Essential Phone to projekt, któremu poświęcono sporo uwagi w mediach. Z pewnością więcej, niż podobnym pomysłom wprowadzenia na rynek flagowego smartfona. Powód był bardzo prosty: za tym urządzeniem stał Andy Rubin, postać bardzo znana w środowisku IT, człowiek, który przez lata pracował w Google. Na dobrą sprawę, nie miało większego znaczenia, co zaprezentuje – gdyby stworzył firmę projektującą samochody, inteligentne głośniki, hulajnogi albo produkującą watę cukrową, też mógłby liczyć na zainteresowanie mediów. Padło jednak na smartfony i to te najdroższe.
I'm really excited about how this is shaping up. Eager to get it in more people's hands… pic.twitter.com/LRzQCFSKTm
— Andy Rubin (@Arubin) 27 marca 2017
Pod koniec maja ubiegłego roku mocno podgrzewano atmosferę wokół tego produktu, a gdy w końcu go zaprezentowano, okazało się, że to faktycznie mocarny sprzęt za około 700 dolarów. Tak to wówczas komentowałem:
Dobre podzespoły, czysty Android, świetny wygląd i wizja rozbudowywania sprzętu z pomocą modułów. Brzmi naprawdę ciekawie. Ciężko jednak stwierdzić, kto zdecyduje się na ten telefon. Przecież nie ma on szans w starciu z produktami wielkich producentów. Nawet nazwisko Rubin niewiele tu zmienia. Essential Phone zapowiada się świetnie, lecz powtórzę swoje przypuszczenia sprzed kilku miesięcy: firma pewnie liczy na to, że ktoś szybko ją przejmie. Oby ta historia nie zakończyła się krótko po premierze.[źródło]
Potem informacji na temat urządzenia przybywało. Okazało się np., że Essential jest nienaprawialny, a sprzedaż smartfonu prezentuje się kiepsko. Tragicznie wręcz. Wówczas częściowo można było to tłumaczyć opóźnieniami w dostawach, kiepską dostępnością urządzenia. Ale w kolejnych miesiącach sytuacja nie uległa znaczącej poprawie.
. @Arubin's @essential smartphone is still a long way from becoming a successful venture. In 2017, it shipped less than 90K units (first six months after launch) pic.twitter.com/NHVlA2Gjzr
— Francisco Jeronimo (@fjeronimo) 12 lutego 2018
W Sieci popularność zyskuje tweet jednego z dyrektorów filmy analitycznej IDC, który poinformował, że w ciągu sześciu miesięcy Andy Rubin i spółka dostarczyli na rynek mniej niż 90 tysięcy smartfonów Essential. Nie zamierzam tego oczywiście porównywać z wynikami sprzedaży Apple czy Samsunga, które zdominowały segment najdroższych słuchawek i sprzedają je w milionach sztuk. Ale i bez porównań rezultat startupu jest po prostu bardzo mizerny. A trzeba dodać, że cena sprzętu poważnie padła, podczas Cyber Monday był dostępny nawet za 399 dolarów. Nie pomogła przecena, nie pomogło nazwisko.
Nadal jestem zdania, że Andy Rubin liczy na przejęcie – nie wierzył chyba w to, że ludzie masowo zaczną zamawiać tę słuchawkę. Powtórzę: kłopoty ze sprzedażą mają starszy wyjadacze: LG, HTC, które część działu mobilnego sprzedało Google, o Nokii, Motoroli czy BlackBerry nie ma sensu nawet pisać. Tu cały czas toczy się ostra walka, w której trzymają się Apple i Samsung podgryzani przez Chińczyków. Możesz się nazywać Andy Rubin, możesz mieć za sobą wielki biznes z sektora e-handlu, a sukcesu i tak nie osiągniesz. Czeka nas pewnie takie zabetonowanie rynku, jakie obserwujemy do kilku lat w przypadku platform mobilnych. Tam przez kilka lat nie był się w stanie przebić Microsoft, więc i drobnica była skazana na niepowodzenie. Wnioski może mało optymistyczne, zwłaszcza, jeśli ktoś liczy na rewolucję, lecz trzeba się z tym pogodzić. Essential za jakiś czas może zniknąć z rynku.
Więcej z kategorii Facebook:
- Facebook Bars, czyli nowa aplikacja firmy do... rapowania?
- Facebook twierdzi, że to, że nas śledzi, jest dla nas dobre
- Awaria Messengera - nie działa wysyłanie wiadomości na komunikatorze
- Kilka dni i po sprawie. Facebook znów będzie udostępniać wiadomości w Australii
- Facebook idzie na wojnę z Australią, i to na całego...