Przed Europejską Agencją Kosmiczną stoi aktualnie wiele wyzwań. Przede wszystkim coraz bardziej naglącym problemem jest brak własnej rakiety nośnej. To jednak tylko szczyt góry lodowej.
Przez wiele dekad byliśmy świadkami dość powolnych, jednak systematycznych postępów w kwestii eksploracji kosmosu. NASA od lat jest prawdziwym hegemonem i liderem w przestrzeni kosmicznej. Na współpraca między NASA, ESA, JAXA, Roskosmosem, czy CSA korzystała każda z wymienionych instytucji, lecz w ostatnich latach jesteśmy świadkami mocnych przetasowań.
Zarówno Rosja, jak i Europa powoli zaczynają tracić na znaczeniu, za to rośnie kilku nowych graczy, w tym Chiny i Indie. Przypomnijmy, że jakiś czas temu CNSA umieściła własną stację kosmiczną, a Indie wysłały swoje maszyny na Księżyc. Apetyt obu tych przedsiębiorstw przemysłu kosmicznego wcale nie maleje. To sprawia, że Europa, pozostająca aktualnie w stagnacji, znajduje się w coraz gorszej pozycji względem konkurencji i dzieje się to trochę na własne życzenie.
Brak rakiety i dostępu do stacji kosmicznej?
Europejska Agencja Kosmiczna mierzy się aktualnie z wieloma problemami, a jednym z najbardziej naglących są ogromne opóźnienia we wprowadzeniu rakiety Ariane 6. Nowa generacja europejskiego systemu nośnego miała być odpowiedzią na sukcesy SpaceX. Jednak opóźnienia w jej wprowadzeniu na rynek i rosnące koszty projektu stały się symbolem problemów ESA. Podczas gdy Falcon 9 odbywa kolejne starty, Ariane 6 wciąż czeka na swój pełnoprawny debiut. Wielu ekspertów twierdzi, że nawet po wprowadzeniu na rynek, Ariane 6 nie będzie w stanie skutecznie konkurować cenowo i technologicznie z rozwiązaniami SpaceX.
Opóźnienia to nie jedyne problemy związane z Ariane 6. System nośny opracowywany już od 2010 roku jest przestarzały jeszcze przed swoją pierwszą misją. Przede wszystkim nie ma tu mowy o modułach wielokrotnego użytku, które zmniejszałyby koszty poszczególnych startów. Tymczasem konkurencja zmniejsza ceny eksploatacji i zwiększa częstotliwość lotów.
Kolejnym coraz bardziej naglącym problemem jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Sojusz agencji kosmicznych przygotowuje się do spalenia ISS w ziemskiej atmosferze. Dojdzie do tego w 2030 roku. Przypomnijmy, że pierwsza załoga zawitała tam w 2000 roku, więc stacja służyła ludzkości przez dekady. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Tiangong, czyli chińska stacja kosmiczna może być za kilka lat jedyną na ziemskiej orbicie.
Brak własnej stacji kosmicznej to mocny cios wizerunkowy nie tylko dla NASA, ale również dla ich sojuszników, w tym dla Europy. Ciekawe w tej sytuacji jest również to, że Europejska Agencja Kosmiczna początkowo planowała wysyłać swoich astronautów także na chińską stację kosmiczną. Odbyły się nawet wspólne szkolenia europejskich i chińskich astronautów, lecz Europa ostatecznie wycofała się z projektu.
Polityczne ograniczenia i finansowe dylematy
ESA, jako organizacja międzynarodowa, działa na podstawie współpracy 22 krajów członkowskich. Z jednej strony taka struktura jest dowodem na unikalny charakter agencji, która łączy siły wielu państw. Z drugiej jednak strony, wielonarodowe partnerstwo bywa kulą u nogi, zwłaszcza gdy dochodzi do rywalizacji interesów narodowych. Nie jest tajemnicą, że decyzje ESA często zapadają pod wpływem nacisków politycznych, a nie wyłącznie na podstawie analizy technologicznej czy ekonomicznej.
Finanse również pozostają poważnym problemem. Budżet ESA na 2024 rok wynosi około 7,1 miliarda euro, co w porównaniu z NASA (około 27 miliardów dolarów) czy funduszami inwestowanymi w SpaceX jest kwotą bardzo skromną. To ograniczenie utrudnia realizację ambitnych projektów oraz konkurowanie z bardziej zasobnymi graczami na rynku.
Mimo trudności, ESA ma kilka asów w rękawie. Jednym z nich jest silne zaplecze badawcze oraz współpraca z europejskimi uniwersytetami i firmami technologicznymi. Europa od lat jest liderem w rozwijaniu technologii satelitarnych, takich jak programy Copernicus i Galileo. Dodatkowo, współpraca z sektorem prywatnym w Europie nabiera tempa. Firmy takie jak Airbus czy Thales Alenia Space odgrywają kluczową rolę w projektach ESA i mogą stać się motorem napędowym dla bardziej ambitnych przedsięwzięć w przyszłości, niczym SpaceX dla NASA.
Grafika: ESA/Twitter
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu