Telewizja

Nie spodziewałem się, że jakikolwiek kanał TV przekona mnie do telewizji

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Kiedy po raz ostatni dotarła do Was informacja o starcie nowego kanału telewizyjnego? Podejrzewam, że większość internautów już w ogóle nie reaguje na takie wieści, ale przecież telewizja wciąż ma się naprawdę nieźle i nie brakuje widzów, którzy wciąż przepadają za codziennymi/cotygodniowymi premierami nowych odcinków czy filmów. Ponownie staję się jednym z nich.

Powiedzmy sobie szczerze - mało kto ma dzisiaj ochotę na dostosowywanie swojego planu dnia do ramówki telewizyjnej. Czasy, w których wieczorna pora określonego dnia tygodnia była zarezerwowana na seans nowego odcinka (ulubionego) serialu są dawno za nami. Przegapienie nowego epizodu nie oznacza dziś wypadnięcia z obiegu informacji, bo nadrobienie go sprowadza się do kwestii dostępu do internetu. W jednym czy drugim serwisie niedługo później (czasem nawet przedpremierowo) dodawane są pełne odcinki, nie tylko klipy jak jeszcze kilkanaście lat temu, i to w naprawdę przyzwoitej jakości.

Reklama


W dobie serwisów VOD i zupełnej swobody w oglądaniu seriali online mógłbym policzyć na palcach jednej ręki osoby, które wciąż decydują się na obejrzenie czegokolwiek (poza sportem) w czasie emisji w TV. Swego rodzaju proces powrotu do takich praktyk rozpoczął się dla mnie już nieco wcześniej - przy okazji emisji 1. sezonu "Belfra", a w szczególności przy premierach odcinków 2. sezonu "Watahy", gdy nie decydowałem się na odcinki dostępne w HBO Go 7 dni przed premierą w telewizji - i trwa nadal. Przyspieszyło go pojawienie się kanału Epic Drama. Nie kojarzycie? Wcale się nie dziwię.

Epic Drama to dość młody kanał - zadebiutował w pierwszym tygodniu grudnia zeszłego roku. Od tamtej pory co rusz natykam się na zapowiedzi poszerzenia ramówki o kolejne tytuły, ale nic w tym wyjątkowego, bo każdy kanał tak postępuje. Zacząłem jednak łapać się na tym, że coraz więcej seriali, które są tam emitowane - Szpiedzy z Waszyngtonu, Zaraza, Osada czy wkrótce Pan Am - powodują, że nie mam problemu z odczekaniem kilku dni na kolejny odcinek. To nie są żadne nowości, ale wcześniej przegapiłem te tytuły lub po prostu nie były nigdzie (łatwo) dostępne.


Oczywiście jestem bardzo ciekaw tego, jak potoczą się losy bohaterów, ale nie chcę (i nie mogę) kontynuować seansu od razu po zakończeniu poprzedniego odcinka. Całkiem podobnie sprawa wygląda(ła) w przypadku serii Europa filmowa i Misji Eksplorer (dokumenty Canal+ Discovery) oraz najnowszego sezonu Z Archiwum X.

Nie jest naturalnie tak, że mój plan dnia jest organizowany wokół ramówki TV - jeśli nie zdołam obejrzeć danego odcinka podczas premiery, to go po prostu nagram, ale gdy tylko mogę, to takie rozkładanie seansu na raty wcale mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Daje to nawet możliwość przetrawienia tego, co widziało się do tej pory i nakręcenia się na kolejny odcinek.

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama