Kiedyś napisałem, że nie obawiam się, iż AI zabierze mi pracę. Dzisiaj nie jestem tego taki pewien, a jutro mogę zacząć się żegnać z jednym z zajęć. W podobnej niepewności są artyści, którzy przecież też widzą coraz większy udział sztucznej inteligencji w tworzeniu "sztuki". Natomiast proces uczenia się, przyswajania umiejętności przez AI jest kontrowersyjny.
Epic Games też widzi co się dzieje i... odrobinę wkurzyło tym artystów mających swoje portfolio w Artstation. Owa platforma to miejsce, w którym twórcy gier mogą spotkać się m. in. z designerami, którzy dają siebie poznać z jak najlepszej strony. Natomiast pewne jest to, że jeżeli korzystasz z jakiegoś rozwiązania i ono jest "darmowe", to tak naprawdę płacisz za to wysoką cenę. Facebookowi i Google płacisz danymi (Artstation może być i "za darmo" i "za kasę" - w zależności od planu). A jako artysta na Artstation płacisz poprzez trenowanie sztucznej inteligencji, która może Cię wkrótce zastąpić.
Zmiany w zasadach wykorzystania prac artystów na Artstation wywołały niemałe poruszenie. Nikt nie lubi pracować za darmo, a tak poczuło się właśnie wielu artystów, którzy będą mieli naprawdę trudne zadanie w trakcie konkurowania z AI. Maszyna nie potrzebuje składek zdrowotnych, nie weźmie L4, nie zachoruje jej dziecko, nie będzie mieć także problemów z weną. Zeżre wszystko, co zostanie jej podsunięte, przetrawi i zwróci: szybko, atrakcyjnie, tanio. Szczerze, to jestem pewien iż graficy będą mieć niedługo przegwizdane.
Ustawienia domyślne Artstation - czyli AI się uczy
Nie tylko nowe prace na Artstation "z automatu" mają domyślnie włączone wykorzystanie ich do trenowania sztucznej inteligencji. Również i te, które zostały tam opublikowane, stanowią dane wsadowe dla kolejnego potężnego mechanizmu, który narobi wkrótce sporego bigosu. Producenci gier najpewniej na to czekają: designerom trzeba zapłacić, a AI zrobi wszystko szybciej, taniej i być może lepiej. Super. Wiedzmy jednak, że AI nie nauczyłaby się NICZEGO, gdyby nie prace ludzi. Na czymś musi ona bazować, aby ostatecznie przerosnąć nasze możliwości w jakimkolwiek zakresie.
Jeżeli chcesz, aby Twoje prace nie brały udziału w trenowaniu AI, musisz poodznaczać tę opcję w ustawieniach swojego portfolio. Okej, rozumiem. Epic Games uznał, że czas zagospodarować sztukę tworzoną przez ludzi: ale czy aby nie jest to łatwy skok na czyjąś pracę?
Bo umówmy się: sztuczna inteligencja nie jest w stanie być "kreatywna". Do świadomej kreatywności istotna jest autorefleksyjność, zapewne i określone emocje. Sam wiem, że lepiej mi się pisze rzeczy, kiedy odczuwam silne oburzenie, złość, czy ekscytację. Rozmawiając z ChatGPT fascynuję się tym, że sprawnie opisuje złożone problemy, ale wiem doskonale że nie byłaby w stanie tego zrobić bez danych wsadowych. Nie usiądę z nią przy wódce i nie porozmawiam o gwałtownych zmianach społecznych. Za każdym razem będzie to sprowadzać się do moich pytań i jej mechanicznej, choć "ładnie poskładanej" odpowiedzi, która jest efektem połkniętych wcześniej informacji.
W jednej z rozmów na temat AI (uwaga, będzie tutaj odrobinę niedyplomatyczna myśl) usłyszałem, że to, co otrzymujemy w różnej maści innowacyjnych / twórczych AI to swego rodzaju "kał maszyny". Ta konsumuje (je), analizuje (trawi) i tworzy swoje (wydala). To, że musi jeść - to pewne. Pytanie jednak, co musi wpierw zjeść i skąd wzięto ów "posiłek".
Tim Sweeney, CEO Epic Games nie widzi nic złego w tym, że użytkownicy Artstation karmią sztuczną inteligencję "z automatu", choć nikt ich o zdanie nie zapytał. I wiecie, ja nie mam z tym problemu, że właściciel przedsiębiorstwa postępuje w ten sposób. Jego celem jest to, aby jego firma zarabiała pieniądze, nie potrafi wejść w buty wkurzonego artysty, który uważa że go okradziono: wzięto jego sztukę, nakarmiono nią AI, która następnie to przetrawi i wydali w formie zręcznie uformowanego, zlepionego z wielu prac, ładnie podanego "cyfrowego kału". Tak samo ów artysta nigdy nie wczuje się w rolę Sweeney'a. Dlaczego? Bo nie jest na jego miejscu, nie ma tych samych celów. No i nie może się zgodzić z nim niejako "z urzędu".
Nie byliśmy i nie jesteśmy gotowi na "AI boom". Przede wszystkim prawnie
I to począwszy od danych wsadowych dla AI, a skończywszy na jej cyfrowych wydzielinach (pracy). Nikt nikomu nie zabrania jak na razie używania informacji z platform w Internecie do trenowania AI, o ile to nie są dane wrażliwe. Nikt zwyczajnie nie był w stanie tego usystematyzować. Z drugiej strony, właśnie budzimy się z ręką, nogą i głową w pełnym cyfrowego kału nocniku i z przerażeniem odkrywamy, że AI potrafi robić "sztukę". Że ludzie mogą za chwilę stracić pracę, że niektórzy dopuszczają się oszustw związanych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i przypisywaniem sobie autorstwa do jej "prac", że za chwilę nie tylko pismacy i artyści będą mieć naprawdę przegwizdane.
Gdybyście mnie zapytali jeszcze 10 lat temu, kiedy dostaniemy takie możliwości AI, powiedziałbym że nie wcześniej jak za dwie dekady. I właśnie dlatego nie jestem futurologiem. Dziękuję, już mi lepiej - a tymczasem idę zapytać sztuczną inteligencję o to, co będzie za kolejne dziesięć.
Ach, przepraszam. Sama z siebie mi nie powie - skondensuje jedynie najczęstsze przewidywania w tej sprawie... autorstwa samych ludzi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu