Technologie

European Rover Challenge 2021, poproszę o więcej takich imprez

Krzysztof Kurdyła
European Rover Challenge 2021, poproszę o więcej takich imprez
Reklama

European Rover Challenge 2021 to jedno z najciekawszych wydarzeń dla polskich (i nie tylko) fanów kosmosu. Konkurs łazików, trzy dni interesujących wykładów i możliwość rozmowy z przedstawicielami polskich firm, działających na tym niełatwym polu. Chciałoby się częściej...

Nie da się ukryć, że na „kosmicznej” mapie świata Polska ciągle jest graczem co najwyżej II-ligowym. Nasi naukowcy i firmy mają swoje sukcesy, biorą udział ważnych misjach kosmicznych, ale porównując się do innych rozwiniętych krajów, widać dystans, jaki ciągle mamy do nadrobienia. Kielecki konkurs łazików, połączony z astronomiczną konferencją pokazuje jednak, że są ludzie, którzy chcą i co najważniejsze mają szansę to zmienić.

Reklama

European Rover Challenge

Podstawą całej imprezy jest, jak sama nazwa wskazuje, konkurs łazików kosmicznych, które rywalizują na specjalnie przygotowanym torze nazwanym Mars Yard. Za jego projekt odpowiadał zespół pracujący pod kierunkiem geolog dr Anny Łosiak.

Ten efektowny mikro poligon symulował warunki panujące na Marsie, a na uczestników czekał szereg zadań, których wykonanie utrudniały mogące występować na powierzchni Czerwonej Planety naturalne pułapki.

Konkurs odbywał się w dwu formułach:

  • stacjonarnej, dla zespołów, które przyjechały do Kielc z własnymi łazikami,
  • zdalnej, w ramach której rozsiane po sieci zespoły mogły próbować wykonać narzucone zadania przy pomocy zdalnie kierowanego polskiego łazika Leo.

Do każdej z nich zakwalifikowano po 20 zespołów. Przywiezione łaziki były bardzo zróżnicowane, widzieliśmy na torze zarówno malutkie i relatywnie proste urządzenia, jak i całkiem spore roboty, przygotowane przez doświadczone w tej materii zespoły.

Strefa inspiracji

Nie mniej ważną częścią całego wydarzenia była Strefa Inspiracji, którą również podzielono na dwie części. Przy torze dla łazików wyrosło miasteczko namiotowe, w którym wystawiały się firmy sektora kosmicznego, robotycznego i edukacyjnego. Swoje namioty miały też szkoły techniczne, niektóre zespoły, przygotowano też strefę dla najmłodszych uczestników.

W pobliskiej auli odbywały się natomiast ciekawe prelekcje, dotyczące różnych aspektów związanych z podbojem kosmosu. W piątek tematem przewodnim był podbój Marsa, w sobotę możliwości eksploatacji Księżyca, a w niedzielę nasza rodzima Ziemia i to, jak podbój kosmosu może poprawić naszą sytuację tutaj.

Wykłady były prowadzone tak przez mówców obecnych w Kielcach, jak gości występujących zdalnie. Wśród tych ostatnich były naprawdę „duże” nazwiska, między innymi zastępca administratora NASA Robert D. Cabana, czy amerykański inżynier oraz pisarz, propagujący od lat idee kolonizacji Marsa, Robert Zubrin. Jedyne czego można trochę żałować to, że część prelegentów dostała bardzo krótkie, tylko 20-minutowe „sloty”, w czasie których nie zdołała zmieścić swoich prezentacji.

Reklama

Jeśli będąc na miejscu, przegapiliście coś dla Was szczególnie interesującego (co było w zasadzie nieuniknione), bądź do Kielc nie daliście rady dotrzeć, nic straconego. Wszystkie wykłady były transmitowane w sieci i są obecnie dostępne on-line. Znajdziecie je przypięte na końcu tego artykułu.

Bociany już działają

Dla mnie cenną opcją była możliwość porozmawiania z przedstawicielami polskich firm i zespołów naukowych zajmujących się kosmicznym biznesem. Jedną z najbardziej znanych firm tego typu jest SatRevolution, wrocławski producent satelitów, które można było zobaczyć na ich stoisku.

Reklama

Ambitne plany firmy obejmują na dziś budowę własnej, usługowej sieci satelitarnej, sprzedającej zdjęcia wysokiej rozdzielczości np. na potrzeby rolnictwa i przemysłu. Co ciekawe, ich model działania przewiduje, że obróbka danych będzie miała miejsce na orbicie, satelity zostały wyposażone w odpowiednio wydajne komputery pokładowe.

W planach firmy jest też budowa własnych stacji naziemnych, pozwalających na uniezależnienie komunikacji satelita - ziemia. Ciekawą opcją jest też sprzedaż miejsca na pokładzie własnych satelitów 3U i 6U innym firmom, które chciałyby umieścić na orbicie swoje instrumenty badawcze.

Dowiedziałem się też, w jakim stanie są obecnie latające nad naszymi głowami satelity Stork-4 i 5, z którymi początkowo firma nie mogła uzyskać połączenia. Na dziś wszystko jest już w porządku, a satelity przechodzą obecnie aktualizację oprogramowania. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i już niedługo powinniśmy móc cieszyć się z pierwszych zdjęć wykonanych przez polskie Boćki.

Kolejne satelity SatRevolution mają trafić na orbitę jeszcze w tym roku (październik), a przyszły ma przynieść kilka startów z SpaceX i Virgin Orbit i w efekcie sześćdziesiąt nowych urządzeń na LEO.

Baza kosmiczna w Pile

Kolejnym ciekawym wystawcą była firma Space Is More, która zajmuje się projektowaniem kosmicznych habitatów oraz prowadzi analogową bazę kosmiczną na dawnym wojskowym lotnisku w Pile. Lunares pozwala prowadzać symulowane 2-tygodniowe misje, w których czasie „analogowi astronauci” badani są pod kątem wpływu pracy tego typu (w zamknięciu) na psychikę i zachowania społeczne.

Reklama

CEO Space is More, architekt Leszek Orzechowski zaprezentował też w czasie wspomnianych wykładów projekt marsjańskiej bazy TWARDOWSKY, przygotowany na konkurs Mars Society. Co ciekawe, Polacy jako miejsce dla budowy bazy wybrali krater Jezero, w którym przebywa obecnie łazik Perseverance. Można tylko żałować, że zbyt krótki czas na prezentacje nie pozwolił na szczgółowe omówienie całego projektu.

Space is More wystawiała się razem z kieleckim producentem żywności liofilizowanej LYOFOOD, której produktami żywią się zamknięci w bazie śmiałkowie. Postanowiłem wczuć się w ich sytuację i kupiłem w tej formie Strogonowa oraz kluski z serem. Pragnę donieść, że jeśli w kosmosie jedzenie będzie podawane w takiej formie, to nie mamy się czego obawiać, oba dania były bardzo smaczne.

Roboty, roboty, roboty...

Oczywiście najwięcej namiotów okupowały różnego rodzaju roboty i ich twórcy. Można było zapoznać się z prostymi robotami edukacyjnymi, zaawansowanymi konstrukcjami opracowywanymi przez studentów uczelni technicznych, a także przemysłowymi robotami mającymi eksplorować... rury ciepłownicze i kanalizacyjne polskich miast.

Wrażenie robiły też kompleksowe rozwiązania dla szkół, uczące programowania przy pomocy robotów (Scribots, kielecka Grupa MAC S.A.). Fajnie, gdyby takie pomoce stały się standardem, a nie wyjątkiem w polskich podstawówkach... Podsumowując, dla osób interesujących się robotyką było to prawdziwe święto.

Rakietą na Łysą Górę

Miałem też okazję pogawędzić trochę dłużej z przedstawicielem ekipy z poznańskiej Politechniki, która przygotowała na rakietowe konkusy 4-metrową rakietę o napędzie hybrydowym, Hexa-2 (hexa, czyli wiedźma). Urządzenie było dużą atrakcją dla młodszych gości, ale dla mnie ciekawsze są dalsze losy studentów pracujących przy tym projekcie.

Mój rozmówca, kończący właśnie studia, już otrzymał staż w ESA. Pozostałe osoby z zespołu PUT RocketLab również zaczynają się rozjeżdżać po świecie, trafiając w bardzo ciekawe miejsca, jak choćby do CERN. Tego typu uczelniane inicjatywy wydają się być bardzo efektywną drogą do tego, żeby przestać być anonimowym w środowiskach, zajmujących się około kosmiczną działalnością.

Polska i Indie górą

Wracając do łazików, konkurs stacjonarny wygrała polska ekipa Impuls Team z Politechniki Świętokrzyskiej. Zawody zdalne najlepiej poszły studentom z Indii, zwyciężył zespół DJS Antariksh. Jednocześnie zawody bardzo wyraźnie pokazały, z jaką skala trudności muszą mierzyć się twórcy prawdziwych misji tego typu, nawet zwycięski zespół zaliczył wywrotkę przy wjeżdżaniu do krateru. Tutaj na szczęście błędy można było poprawiać, w prawdziwej misji, tysiące czy miliony kilometrów od Ziemii błąd oznacza po prostu „game over”.

Łaziki powrócą

Tegoroczną edycję oceniam jako bardzo udaną, „poligon” dla łazików robił świetne wrażenie, a wykładowcy byli z naprawdę wysokiej półki. Będąc na miejscu nie dało się wszystkiego ogarnąć, ale na szczęście mamy do dyspozycji 21 h (!) nagrań, ze wszystkimi wykładami jakie się odbyły. Sam muszę jeszcze uzupełnić te z ostatniego ziemskiego dnia.

Jeśli w tym roku przegapiliście European Rover Challenge... nic straconego, za rok będzicie mieli okazję to nadrobić. Warto poświęcić przynajmniej jeden dzień, żeby móc pokręcić się wśród miłośników kosmosu, robotów i edukacji. Będziecie mogli posłuchać inspirujących wykładów i debat oraz samemu przekonać się, jakie wyzwania stoją przed inżynierami wysyłającymi naszych robotycznych przedstawicieli na inne ciała niebieskie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama