich wirtualnych osobowości jej żywy budulec, że wyrwanie się z jej objęć będzie oznaczało stratę potencjalnie bezcennych doznań wirtualnych.
Nie jest to możliwość wcale mało prawdopodobna, gdyż w sieci spędzamy coraz więcej czasu. Jak wynika z badań CBOSu, tygodniowo jest to średnio prawie 12 godzin, co daje niespełna 2 godziny dziennie. Co jest niewątpliwie łatwe do przewidzenia, najwięcej czasu w świecie wirtualnym spędzają ludzie młodzi, w wieku od 18 do 24 (młodszych badanie nie obejmowało), gdyż jest to aż 16 godzin. Także najwięcej spośród nich posiada konto w serwisie społecznościowym – 93 %. W miarę przechodzenia do coraz starszych grup wiekowych maleje odsetek ludzi „zsocjalizowanych internetowo” i ilość czasu jaki poświęcają na posiedzenia w sieci.
A same portale służą Polakom generalnie w różnych celach, choć oczywiście przeważa charakter towarzyski - jest on dla połowy ankietowanych głównym aspektem ich obecności w wirtualnym świecie. Dwóch na pięciu pytanych używa „społecznościówek” jako miejsca gdzie można odświeżyć dawne kontakty, a co piąty zawiera za ich pośrednictwem nowe znajomości. Ważna jest dla Polaków także konsumpcja treści – co trzeci internauta słucha muzyki, ogląda zdjęcie albo czyta artykuły polecane przez znajomych. Podobnym udziałem w zaangażowaniu charakteryzuje się też uczestnictwo w „internetowych agorach”, czyli dyskutowanie palących i kontrowersyjnych kwestii.
Na zakończenie chciałbym przywołać jeszcze jedno badanie CBOSu, w którym widać, że ludzie coraz bardziej zwracają uwagę na dobrodziejstwa jakie niesie ze sobą technologia. Coraz większy odsetek Polaków uważa, że nowe technologie prowadzą do polepszenia naszych standardów życia i zmieniają obraz świata na bardziej pozytywny. A skoro popyt na social media rośnie to biznes na jego rozpowszechnianie będzie kręcił się coraz szybciej, angażując kolejne masy ludzi. Sam czekam na nagłówki gazet: „Ostatni człowiek na Ziemi bez konta na Facebooku”.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu